W poprzedniej części skupiliśmy się na emocjach i tym, co Janusz Korwin-Mikke mówił o kobietach. Dzisiaj — jak już ogłosiłem — przyjrzymy się globalnemu ocipieniu, szerzej znanemu jako „globalne ocieplenie”. Jednak nie tylko, bo na podstawie dyskusji Korwina z promotorem tej pseudoteorii można wyciągnąć dużo ciekawsze, bo bardziej daleko idące wnioski.
Rodzi się pytanie: czy powinniśmy ufać autorytetowi? I dlaczego odpowiedź brzmi: „nie”, nawet jeśli mówimy tu o tzw. „autorytecie naukowym”?
Brzmi ciekawie? W takim razie bez przydługich wstępów przejdźmy do rzeczy.
Co się wydarzyło w programie?
Janusz Korwin-Mikke podczas rozmowy zwrócił uwagę, że nie wierzy w te głupoty o globalnym ociepleniu i chyba nawet nazwał je antynaukowymi. W wyniku tego prowadzący zaproponował mu rozmowę z człowiekiem, który nazywa się bodajże Jakub Wiech.
Nie wiem wiele o tym osobniku, ale podobno jest wielkim promotorem globalnego ocipienia. Już samo to wiele mówi o człowieku…
Wiech połączył się telefonicznie ze studiem i tak zaczęła się dyskusja na temat zmian klimatycznych. Jak się potoczyła? Wiech totalnie się skompromitował, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Już przechodzę do konkretów.
Globalne ocipienie, czyli brednie poparte autorytetem nauki
Zanim przejdę do samej rozmowy, chciałbym zaznaczyć, że Jakub Wiech chyba nie jest na bieżąco z mądrością etapu. Wspominam o tym dlatego, że przodownicy pseudoteorii globalnego ocipienia postanowili zmienić jej nazwę. Teraz nie walczą już z globalnym ociepleniem, tylko ze „zmianami klimatycznymi”.
Muszę przyznać — sprytne rozwiązanie. Dzięki temu zabiegowi słownemu będą mogli manipulować ludźmi niezależnie od tego, czy będzie się robiło cieplej czy zimniej.
Mimo wszystko przejdźmy już do rozmowy.
Nie będę rozwodził się nad szczegółami, bo nie wszystkie pamiętam. Zamiast tego wytknę największe błędy logiczne pseudonaukowca od tej teorii.
Futurologia
Pierwszą głupotą, która wyszła z ust pana Wiecha, było stwierdzenie, że za 100-200 lat z powodu wzrostu temperatur nawiedzą nas skrajne zjawiska atmosferyczne w stylu tornad, powodzi, susz, etc.
Korwin słuszne stwierdził, że to jakaś futurologia, a nie nauka.
Bo jak można powoływać się na autorytet nauki mówiąc o przyszłości — i to jeszcze tak dalekiej? Przecież nikt z nas nie wie, co się wydarzy jutro, a co dopiero za 100 lat. Oczywiście możemy przewidywać z większym lub mniejszym prawdopodobieństwem (im dalej w przyszłość, tym mniejszym), ale wciąż będą to jedynie zgadywanki. Fikcja.
Futurologia nie ma nic wspólnego z nauką. Równie dobrze możemy pójść do wróżki i ja pytać, co się stanie za 100 lat.
Zaś Wiech mówił o tym z taką pewnością, jakby posiadł prawdę objawioną. Jakby na 100% wiedział, że to się wydarzy. Tak zachowuje się człowiek, który myśli, że jest mądry, bo „stoi po stronie nauki”.
Niestety nie, drogi Jakubie. Żaden szanujący się naukowiec nie próbowałby nam wmawiać, że wie, co przyniesie przyszłość. Jeśli któryś to robi, jest idiotą albo kłamcą.
Jeszcze jedna sprawa.
Korwin słusznie zapytał, jak Wiech może przepowiadać pogodę za 100 lat, skoro prognoza na przyszły tydzień nie zawsze się sprawdza.
Oczywiście Wiech (jak na aroganckiego pseudonaukowca przystało) powiedział, że to kłamstwo. Wsparł to tym, że gdybyśmy nie potrafili przepowiedzieć pogody, samoloty nie mogłyby latać.
Serio?
Nie wiem, ile lat Wiech żyje na świecie, ale mi już parokrotnie zdarzyło się zawieść na prognozie pogody. Przepowiednie na jutro lub pojutrze zwykle są całkiem trafne, ale te na przyszły tydzień to już rzucanie monetą.
Absolutyzm
Kolejny problem z argumentami Wiecha dotyczył przeszłości. Facet na poważnie wypowiedział zdania, że:
dokładnie wiemy, jaki panował klimat 10 tys. lat temu;
mamy całkiem precyzyjne schematy dotyczące pogody w 1600 roku.
Drugie zdanie było odpowiedzą na pytanie Korwina: skąd Wiech wie, jak wyglądała ziemia w tamtych czasach?
Ja też mam jedno pytanie. Jak ktoś, kto powołuje się na autorytet nauki, może z poważną twarzą wypowiedzieć zdanie: „dokładnie wiemy, jaki panował klimat 10 tys. lat temu”? Albo nawet w 1600 roku — bez różnicy.
Przecież takiego człowieka trzeba natychmiast wyśmiać.
O pogodzie panującej kilkaset lat wstecz dowiemy się jeszcze z dawnych dzienników i dokumentów, ale nawet wtedy mamy tylko przekaz słowny. Więc skąd weźmiemy dowody na potwierdzenie hipotez dotyczących tysięcy lat wstecz?
To również są zgadywanki. Mniej lub bardziej prawdopodobne zgadywanki.
Zauważyłem, że Wiech lubi wypowiadać się w stylu absolutnym, mimo że nie ma nic na poparcie swoich słów. Tylko teorie, hipotezy, wyciągane na siłę wnioski, ale żadnych twardych argumentów.
Ten człowiek nie ma pojęcia, czym jest nauka.
Nie rozpoznałby prawdziwego naukowca nawet wtedy, gdyby do niego podszedł i przywalił mu z liścia w pysk. Jednak nie przeszkadza to Wiechowi w pozowaniu na wielce oświeconego przodownika inteligencji.
Bonus: Jak ludzie od globalnego ocipienia ośmieszali się przez lata?
Jeśli uważasz, że globalne ocieplenie to nowa teoria, jesteś w błędzie. Jest z nami od dobrych kilkudziesięciu lat. Przyszła zaraz po teorii globalnego ochłodzenia, która nie była już specjalnie lotna, bo z roku na rok zaczęło robić się ciepło 😉
Przez te kilkadziesiąt lat pseudonaukowcy próbowali nam (ludzkości) sprzedać wiele kłamstw, które czas zweryfikował. Poniżej przytoczę kilka najciekawszych.
Na przełomie lat (o ile dobrze pamiętam) 70-80 ubiegłego wieku straszono nas topiącymi się lodowcami. Wielkie autorytety mówiły, że do 2000 roku Holandia znajdzie się pod wodą, bo tak bardzo podniesie się poziom mórz. Teraz mamy rok 2022, a Holandia dalej stoi tam, gdzie stała.
Jeszcze a propos lodowców: podobno miały się drastycznie zmniejszać, przez co biedne misie polarne powoli traciły miejsce do życia. Kolejna bzdura. Jeśli spojrzymy na powierzchnię lodowca dziś, wszystkie dane wskazują, że wzrosła, a nie zmalała.
Teraz coś nowszego — pamiętasz pożary lasów w Australii? One też miały wynikać z globalnego ocieplenia. Niestety narracja szybko upadła, bo okazało się, że za wszystkim stali zwykli, mało medialni podpalacze. Poza tym takie pożary w dużej mierze wynikają z zaniechań rządów, które nie przeprowadzają regularnych wypalań (ale to już inny temat).
I może jeszcze jeden przykład na koniec. Jakiś czas temu naukowcy odkryli, że rozgwiazdy umierają. To też miała być wina ocieplenia klimatu. Jednak dalsze badania wykazały, że po prostu zaraziły się jakimś wirusem, który je dziesiątkował.
A są ludzie, którzy dalej ślepo wierzą tym wariatom od globalnego ocipienia, bo „konsensus naukowy”.
Niebezpieczeństwo wiary w autorytety
Finał całej rozmowy był taki, że prowadzący program zaczął czepiać się Korwina o to, iż zabiera głos w tematach, które nie są jego specjalizacją. Co to jest za durny argument? Czyli co, potrzebuję dyplomu uniwersyteckiego z jakiejś dziedziny, żeby się na jej temat wypowiadać?
Nie mogę wytknąć komuś ewidentnej głupoty, bo nie mam papierka?
Taka naiwna wiara w autorytety doprowadzi społeczeństwo do zguby. Bo jeśli uwierzymy na słowo w każdą bzdurę, którą wypowie tzw. „naukowiec”, co stoi na przeszkodzie, żeby go opłacić? Przysłowiowe mafie, służby, loże mogą sypnąć dolarami, żeby naukowcy dopasowali dowody pod tezę, a nie tak jak powinno się robić — tezę pod dowody.
Na pewno znajdzie się mnóstwo pseudoekspertów, którzy dla pieniędzy zrobią kurwę ze swojej dziedziny nauki. Zaś ludzie i tak w te bzdury uwierzą, bo „autorytet”.
Zresztą argument „nie znasz się, to się nie wypowiadaj” jest stosowany wyłącznie w stosunku do tych, którzy podważają ogólnie przyjęty status quo. To tylko kolejna forma cenzury.
Na koniec warto dodać, że przy globalnym ocipieniu (podobnie jak przy pseudopandemii), każdy człowiek nauki z innym zdaniem jest uciszany. Nie ma wstępu do mediów, obcina mu się pieniądze na badania i cenzuruje na inne sposoby.
Tak nie wygląda nauka.
Tak wygląda kult.
Podsumowanie
Ktoś kiedyś powiedział: „strzeż się czyjejś wiedzy”. To święta prawda, dlatego zachęcam cię, żebyś nikomu nie wierzył na słowo — nawet mnie. Dowiedz się samodzielnie, o co chodzi. Dzięki temu będziesz mieć pewność, że nikt tobą nie manipuluje, bo zdobyłeś wiedzę na własną rękę.
Papierek profesora czy doktora o niczym nie świadczy, a już na pewno nie o tym, że ten człowiek jest mądrzejszy od ciebie. Ponadto nie masz gwarancji, że taki osobnik nie wykorzysta swojego autorytetu, by cię oszukać.
Myśl za siebie i kwestionuj to, co usłyszysz.
Jak mawiał pewien filozof: „jeden głupiec jest w stanie zadać więcej pytań, niż dziesięciu mędrców potrafi znaleźć odpowiedzi.”
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Dowiedz się więcej:
Drama: Sekta naukowców w ogniu krytyki, czyli Jakub Wiech vs Otoka
https://www.youtube.com/watch?v=sHqZeSWqFSI
Pan Wiech ma problemy z wytłumaczeniem za co żyje 🙂 kto go finansuje. A jak wiadomo sponsor jak płaci to i wymaga.
Zachęcam Cię do wzięcia swojej rady do serca. Ściągnij sobie dane o pogodzie w jakimś mieście Polski na przestrzeni ostatnich 60 lat i sprawdź jak zmieniła się temperatura. Nie ufaj kazdemu, nawet sceptykom katastrofy klimatycznej.
1) klimat to nie pogoda. Pogoda jest chwilowa, a klimat jest długoterminowy. Podobnie w czasie paniki trudno jest przewidzieć co zrobi indywidualny człowiek, ale dobrze można przewidzieć co zrobi tłum jako zbiorowość.
2) klimat na tysiące lat wstecz można szacować na wiele sposobów, między innymi słojów drzew, składu wiecznej zmarzliny (w lodowcach i lądolodach), skamieniałości. Pogodę na 500lat wstecz znamy z zapisów. Oczywiście pomiary wtedy nie były idealne, tak jak za 500 lat (o ile ludzkość przetrwa) będą traktować nasze urządzenia pomiarowe
3) podwyższenie temperatury i zmniejszenie się ilości oraz objętości lodowców jest obiektywnym i zmierzonym faktem. [1][2]
Jeszcze rozumiem, że można się spierać, że nie jest to wywołane działalnością czlowieka (choć nie ma to sensu w obliczu przeważających dowodów).
[1] https://climate.nasa.gov/vital-signs/global-temperature/
[2] https://en.m.wikipedia.org/wiki/Retreat_of_glaciers_since_1850
1) Tak, na pewno można przewidzieć, co się wydarzy za 100-200 lat ;D Dlatego wszystkie dotychczasowe przewidywania klimatystów dziwnym trafem były błędne.
2) O zapisach przecież wspominałem. A szacowanie klimatu na tysiące lat wstecz to tylko szacowanie — i nic więcej. Jeśli ktoś mówi, że wie na pewno, żaden z niego człowiek nauki, tylko zwykły propagandysta.
3) A to ciekawe, chyba masz jakieś nieaktualne dane na ten temat. Z tego co wiem, powierzchnia lodowca w ciągu ostatnich lat regularnie się zwiększa.
4) Mogę się mylić, bo nie śledzę tematu dokładnie, ale jeszcze żadnych solidnych dowodów wpływu człowieka na zmiany klimatu nie widziałem.
1) oczywiście, że to jest trudne i obarczone błędem. Z reguły prognozy są robione do 2050 roku, czyli 30 lat, ew 2100
2) każdy pomiar jest szacowaniem. Czasem może być lepszym, czasem gorszym ale każdy nie jest idealny. Nawet jak badasz aktualną, chwilową temperaturę najlepszym termometrem to jest to oszacowanie lokalnej okolicy termometra, na podstawie której ekstrapolujesz na większy obszar.
3) jest pare, które się powiększa, ale sumarycznie się zmniejszają. Jeżeli masz inne dane to zaprezentuj, ja podesłałam linka do badań nasa