Zostawiła cię dziewczyna? Zanim odpalisz playlistę smutnych piosenek i będziesz wpatrywał się w ścianę lub sufit pokoju, przeczytaj ten tekst, bo mam dla ciebie dobrą wiadomość:
Nigdy nie byłeś w lepszej sytuacji życiowej!
Nie, nie zwariowałem. Ból rozstania jest najlepszym momentem, byś zastanowił się nad sobą i znalazł odpowiedzi na kilka pytań. Pierwsze i podstawowe brzmi: „dlaczego boli?”
Natomiast drugie (bardzo bliskie poprzedniemu) jawi się następująco: „dlaczego jestem tak wielkim tchórzem, że próbuję przed bólem uciec?”
Jest jeszcze kilka bardziej szczegółowych, ale zostawimy je sobie na główną część artykułu.
Dlaczego boli?
No właśnie, dlaczego? Przecież zerwaliście tylko związek, nikomu nie stała się krzywda. Niczego sobie nie obiecywaliście (chyba że mówimy o związku małżeńskim), więc czemu czujesz się poszkodowany?
Wbrew pozorom to bardzo istotne pytania, nad którymi warto się zastanowić.
Nawet jeśli rozstanie jest wynikiem zdrady, wciąż obowiązuje ta sama odpowiedź: niczego sobie nie obiecywaliście. Prawdę mówiąc w takiej sytuacji powinieneś jeszcze jej podziękować, że zawczasu udowodniła, że nie zasługuje na zaufanie. Lepiej teraz, niż po ślubie.
Jednak odchodzimy od sedna sprawy. Mieliśmy szukać odpowiedzi na pytanie:
Skąd ten ból?
Bliżej prawdy byłaby osoba, która poruszyłaby kwestię przywiązania.
Przywiązałeś się do dziewczyny, więc gdy odeszła, czujesz stratę. Ale co to znaczy „przywiązać się” do kogoś? W gruncie rzeczy tyle, że inwestujesz w tę osobę czas i emocje. WIĄŻESZ się z nią emocjonalnie.
Tu od razu rodzi się pytanie: po co to robisz?
Jakiś wyrywny inteligent powiedziałby, że nad tym się nie panuje. W końcu chodzi o emocje.
Mimo że pozornie miałby trochę racji, prawda jest inna. Emocjonalne przywiązanie nabiera siły dopiero wtedy, gdy pójdziesz z nią do łóżka. Bardziej dotyczy to kobiet, ale mężczyźni również padają ofiarą tej więzi.
Pary, które nie wplątały się jeszcze w intymną relację, zwykle dużo mniej cierpią z powodu rozstania (ale to temat na inny artykuł).
Gdy sypiasz z kobietą, twój mózg wiąże z nią uczucie przyjemności. Nie ma tutaj żadnej tajemnicy ani romantycznej miłości. Jest tylko proste, prymitywne, biologiczne równanie:
Kobieta = seks = przyjemność
Dlatego gdy kobieta cię zostawia, odcina źródło przyjemności. W efekcie czujesz wewnętrzny „ból” — jak narkoman, który stracił dostęp do narkotyku.
Nie cierpisz z powodu niespełnionej miłości.
Nie cierpisz dlatego, że straciłeś tę konkretną osobę.
Chodzi tylko i wyłącznie o twój egoistyczny ból po utracie źródła przyjemności. Dziewczyna poprawiała ci humor, a teraz tego nie robi. Efekt? Czujesz się zdradzony, porzucony, etc.
Nie tylko seks?
Już słyszę, jak odzywają się „święci” faceci: „tu nie chodzi tylko o seks, miło spędzaliśmy razem czas” albo „mamy podobne poczucie humoru” czy coś tam jeszcze. Jeżeli też tak myślisz, zadaj sobie jedno, ale to bardzo ważne pytanie:
Gdyby wyeliminować seks, czy chciałbym być z tą kobietą?
Tylko szczerze, panowie! I tak wszyscy wiedzą, że większość z nas zgadza się na te spacery, kolacje, seanse kinowe, wycieczki i inne tylko w jednym celu 😉
Tak tak, drogie panie. Tu nie chodzi o waszą wyjątkową osobowość, więc nie wmawiajcie sobie, że jesteście takie cudowne i oryginalne.
Ale wracając do tematu…
Rzeczywiście poza seksem istnieje jeszcze sfera życia codziennego (notabene o wiele obszerniejsza), w której twoja dziewczyna prawdopodobnie grała ogromną rolę — i faktycznie możesz za tym tęsknić. Tak samo jak brakowałoby ci kumpla, z którym widywałeś się codziennie, ale nagle wyjechał.
Jednak wciąż operujemy z pozycji egoistycznego braku przyjemności, którą „jeszcze wczoraj miałem”. Nie chodzi o konkretnego człowieka, tylko o to, co ci dawał.
Jeżeli rzeczywiście zależałoby ci na danej osobie, życzyłbyś jej jak najlepiej — czy jest z tobą, czy nie.
Była całym moim światem
Istnieje jeszcze jedna grupa mężczyzn, która prawdopodobnie najbardziej cierpi z powodu rozstań. To faceci, którzy czerpią poczucie własnej wartości od kobiety, z którą są.
Prawdopodobnie masz kilku kumpli, którzy „nie wyobrażaliby sobie życia bez niej”. Albo takich, którzy chwalą się wszystkim, „jaki piękny towar wyrwali”.
Sam miałem kolegę, który wprost mówił, że on bez kobiety robi same głupstwa. Dlatego potrzebuje jej, żeby go doprowadziła do porządku.
Chyba nie da się jaśniej powiedzieć „szukam zastępczej mamusi” 😉
Żarty żartami, ale jeśli kobieta jest dla ciebie źródłem wartości i stawiasz ją na piedestale, masz poważne problemy z głową. Naprawdę powinieneś przemeblować swoje myślenie, bo z takim nastawieniem dołączysz do grona facetów, którzy po rozstaniu skaczą z 10. piętra.
Kieruj się jedną prostą, ale za to bardzo ważną zasadą:
Kobieta jest dodatkiem do męskiego życia, nie jego głównym celem.
Dzięki niej unikniesz wielu zawodów i cierpienia.
Dlaczego próbujesz uciec przed bólem?
Skoro wyjaśniliśmy już sobie, dlaczego boli, teraz przejdźmy do kolejnej sprawy. Mianowicie: dlaczego jak tchórz uciekasz przed cierpieniem, zamiast stawić mu czoła?
Co mam na myśli? Zauważ, że większość ludzi po rozstaniu próbuje za wszelką cenę uśmierzyć swój ból.
Robią to na różne sposoby:
jak najszybciej szukają nowego związku,
uciekają w alkohol i inne używki,
dużo częściej niż wcześniej spotykają się ze znajomymi,
imprezują, podróżują, etc.,
rzucają się w wir pracy (ten wariant przynajmniej jest produktywny).
Wszystko po to, żeby uratować swoje ego, które już nie może karmić się obecnością drugiego człowieka. Tacy ludzie czują po rozstaniu pustkę i próbują ją jak najszybciej wypełnić.
Rzucam ci wyzwanie: nie rób tego.
Zamiast uciekania przed bólem, przyjmij go, a nauczysz się czegoś o sobie. Nie ma lepszego momentu na refleksję.
Zastanów się, skąd to całe cierpienie, skoro obiektywnie nic ci nie dolega. Dziewczyna była dla ciebie zbyt ważna? Gdy cię zostawiła, twoje ego poczuło się urażone? Tak naprawdę tęsknisz za nią, czy za przyjemnością, którą ci dawała?
To tylko kilka pytań, które przyszły mi w tej chwili na myśl, ale może ich być o wiele więcej.
Zadaj je sobie i dowiedz się czegoś o tym, kim naprawdę jesteś. Co się kryje za tą fasadą, którą codziennie przedstawiasz światu.
Prawdę mówiąc nie zrobisz w swoim życiu nic ważniejszego.
Staw czoła cierpieniu i naucz się czegoś!
Słyszałeś powiedzenie: „poznaj siebie, a poznasz cały świat”? Jest w nim sporo prawdy. Gdy zrozumiesz, co kryje się w tobie, lepiej zaczniesz pojmować innych ludzi i prawdziwe powody ich zachowań.
Co więcej, zgłębienie tych rzeczy umożliwi ci uniknięcie podobnych problemów w przyszłości.
Kolejne rozstania (jeśli do nich dojdzie) nie będą bolesne, bo bardziej zdroworozsądkowo będziesz podchodził do związków. Nie będziesz czerpał poczucia własnej wartości z kobiety, ani wykorzystywał jej jako głównej rozrywki w życiu.
Twoje nastawienie przejdzie w tryb: „dobrze kiedy jest i dobrze kiedy jej nie ma”.
Może dla ludzi wychowanych na komediach romantycznych nie brzmi to aż tak atrakcyjnie, ale dla zdrowia duchowego i psychicznego jest zbawienne. Tym bardziej, że uodpornisz się na wiele kobiecych manipulacji.
Ostatnim, ale nie mniej ważnym argumentem za przyjęciem bólu jest fakt, że zobaczysz swoje błędy/wady. Może coś jest z tobą nie tak, że przez nią cierpisz? Nic się w twoim życiu nie dzieje, więc ona była największą wartością? Nie masz o sobie dobrego zdania i dlatego drugi człowiek jest źródłem twojej pewności siebie?
Wszystkie te kwestie powinieneś rozważyć, zanim rzucisz się w wir kolejnego związku.
Podsumowanie
Jak widzisz, cierpienie po rozstaniu może być najlepszym okresem w twoim życiu. Jedynym warunkiem jest odważne stawienie mu czoła.
Tylko w ten sposób rozwiniesz się i dorośniesz.
Alternatywą jest ucieczka w puste rozrywki, które może nawet złagodzą ból, ale za to odbiorą ci szansę do wyciągnięcia ważnych życiowych nauk z przeszłości. W efekcie szybko zauważysz, że znów popełniasz te same błędy.
Chyba nie chcesz po raz kolejny słuchać smętnych piosenek i gapić się w ścianę? 😉
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Zdjęcie wpisu autorstwa Alena Darmel
Fajnie, że wróciłeś z regularnymi wpisami.
Miło mi! Jeśli praca na to pozwala, staram się pisać regularnie
Krótki, ale świetny artykuł.
Przeżywam właśnie to co w artykule. I ciężko mi z tym sobie poradzić. Ciągle czuję pustkę.
Chciałbym opisać to, co mi się przydarzyło. Chociaż w wielkim skrócie.
Byłem w związku 13 lat. Czas rozwodu, dzieci itd. Po roku czasu znalazłem na Tinderze kobietę, z którą czułem się rewelacyjnie. Szczególnie w łóżku. Godziny mijały nam tam jak minuty. Czasami jest tak, że jak coś robimy nie wiemy kiedy ten czas minął. Totalne zatracenie czasu.
Ta kobieta była empatyczna i troskliwa. Dają coś czego po rozwodzie potrzebowałem a czego nie dostałem w poprzednim związku. Z czasem jednak zauważyłem, nawet gdy było dobrze, że ona baaardzo lubi seks. Mogła to robić non stop. Mówiła, że seks jest dla niej ważny. Miała wiele zabawek, i była w łóżku bardzo temperamentna. Jak ona lubiła siebie określać ” jest sama swoja” i bardzo silna, i chciała znaleźć faceta co najmniej tak silnego jak ona. Podejście jej światopoglądowe bardzo otwarte. Bywało, że wspominała o swoich byłych. Czas przy niej był również świetny. Być może właśnie czerpałem od niej wiele by podbudować swoje poczucie wartości. Teraz idę do wojska i jej często komunikowałem, że może być tak, że nie będziemy się widzieli itd. a ona, że nie wie czy wytrzyma te 3 tygodnie, gdy będę na poligonie. Wytrzymała, gdy na miesiąc pojechałem do Niemiec, tak myślę. Cały czas mieliśmy ze sobą kontakt. I wtedy zaczął się wkradać u mnie brak zaufania. Gdy się spotkaliśmy pierwsze razy zobaczyłem u niej prezerwatywy w w szufladzie Skyna. Zużyliśmy wszystkie, gdy mieszkała niedaleko Warszawy. Potem się przeprowadziła i któregoś dnia zobaczyłem kolejne, a ogólnie używaliśmy dyrexa. Trapiło mnie to, nie wiem na ile z powodu braku zaufania do siebie a na ile coś zaczęło mi w niej nie pasować. Nie mówiąc jej wprost o tym moje zachowanie i komunikacja na ten temat zmieniła moje zachowanie. To był mój błąd komunikacyjny. W końcu zapytałem skąd te prezerwatywy skoro używamy durexa. Nie spodobało się jej to. Odpowiedziała, że po byłym związku nie będzie przecież wyrzucać prezerwatyw. Ogólnie zacząłem dostrzegać, że nie przyjmuje tak do końca czyjegoś punktu widzenia. Była owszem empatyczna i troskliwa bardzo. Zwracała uwagę na stan emocjonalny i próbowała wspierać w różnych sytuacjach. Ale wciąż miałem dziwne poczucie braku zaufania. Ogólnie często się śmialiśmy, żartowaliśmy głupio, tarzalismy się że śmiechu po podlodze i to było genialne. Bardzo inteligentna i madra. Samoświadomość swoich emocji, choć z czasem myślę, że nie do konca. Mówiła mi, że kiedyś była ma terapii by zapanować nad swoimi emocjami, no reagowała czasami zbyt emocjonalnie. Gdy ktoś się jej przeciwstawiał? Bo wydaje mi się, że lubi postawić na swoim. Mieć swoje zdanie na piedestale. Niby komunikowała, ale czasami, gdy wyrażałem swoje emocje i obawy ona polemizowała z nimi, nie prowadząc dialogu tylko dyskusje kto ma rację. Więc znowu tylko pisząc ze sobą nie wiedzieliśmy się jakieś dwa tygodnie. Sprzeczki pisemne, brak zdecydowania z mojej i z jej strony. Gdy ja znowu odwiedziłem i zaczęliśmy się po tych dwóch tygodniach spotykać znowu zobaczyłem u nie prezerwatywy Skyna, a przecież używaliśmy durexa. Nie zapytałem jej o to by nie zranić. Często nie chcemy o czymś mówić lub owijamy w bawełnę by nie zranić. To nie dobre. Więc pewnego razu znowu o to zapytałem w bardzo nie miłej atmosferze po tym, jak pojechaliśmy do jej rodzinnego miasta na urodziny jej koleżanki, z która mieszka, a pojechaliśmy z jej szwagrem i siostrą. Zatrzymaliśmy się u jej mamy, więc poznała mnie ze swoją rodziną. Moja też raz widziałam. Dodam, że spotykaliśmy się przez 6 miesięcy. Na tej imprezie było wszystko ok. Tańce, przytulaniec przy ognisku. Było z 15 osób. Nagle wszyscy odeszli od ogniska i ja zostałem sam z dwoma dziewczynami. Trochę pogadałem. Wróciłem do altanki a ona siedziała ze swoim szwagrem i siostrą. Założyłem jej kaptur na głowę, no siedziska do mnie tyłem na fotelu. Nic. Coś powiedziałem i zobaczyłem jej wzrok. Dodam, że miała te dni. Coś powiedziałaś uszczypliwe go i zaczęli się śmiać. Jak to o a często powtarzała, że nie jest złośliwa tylko szczera, ale jakoś nie zawsze tą szczerość ubierała w odpowiednie słowa. Dziwnie się poczułem. Potem chciała porozmawiać na osobności a ja ją zbyłem machnięciem reką. Byłem podchmielony. Poszedłem do ubikacji a ona stała pod drzwiami i zapytała czy wszystko dobrze. Ale nie chciałem z nią rozmawiać, co powinienem zrobić. To na pewno. Przytulić i znaleźć miejsce na jej emocje, ale czy ona też nie powinna, nawet mając te dni i nimi się zasłaniając jakiś inaczej zareagować. Po tym wszystkim umówiliśmy się na spotkanie u niej. W ten dzień wyszła po pracy z „ziomkami” jak ona to określa do knajpy. Pod blokiem czekałem na nią 50 minut, mimo, że wiedziała o której będę. Wtedy zacząłem palić papierosy. Napisała mi, że będzie za 15 minut, a ona bardzo nie lubi tego zapachu. Więc specjalnie zapaliłem, tak, po złości, wiedząc że już jedzie o podjechała pod blok. W domu powiedziała, że przecież wiem, że nie lubi tego zapachu a ja na to, i tak tu moje ego wypaliło, że to objaw braku szacunku, że tyle czekałem, konia na jej miejscu i to powiedziałem, to bym wstał i pożegnał się z towarzystwem, bo moja kobieta przyjeżdża. Dojeżdżałem do niej 55 km. A ona, że myślała, że ja zajdę jeszcze do galerii po drodze jak zwykle. Napisałem, że będę 21.30 ona zaś była 22.30 . Dojeżdżałem autobusem. Myślała, że będę w mieście 21.30, jak rzekła a u niej później. Wtedy wypaliłem skąd te ponowne prezerwatywy. Że kupiła bo lubi Skyna, bo są z wypustami itd. więc wziąłem jednego i rozpakowałem przy niej rzucając na łóżku. Zapytała czy jej ufam. Nie potrafiłem powiedzieć, że tak, skoro odpowiedź brzmiała nie i ona ciężko przeszła mi przez buzię. Rozpłakała się okropnie. Że to są jej granice,bo kiedyś mocno kochała i 3 miesiące z tego się leczyła, że zasugerowałem, że zdradza i tak wiele godzin na łóżku płakała, ja również, bo czułem się winny, że tak to zakomunikowałem. Ona, że to koniec. Autobusu już nie miałem i chciałem wynająć hostel, że tak będzie lepiej. A ona abym został i spaliśmy w przytuleniu. Na drugi dzień, gdy pojechałem doszła do wniosku, że to koniec, że pracowała nad tym aby jej granice nie były przekraczane. Że dała mi szansę za pierwszym razem, gdy pytałem o prezerwatywy. Za drugim na urodzinach, że teraz to za dużo. I tak piszemy do siebie, próbujemy zerwać ta więź, ale i jej i mi trudno. Pisząc do mnie po drinkach dała do zrozumienia nie wprost a między wierszami, aby spotykać się na sex, na schadzki, no on był taki, że dostawaliśmy drgawek. Tak jakby ciężko było jej z tego zrezygnować. Spotkaliśmy się, po rozmowie poszliśmy do łóżka ale to już nie było to. Przerwaliśmy po paru minutach. Z mojej i jej strony jakaś więź została zerwana. A ja mam tak, że aby przespać się z kobieta muszę najpierw czuć więź emocjonalna. Nie potrafię inaczej. Potem znowu pisanie, przepychanki pisemne Spotkanie na obiedzie aby zakończyć relacje w normalny sposób. Znowu pisanie i przepychanki, tym razem wyczuwalne manipulację emocjonalne z jej strony, poczucie zranienia. Nie wiem jak to zakończyć, bo w środku czuje silne uczucie do niej. Ale zastanawiam się skąd aż taka zazdrość. Niewątpliwie będę musiał coś z tym zrobić, aby nie miało wpływu na następne relacje. Tylko byłem w związku 12 lat z pierwszą partnerka, mam teraz 35, i wiem, że to nie miłość była, potem dzieci nas trzymały, ale do niej miałem zaufanie. Wręcz byłem pewien, że ona nie potrafiłaby zdradzić. Chodzi o moje poczucie. Z braku miłości do niej? Bo jak jest miłość to i zazdrość? „Obecna była partnerka” powiedziała, że skoro nie wiem jaki ona ma kręgosłup moralny…tylko czasami zachowywała się tak otwarcie. Wiedziała nawet co to gang bang:), czyli oglądała trochę porno i ja nie mam nic do tego, bo sam kiedyś nagminnie oglądałem. Czasami miałem wrażenie, że nie mogłem przy jej się wyrazić. Że chciałem być takim jakim chciałem aby ona mnie widziała ( to już zapewne mój problem). Czasami wydawało mi się, że jest egocentryczna z próbą ustawiania mnie pod siebie. Ale najbardziej ciągle myślałem o tej jej „ja nic nie muszę”, ” jestem sama swoja”, otwartość seksualna. Dodam, że od małego sporadycznie widywała się z ojcem a umarł, gdy miała 18 lat. Alkocholik. Powiedziała, że mam brak zaufania do samego siebie i, że powinienem iść na terapię. Nie neguje tego, bo czuje, że powinienem…Ale ciągle siedzi we mnie ten brak zaufania pod kątem jej otwartości na sex. Oczywiście nie okazywała tego poza sypialnią. W pewnym momencie miałem też wrażenie, że szydzi że mnie, bywała uszczypliwa i złośliwa. Jak ona to ujęła, nie można wszystkiego mówić wprost ludziom stąd podchodzi do tego śmiechem. Bardzo często stresowe sytuację zabijaka śmiechem i żartami, to w sumie dobre, aby się nie kłócić a coś zakomunikować. Tylko ja już dużo wcześniej miałem wrażenie, że jestem manipulowany i zadawałem sobie to pytanie. Chciała mnie zmienić? A na pierwszym spotkaniu z klubu bilardowego zaproponowałem klub taneczny. Upiliśmy się i pocałowałam ją, potem to już było dosłownie lizanie się. Po wyjściu chodziliśmy za rękę. Mnie jak weszła do środka i ujrzałem ja pierwszy raz to mnie strzeliło. Uwielbiam to co naturalne, a ona właśnie była naturalna z lekkim makijażem, nie ubrana wyzywająco. Chciałem do niej jechać. Jak ona ujęła, ma zasadę, że na 1 spotkaniu nie. Na drugim już był sex u niej. Ja wiem, że to co piszesz w tym artykule to prawda. Tylko, gdy wchodzą w rachubę silne uczucia to już nie tak łatwo powiedzieć stop. Pisze o tym by się wygadać, bo jest mi bardzo ciężko, a przycisk ciężko mi znaleźć z odpowiednią wiedzą na tego typu tematy i może chce trochę poczytać, jaką okrutna prawdę napiszesz. Z pewnością przeczytałeś się więcej książek ode mnie. Ja dopiero zacząłem o tym wszystkim czytać. O relacjach i kobietach.
Cześć,
Postaram się nie rozpisywać za bardzo, żeby odpowiedź była zrozumiała. Przede wszystkim zacznijmy od tego, że umawiałeś się z kobietą, która na dzień dobry informowała, że jest „samowystarczalna”, była w co najmniej kilku innych związkach i do tego lubi seks. Już sam ten zestaw powinien dać Ci do zrozumienia, że to nie jest osoba godna zaufania.
Z zasady żaden człowiek, który spędza czas na przygodnych znajomościach seksualnych, nie jest godzien zaufania. Nieważne, czy mówimy o mężczyznach, czy kobietach. Jednak na kobiety taki styl życia działa szczególnie destrukcyjnie.
Poza tym chyba żadnej wierności sobie nie obiecywaliście, a Twoja żona to nie była, więc i o zdradzie ciężko mówić. Patrząc na jej emocjonalną reakcję przy konfrontacji i zwalanie winy na Ciebie można mieć jakieś podejrzenia, ale na gorącym uczynku jej nie przyłapałeś, więc pewności nie ma.
Dodałbym jeszcze, że jej zachowanie (jako całokształt) sugeruje poważne problemy z samym sobą.
Musisz też wziąć pod uwagę, że seks działa na mężczyznę jak narkotyk. Dlatego dużo kobiet wykorzystuje go, żeby „usidlić” faceta, a gdy już się to uda, zaczyna mu dawkować narkotyk. Innymi słowy, wykorzystuje seks jako broń przeciwko mężczyźnie.
Ale musisz też zastanowić się nad sobą. Nie wiem, dlaczego się rozwiodłeś i ile lat mają Twoje dzieci, ale jako ojciec powinieneś przede wszystkim myśleć o nich. Być dla nich przykładem do naśladowania. Być dostępnym, kiedy Cię potrzebują, zamiast zajmować się jakimiś ladacznicami.
Jakbyś miał jakieś konkretne pytania, pytaj. Bo tak to mogę co najwyżej napisać ogólną odpowiedź.
Dziękuję za odpowiedź. Nie traktuje każdej opinii zero jedynkowo. Nasza perspektywa jest zawsze naszą. Ale to co napisałeś układa się w pewną całość. W ten dzień kiedy zrobiłem to z prezerwatywą rozpakowując ja i rzucając na lóżko, i jak powiedziała abym został u niej i się do niej przytuliłem na łyżeczkę , ona odsłoniła koszulę nocną ukazując majtki koronkowe jakby chciała abym coś podziałał. Nic nie zrobiłem, bo chciałem ją tylko przytulić i tak zasnąć. Twój komentarz daje do myślenia.
Jesteś w stanie jeszcze coś dodać na temat jej zachowania? Charakteru na bazie mojego komentarza?
Pytam, bo chce to zrozumieć czemu tak źle się czuje po tym rozstaniu oraz nie wchodzić w przyszłości do tej samej rzeki, bo z pewnością z jakiś względów osobowościowych przyciągnąłem ja do siebie.
Mógłbym jeszcze dodać, że jej postępowanie ma na pewno sporo wspólnego z problemami z ojcem. Kobiety bez ojca labo z marnym przykładem ojca często kończą jako ladacznice.
A czujesz się źle, bo zrobiłeś sobie z niej boga i jesteś uzależniony od emocji z nią związanych. Teraz przeżywasz to samo, co narkoman na odwyku.
Nie wiem, na ile względy osobowościowe wchodziły w grę. Skoro ona prowadzi taki rozwiązły tryb życia, może wystarczyło tylko to, że jej się spodobałeś.
Dużo ćwiczę, więc posiadam sylwetkę. Znowu mi się to układa w całość. Mówiła, że przestanie chyba wybierać facetów z szerokimi barami…Masakra ile zaczynam dostrzegać też w samym sobie rzeczy do przerobienia po takiej relacji, żeby coś przepracować, ale też ustrzegać się pewnych kobiet, lub w porę powiedzieć do widzenia. To początek drogi, ale dostrzegam w jakim kierunku iść. Dziękuję.
Nie ma sprawy, jakbyś miał jeszcze jakieś pytania, jestem do dyspozycji.
Ok. Wybacz za słownik i błędy. Mam nadzieję, że to co napisałem jest w miarę zrozumiałe.
Czy jest jakiś inny sposób porozmawiania z Tobą nie w komentarzach?
Jest. W zakładce „kontakt” jest mój mail. Poza tym ludzie czasem piszą do mnie na FB
Bardzo rzeczowo, trochę brutalnie i w punkt. Mam już troche lat, wiele zwiazków za sobą które rozpadły się z różnych przyczyn. Każde rozstanie i ból z nim zwiazany jest okazją do refleksji i zastanowienia się. Absolutnie zgadzam się że nie można od kobiety uzależniać swojego szczęścia. Wówczas jesli ona odejdzie to świat Ci się zawali. A odejdzie na pewno bo facet który jest na niej „uwieszony” nie jest partnerem tylko pieskiem. A ona nie chce pieska wdzięcznego za każdy ochłap przez nią rzucony i każde pogłaskanie, tylko chłopa z krwi i kości. Takiego co wie do czego służy srubokręt i młotek, oraz (przede wszystkim) takiego co nie da sobie wejść na głowę, zmanipulować i uzależnić. Takiego co nie będzie się wahał walnąć pieścią w stół, powiedzieć „nie toleruje takich gierek” i naprawdę odejść , jeśli ciągle będzie próbowała.
Nie do końca zgadzam się z tym uproszczeniem że facet potrzebuje tylko (albo głownie seksu). To nieprawda. Nie dlatego że jestem „taki romantyczny” tylko dlatego że gdyby tak było w ogóle nie wikłalibyśmy się w zwiazki. Każdy „przeciętny” facet może bez trudu znależć partnerkę do bzykania, i nie musi wygladać jak Ryan Gossling. Ba….mozna sobie nawet za niewielką cenę wynajać piekną dziewczynę, która zrobi to co facet bedzie chciał i nie bedzie ją bolała głowa, nie bedzie musiał z nią jechać na zakupy, na obiadek do mamusi. I wyniesie to duzo taniej niż randki itd, nie mówiąc już o małżeństwie. Gdzie tu logika? Po co w takim razie wchodzimy w ogóle w związki????
Niestety powieliłeś to stereotyp rozpowszechniony też wsród kobiet niestety, że facet potrzebuje „żarcia i seksu”. Czy mówiać inaczej potrzebna jest „dupa i zupa”. Co za bzdura??? Poza totalnymi pierdołami życiowymi KAŻDY facet potrafi sobie ugotować żarcie, a jak nie to potrafi pójsc do baru i za 30-40 pln najeść sie do syta. Kobietę chetną na numerek też znajdzie, a jeśli akurat nie to również może sobie seks kupić za bitety NBP
Niestety przez ten stereotyp kobiety nagminnie probują manipulować nami przez „reglamentowanie” żarcia (czasami) i seksu (często)
Ileż to razy moja Pani była sfochowana, nieszczęsliwa, nie wiadomo i co chodzi, ale była nieszczęsliwa (bo jej rycerz nie zrobił czegoś co wg niej powinien się domyślić i zrobić i ją uszczęsliwić). Życzyłem miłego wieczoru i odchodziłem. Po kilku godzinach miałem łkające wiadomości z przeprosinami, zaproszenie na kolację. Gdy łaskawie przyjmowałem zaproszenie moja skromna gospodyni/matka/polka witała mnie ubrana w super seksowne ciuszki i zazwyczaj nawet tej dobrej kolacji nie mogłem skończyć w spokoju bo zachowywała się jak kotka w rui.
Po paru razach nauczyła się że pewnych granic nie może przekraczać i związek stał się bardziej harmonijny, szczery i spokojny, a jej tendencje do manipulacji znacznie osłabły
Oczywiście dodam tylko że nauczyłem się tego dopiero po kilku związkach, które się rozpadły własnie dlatego że robiłem wszystko nie tak. Gdy ona była sfochowana bez żadnej przyczyny, ja próbowałem jej przychylić nieba i ją uszczęsliwić (co powodowałe dałszą eskalację jej „nieszczęscia”). Az w końcu mnie rzucała bo „jesteś wspaniałym, dobrym facetem, ale ja nie wiem co czuje. Jesteś dla mnie za dobry, zasługujesz na kogoś lepszego niż ja”
Musisz jednak wziąć pod uwagę, że zdecydowana większość mężczyzn nigdy w życiu nie skorzystałaby z usług prostytutki. Facet musi naprawdę nisko upaść, żeby w ogóle poważnie rozważać taką możliwość, a co dopiero ją urzeczywistnić. Dlatego kiedy chce sobie ulżyć, albo ogląda porno, albo ładuje się w związek (dłuższy lub krótszy). Stąd moje stwierdzenie, że gdyby nie seks, mężczyźni nie byliby tak zainteresowani kobietami.
Jeszcze dodam, że stereotypy nie biorą się znikąd. Dlatego kobiety potrafią skutecznie manipulować mężczyznami za pomocą seksu i jedzenia. Jeśli więc chcą jakiegoś udobruchać, zachowują się tak, jak opisujesz.