Wszyscy się zgodzimy, że chłopiec zachowuje się w inny sposób, niż dorosły mężczyzna. Jednak problem polega na tym, że w dzisiejszych czasach granica między jednym i drugim etapem męskiego życia ulega coraz większemu rozmyciu.
W efekcie na świecie pojawia się coraz więcej niby dorosłych mężczyzn, którzy w rzeczywistości nadal są chłopcami.
Wiesz, o co chodzi, bo pisałem o tym wielokrotnie. Dlatego dzisiaj skupimy się na kilku mniej oczywistych (choć nie tylko) kwestiach, które okradają mężczyznę z dojrzałości.
1. Brak fizycznej twardości
Pierwszą i najbardziej oczywistą cechą wiecznych chłopców jest brak fizycznej twardości, co przekłada się również na słabość psychiczną. Często jest bowiem tak, że cherlawi mężczyźni charakteryzują się również miękkością emocjonalną.
Dlaczego? Ponieważ wytrwałość i hart ducha buduje się przede wszystkim poprzez wymagającą pracę fizyczną.
Kiedy ciało odmawia posłuszeństwa z powodu bólu, zmęczenia czy obawy przed porażką, umysł musi przejąć kontrolę. Decyduje on, że pomimo przeciwności trzeba iść dalej, walczyć i nie poddawać się.
Ów trening mentalny kształtuje z kolei siłę emocjonalną, która przydaje się, gdy życie rzuca nam kłody pod nogi. W obliczu niepewności czy zwątpienia możemy dzięki niej przestawić w głowie wajchę na tryb: “Uporam się z tym, choćbym miał tu paść.”
Nie myśl jednak, że chodzi tutaj wyłącznie o kulturystyczną sylwetkę czy obsesję na punkcie sześciopaka na brzuchu, co często jest przeceniane w dzisiejszej kulturze. Mówię o takich mężczyznach, którzy mają prawdziwą fizyczną siłę i wytrzymałość. Mogą nie wyglądać jak modele fitness, ale mają solidną sylwetkę, silne ramiona, mocne szyje i ręce, a przede wszystkim niezwykłą zdolność do ignorowania bólu i przekraczania własnych granic.
Jako przykład mogę tutaj wymienić człowieka, którego poznałem, kiedy jeszcze dorabiałem na budowach. Mimo że daleko mu było do kulturysty, dysponował taką siłą i wytrzymałością, że trudno w to było uwierzyć. Przeciętnego współczesnego chłopaczka byłby chyba w stanie złamać na pół.
Dlatego powtarzam, że prawdziwa fizyczna twardość wynika z ciągłego stawiania czoła trudnościom i kształtowania umysłu, który zmusza ciało do posłuszeństwa. Dźwiganie ciężarów jest tutaj pomocne, ale nie tylko o to chodzi.
2. Przeklinanie
Drugim problemem niedojrzałych mężczyzn jest przeklinanie. Częste używanie wulgaryzmów jest bowiem oznaką słabości.
Dlaczego? Ponieważ mówiący w ten sposób faceci oczekują, że inni przejmą ciężar ich kruchości emocjonalnej. Wyrzucanie z siebie przekleństw i obarczenie nimi otoczenia to jedyny sposób, w jaki potrafią radzić sobie ze swoim niezadowoleniem, złością lub przesadną uczuciową reakcją.
Zamiast panować nad sobą, pozwalają, by negatywne emocje przejęły nad nimi kontrolę, a to świadczy o braku wewnętrznej równowagi.
Dzisiaj wiele osób podziwia postacie publiczne, które wydają się twarde i nieugięte, ale ich agresywny język i wybuchowe reakcje w rzeczywistości świadczą o braku stabilności. Co więcej, brak kontroli nad emocjami sprawia, że mężczyzna staje się niewiarygodny i nieprzewidywalny.
To nie jest zdrowe.
To nie jest normalne.
A już na pewno nie nazwałbym tego męskim zachowaniem.
Mężczyźni nie powinni zbyt często mówić o rzeczach, które ich drażnią. Nie powinni też zbyt często wpadać we frustrację. Nawet gdy sam słyszę u siebie jej oznaki, zdaję sobie sprawę, że to słabość. Reakcja na coś, czego nie mogę kontrolować. I przyzwolenie, aby ta sytuacja zaburzyła moją stabilność.
Mężczyzna, który jest silny psychicznie, potrafi zachować spokój i nie poddaje się emocjom nawet w trudnych chwilach.
Ponadto, z praktycznego punktu widzenia, rzucanie “mięsem” na prawo i lewo stawia człowieka w bardzo niekorzystnym świetle. Otoczenie zaczyna postrzegać takiego osobnika jako mało rozgarniętego prymitywa, którego nie należy traktować poważnie. Trudno cokolwiek ugrać z takiej pozycji.
3. Nadmierne uśmiechanie się
Trzecim problemem chłopców jest nadmierne uśmiechanie się.
Istnieje nawet rosyjskie powiedzenie, które brzmi mniej więcej tak: “Jeśli widzisz osobę uśmiechającą się na ulicy, jest ona albo umysłowo niepełnosprawna, albo z USA.” Wynika to z faktu, że w kulturze amerykańskiej kładzie się duży nacisk na to, by być zawsze szczęśliwym, uśmiechniętym, sprawiającym wrażenie, że wszystko w życiu jest w porządku.
Jednak wszyscy wiemy, że rzeczywistość wygląda inaczej. W życiu istnieje wiele momentów i miejsc na powagę oraz trzeźwe podejście do sytuacji. Prawdę mówiąc, życie wymaga tego przez większość czasu.
Czy to znaczy, że nigdy nie powinniśmy się uśmiechać? Oczywiście, że nie. Możemy żartować i być pogodnymi ludźmi, ale w odpowiednich momentach. Stała lekkoduszność po prostu nie przystoi dorosłemu mężczyźnie.
Musi on być skoncentrowany i skupiony na swoich obowiązkach (i tych wobec Boga, i tych ziemskich), co pozwala utrzymać równowagę emocjonalną i skierowaną ku wieczności postawę. I dopiero wtedy, od czasu do czasu, może sobie pozwolić na odprężenie.
Innymi słowy, humor i lekkość mają swoje miejsce w życiu, ale ciągłe bycie wesołym sugeruje brak głębszego zrozumienia powagi sytuacji.
Ponadto śmiech w wielu przypadkach pełni rolę przykrywki dla braku pewności siebie lub stresu. Widać to szczególnie dobrze u ludzi, którzy kwitują każdą (lub prawie każdą) ze swoich wypowiedzi nerwowym chichotem.
Dlatego ważne jest również, by mężczyzna potrafił utrzymać kontakt wzrokowy z rozmówcą. Kiedy patrzysz komuś w oczy, nie powinieneś bać się, że on spojrzy w ciebie. Pomaga w tym pewność, zrozumienie i akceptacja tego, kim się jest.
Ktoś, kto unika kontaktu wzrokowego, prawdopodobnie obawia się osądów, myśli czy opinii innych ludzi (lub przed nimi ucieka).
4. Brak harmonogramu i celów
Czwartym czynnikiem, który osłabia mężczyznę, jest brak harmonogramu i jasno określonych celów na każdy dzień.
Oczywiście nie ma nic złego w chwili relaksu, takiej jak gra wideo, film, serial, książka czy jeszcze inna forma rozrywki. Problem pojawia się wtedy, gdy wymienione aktywności wymykają się spod kontroli i zaczynają dominować nad innymi zadaniami. Innymi słowy, gdy przeradzają się w eskapizm (ucieczkę od obowiązków).
Na szczęście jest sposób, aby temu zaradzić — plan dnia.
I wcale nie chodzi o to, żebyś teraz dokładnie ustalał, co będziesz robił z minuty na minutę. To by już zakrawało o skrzywienie psychiczne (i byłoby niemal niemożliwe do wykonania).
Wystarczy, że przygotujesz zestaw zadań, które musisz w danym dniu zrealizować. Dobrym nawykiem jest spisanie celów jeszcze przed snem, co pozwala skupić się na najważniejszych sprawach zaraz po przebudzeniu.
Lista zadań pomaga w zachowaniu dyscypliny i efektywności. Szczególnie wtedy, gdy (tak jak ja) nie masz nad sobą szefa, który cię kontroluje.
Oprócz tego warto dążyć do regularności w codziennych czynnościach, takich jak pora snu, godziny posiłków czy czas na modlitwę i refleksję. Ustrukturyzowany dzień sprzyja bowiem uporządkowanemu życiu i zwiększa poczucie kontroli nad własnym losem. Wbrew pozorom daje też więcej wolnego czasu, ponieważ skuteczniej i szybciej wypełniasz obowiązki.
Dlatego mężczyzna powinien wiedzieć, co i kiedy ma robić. Najgorszym scenariuszem jest budzenie się bez jakiejkolwiek orientacji odnośnie tego, jakie zadania wykonać.
Niektórym wydaje się, że struktura i porządek ograniczają człowieka. Nic bardziej mylnego — jest wręcz odwrotnie. Tym, co tak naprawdę ogranicza, jest chaos. Brak organizacji powoduje bowiem, że człowiek dużo chętniej ucieka w stronę bezużytecznego zabijania czasu i ignoruje obowiązki.
5. Niedopuszczanie informacji zwrotnych
Niedojrzałość jest arogancka i przekonana o swojej nieomylności, co często prowadzi do tragedii. Jeśli więc chcesz przestać być chłopcem i dorosnąć, potrzebujesz w swoim otoczeniu ludzi, którzy potrafią ocenić twoją wizję świata i udzielić ci cennych wskazówek.
Aby jednak mógł to zrobić, musisz się przed nimi odsłonić.
Czy każdy nadaje się do takiej roli? Absolutnie nie. Dzielenie się swoimi myślami i uczuciami z byle kim byłoby zarówno nierozsądne, jak i niebezpieczne. Jednak przynajmniej jeden mentor, który posiada większe doświadczenie i mądrość, to już coś.
I powinien to być mężczyzna. Kobieta postawiona w takiej sytuacji od razu wskoczy w rolę matki. A ostatnią rzeczą, której facet potrzebuje, gdy ma problem, jest matczyny komfort.
Przykładowo, do mnie dopiero w wieku 23-24 lat dotarło, jak daleko mi do bycia mężczyzną pod względem duchowym i psychicznym, mimo że fizycznie uchodziłem już za dorosłego chłopa. Tak zaczęła się moja droga do miejsca, w którym teraz jestem.
Pomogli mi w tym m.in. mentorzy. Niestety nie miałem tyle szczęścia, żeby trafić na takie osoby w życiu codziennym, ale moc internetu zrobiła tutaj swoje i pozwoliła mi dotrzeć tam, gdzie w danym momencie musiałem dotrzeć.
Mogę więc z własnego doświadczenia powiedzieć, że kiedy wykażesz się pokorą za młodu, gdy jesteś idiotą, zamkniesz się i zaczniesz słuchać ludzi bardziej doświadczonych i mądrzejszych, szybko przekonasz się, jakim kretynem kiedyś byłeś. To znacznie przyspieszy twój rozwój.
Może 10-20% tego, co myślisz za młodu, jest zgodne z prawdą. Kolejne 70-80% składa się z samych kłamstw lub zbędnych wyobrażeń. A jeszcze następne 10% to już czyste szaleństwo 😉
Zresztą nie zależy to wyłącznie od młodości. Arogancja może zakonserwować człowieka w głupocie na wiele lat.
W tradycji chrześcijańskiej też istnieje coś takiego, jak kierownictwo duchowe. Jest to idea, w myśl której należy dzielić się swoimi codziennymi myślami z kimś bardziej doświadczonym, by uzyskać cenne informacje zwrotne. Wymaga to jednak zdolności do przyjmowania krytyki bez obrażania się.
Ponadto kluczowe jest znalezienie kogoś, kto rzeczywiście dysponuje doświadczeniem i mądrością. Taka osoba pomoże nam dostrzec, gdzie popełniamy błędy i wskaże właściwą drogę.
Nie chodzi tu o ślepe podążanie za kimś, bo nawet mądry człowiek może się w czymś mylić. Jednak należy odróżnić wyłapywanie nieprawidłowości w czyimś rozumowaniu z arogancją, która każe nam odrzucić mądrość z powodu własnego, egoistycznego poczucia wyższości i niechęci przyznania się do błędu.
No i nie należy podążać za byle kim, bo mało ludzi (szczególnie dzisiaj) dysponuje prawdziwą mądrością. A czerpanie wiedzy ze złego źródła bywa jeszcze gorsze, niż tkwienie w aroganckiej ignorancji.
Podsumowanie
W tym miejscu dzisiaj się zatrzymamy, chociaż pisać można by jeszcze wiele. Jeśli zajdzie taka potrzeba (i pojawi się wena), będę kontynuował ten wątek w innych odsłonach.
Póki co zostawmy sobie czas na refleksję.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Dowiedz się więcej:
Świetny tekst. Skondensowany. Konkretny.
Co do częstego przeklinania podam prosty przykład z pewnego serialu, a mianowicie „Plebania”, w której ze względu na porę emisji, postać Janusza Tracza musiała zostać pozbawiona przekleństw – co sprawiło, że stał się on fenomenem w polskiej filmografii 😉
Znam postać, ale tej historii nie słyszałem. Pamiętam tylko, że kiedyś robili kompilacje, jak Tracz kogoś masakruje ;D