Dzisiaj obalimy popularne feministyczne kłamstwo. Tak wiem, że nikt (przynajmniej nikt normalny) nie przejmuje się tymi wariatkami jakoś szczególnie, ale i tak warto pochylić się nad tematem. Dlaczego? Bo badania, które przygotowałem, są całkiem ciekawe i chciałbym je przytoczyć. A że przy okazji utrzemy nosa paru niestabilnym psychicznie osobnikom płci żeńskiej (bo kobietami trudno je nazwać)…
To tylko dodatkowy plus 😉
Temat jest o tyle ciekawy, że dotyczy męskiej uczciwości i prawdomówności. Słyszałeś zapewne wiele razy z ust feministek, jakimi to gnojami i kłamcami są mężczyźni, przez co nie można im ufać. Otóż okazuje się, że to też jest bzdura. I mam na to papiery.
Także bez zbędnego gadania przejdźmy do konkretów.
Badanie 1: Męscy mężczyźni mniej kłamią
W jednym z badań naukowcy postanowili sprawdzić wpływ testosteronu na skłonność mężczyzn do uczciwości. Jego rezultaty dla niektórych mogą być zaskakujące.
Wykazano bowiem, że testosteron zmniejsza tendencję do kłamstwa z pobudek egoistycznych (czyli dla własnego zysku).
Aby tego dowieść, naukowcy podzielili mężczyzn na dwie grupy:
- pierwsza otrzymała dawkę testosteronu,
- druga przyjęła placebo.
Później obie grupy wykonały proste zadanie na punkty, na koniec którego uczestnicy sami podawali swój wynik. Na jego podstawie mieli otrzymać nagrodę. Co ważne, mogli swobodnie kłamać — bez obaw, że ich oszustwo wyjdzie na jaw.
Okazało się, że grupa testosteronowa o wiele rzadziej podawała wysokie wyniki. Co prawda kłamstwa się pojawiały, ale nie były tak daleko idące.
Co to oznacza? Że męscy mężczyźni (z wyższym poziomem testosteronu) mają o wiele mniejszą tendencję do kłamstwa dla zysku, niż ich zpizdołowaceni konkurenci.
Ale jestem zaskoczony (tak naprawdę to nie).
Badanie 2: Męscy mężczyźni nie są konformistami
W kolejnym badaniu analizowano zachowania prospołeczne — te, które przybieramy, gdy jesteśmy obserwowani. Następnie porównywano je do tych, które prezentujemy, będąc samemu.
W eksperymencie wzięło udział 192 mężczyzn. Również podzielono ich na dwie grupy, z których jedna otrzymała jednorazową dawkę testosteronu, a druga placebo. Następnie uczestnicy przystąpili do zadania, które miało określić ich gotowość do zachowań prospołecznych (zwłaszcza tych, które mogłyby poprawić ich wizerunek w oczach innych).
Wykonali je dwukrotnie:
- raz w obecności publiczności,
- drugi raz samodzielnie.
Rezultaty były jednoznaczne.
Okazało się, że testosteron całkowicie eliminuje strategiczne, fałszywe zachowania prospołeczne. Co ważne, hormon ten nie zakłócał procesu uczenia się przez wzmocnienie. Zamiast tego zmieniał stopień, w jaki zdobyte informacje przekładały się na wybór działań.
Co to wszystko znaczy?
Tyle, że testosteron przeciwdziała konformizmowi i zwodniczym strategiom budowania reputacji. Kto by pomyślał, że męscy mężczyźni nie stosują kobiecych, fałszywych praktyk społecznych, prawda?
Szok i niedowierzanie 😉
Podsumowanie
Przytoczone badania pokazują, że mężczyźni (o ile nie ulegli zpizdołowaceniu) są bardziej uczciwi, niezależni i bezpośredni od kobiet. Swoją drogą to ciekawe, że dzisiaj potrzebujemy badań, żeby potwierdzić coś, co wie każdy zdroworozsądkowy człowiek.
A teraz mała teoria spiskowa:
Skoro im bardziej męski jest mężczyzna, tym mniejsza szansa, że będzie konformistycznie gonił za tłumem, można z powodzeniem założyć, że totalniakom dzisiejszego świata nie będzie się to podobało. Zakrojona na cały świat (a przynajmniej jego zachodnią część) akcja niszczenia wszystkiego, co męskie, nabiera coraz większego sensu.
Nie sądzisz?
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Zdjęcie wpisu autorstwa Tsvetoslav Hristov z Unsplash
Dowiedz się więcej:
Odnoszę wrażenie, że wiele osób błędnie utożsamia niezależność i nonkonformistyczną postawę życiową ze skrajnym, patologicznym indywidualizmem. Mężczyzna powinien być silny nie tylko swoją własną siłą, ale też tą płynącą ze wspólnoty (narodowej, religijnej, rodzinnej, koleżeńskiej). Ideologia świata zachodu, czyli liberalizm (ekonomiczny, światopoglądowy, społeczny) doskonale atomizuje całe społeczeństwa, z których pozostają zbiory samotnych, sfrustrowanych i skłóconych z innymi jednostek… Podsumowując – nie „samotny wilk”, tylko solidny ojciec, brat, syn czy kumpel.
Jedno z drugim się nie wyklucza. Ale jednostka zawsze jest przed wspólnotą.
Bo z czego składa się ta wspólnota? Z jednostek. Dlatego żeby wspólnota mogła być silna, jednostki muszą być silne.
Swoją drogą gdzieś ty widział taką ideologię świata zachodu? Zachód i liberalizm? Może 100-200 lat temu. Teraz zachód pędzi ekspresowym pociągiem wprost w objęcia totalniactwa, co widać w coraz to nowszych ograniczeniach — nie tylko gospodarczych, ale również światopoglądowych.
Brzmi to, jakby autor bloga był wyznawcą korwinizmu.
Nigdy nie byłem korwinistą i nigdy jakoś szczególnie nie śledziłem tego, o czym Korwin mówi. Co nie zmienia faktu, że w większości przypadków się z nim zgadzam, bo łączy nas konserwatywny liberalizm.
W istocie rzeczy nie ma czegoś takiego. Albo jest się konserwatystą, albo liberałem – JKM jest akurat tym drugim, tyle że w XIX-wiecznym wydaniu.
Oczywiście, że jest coś takiego, jak konserwatywny liberalizm. Jego definicja jest bardzo prosta:
Konserwatyzm kulturowy. Liberalizm gospodarczy.
JKM co prawda jest bardziej liberałem, niż konserwatystą, ale większość jego poglądów kulturowych jest konserwatywnych.
Oczywiście, że nie ma. Obie doktryny wykluczają się na bardzo wielu poziomach, choćby takich jak wspólnotowość/indywidualizm, zamknięte/otwarte granice, dominująca rola danej religii/wolność sumienia, pochwała/sprzeciw czy dystans wobec tradycji. Konserwatywnych wartości nie da się zachować, trzymając się liberalnych pryncypiów w gospodarce. Doskonałym przykładem jest np. kwestia TVN – korwinowscy liberałowie bronili jej prawa do istnienia (argumentując to „wolnością gospodarczą”), podczas gdy konserwatyści (a także nacjonaliści) byli zdecydowanie po drugiej stronie. „Koliberalizm” to próba przeszczepienia na nasz kontynentalny, polski grunt ideologii prawicowych liberałów anglosaskich, którzy tam rzeczywiście zwą się „konserwatystami”.
W jaki niby sposób wolność gospodarcza wpływa na wspólnotowość, granice, religię czy stosunek do tradycji? Chyba mylisz wolność gospodarczą ze skrajnym liberalizmem.
Wolność gospodarcza po prostu postuluje, że państwo nie powinno się wtrącać do gospodarki (w dużym skrócie). To w żaden sposób nie jest sprzeczne z konserwatywnymi poglądami na kulturę.
Konserwatywne państwo nie jest „państwem minimalnym”, o którym marzą klasyczni liberałowie. Gdyby w konserwatyzmie i liberalizmie chodziło o to samo, to nazywałyby się tak samo.
Prawdziwość tych badań widać przy każdej wyprawie na siłownię 😂 faceci zażywający testosteron mniej kłamią ale wynika to z tego że jest to dla nich za trudne. Im więcej testosteronu tym bardziej mózg się wyłącza
Twoja teoria nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. Jakoś wszyscy na świecie bez problemów kłamią, ale mało kto ma odwagę mówić prawdę.
Więc co jest trudniejsze? Kłamstwo, czy prawda?