Dzisiaj mam dla ciebie coś wyjątkowego. Myślisz, że czeka cię kolejna lektura, a tu niespodzianka. Podzielę się z tobą nagraniem, które opublikowała Selah Marley (wnuczka Boba Marleya).
Co w nim takiego ciekawego?
Mocno zgrywa się z moim blogiem. Selah opowiada o roli ojca w jej życiu i jak doskwiera jej jego brak. Tak się składa, że doszła do podobnych wniosków, co ja. Jak widać, prawda jest wspólna.
Co więcej: mówi mądrze. Powtarzam — mądrze, nie inteligentnie. Inteligentnych jest masa, mądrych mało.
Dla tych, którzy po angielsku nie bardzo, przygotowałem tłumaczenie własnego autorstwa. Zapraszam do oglądania! (Możesz też przeczytać transkrypcję poniżej, jeśli z jakiegoś powodu video ci nie odpowiada.)
Selah Marley video
Pamiętaj: włącz polskie napisy, jeśli potrzebujesz.
Poniżej znajdziesz transkrypcję (zapis całego monologu).
Transkrypcja
Mam do pewnego stopnia rozdwojenie jaźni.
Czuję, jakby część mnie przestała się rozwijać w wieku, w którym opuścił mnie mój tata. Kiedy to nastąpiło, jednocześnie coś we mnie zatrzymało się albo w ogóle nie urosło. Nigdy się nie rozwinęło.
Szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn… szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn w moim życiu — wywołują tę bardzo, bardzo mroczną stronę, która we mnie tkwi, ponieważ czuję się, jakbym ich potrzebowała.
Czuję, że ich potrzebuję. Serio POTRZEBUJĘ.
Ale ich krzywdzę, bo jestem na nich zła, bo jestem zła na ojca za to, że nie był przy mnie. Z drugiej strony potrzebuję ich, bo nie mam ojca, więc chcę kogoś w zamian. Wygląda to mniej więcej tak: potrzebuję cię, ale cię krzywdzę, ale cię potrzebuję, ale cię krzywdzę — nie ma w tym żadnego sensu.
To nie tak, że nie mam nad tym żadnej kontroli, ale czuję się, jakbym nie miała. Jakbym nie miała kontroli nad sobą. Nie kontroluję się.
Kiedy to u mnie zaskoczyło, kiedy zaskoczyło… wyglądałam mniej więcej tak (robi głupią minę).
Wiecie, wyglądało to, jakby w moim systemie pojawił się błąd. Może nie błąd, ale po prostu traciłam rozum. Poczułam, że coś jest nie tak. Po prostu coś jest nie tak i nie mam pojęcia, co to jest.
Wydaje mi się, że wczoraj w końcu zaskoczyło. Zrozumiałam, że mam poważne daddy issues (problemy z tatusiem). Bardzo poważne problemy z tatusiem.
Byłam jak… zastanawiam się nad tym, co to znaczy mieć ojca — jakie to uczucie, jak to wygląda.
Tak, na pewno pójdę na terapię. Oczywiście.
Byłam na terapii. Byłam na terapii milion razy, ale czasami wydaje mi się, że terapeuci nie przechodzą do pieprzonego sedna. Dla mnie to jest pilna sprawa, a dla nich jestem tylko kolejnym pacjentem.
Dla mnie to sprawa życia i śmierci, więc jeśli nie dadzą mi jakiegoś narzędzia do końca naszej rozmowy, następnym razem będę miała już co innego do powiedzenia. Coś, co zrobiłam. Coś, co spierdoliłam. Po prostu muszę wiedzieć, jak lepiej sobie z tym radzić. Jak lepiej sobie radzić z moimi emocjami.
To smutne. Wygląda to tak, jakby moje wewnętrzne dziecko — nawet teraz, kiedy mówię — kopało we wnętrzu mnie, bo ja nie chcę brać za to odpowiedzialności. Nie chcę, bo dlaczego powinnam? To nie jest moja odpowiedzialność! To mój ojciec i moja matka, którzy byli obok… którzy, kurwa…
Teraz siedzę tu i leczę się z gówna, które tak naprawdę jest ich. Kiedy oni…? Co ja kurwa…? Nawet nie wiem, gdzie z tym iść… Po prostu nie wiem, gdzie z tym iść…
Oczywiście to nie może się ciągnąć w taki sposób. Nie może się tak ciągnąć, bo po prostu nie mam… całkowicie tracę kontrolę nad sobą. Serio. Naprawdę całkowicie tracę kontrolę nad sobą.
To takie toksyczne … toksyczne i uwłaczające.
Wracam… cofam się do tej pieprzonej ośmiolatki, siedmiolatki, sześciolatki, która oglądała kłócących się rodziców, która widziała jak krzyczeli i walczyli ze sobą. Stąd wiem, że robię tak samo — krzyczę i kłócę się. Rzucam czym popadnie, wrzeszczę, przeklinam. Wiecie… wyżywam się na kimś, bo to widziałam.
Dorastałam w domu, w którym rodzice dyscyplinowali dzieci poprzez przemoc fizyczną, wiecie, dawali nam klapsy. To nie całkiem ich wina, bo też byli bici. Mój ojciec również był bez ojca, bo tata zmarł mu, kiedy miał 9 lat. Więc mogę to zrozumieć.
To po prostu takie trudne… to po prostu takie trudne…
Sprawa wygląda tak, że mogę o tym mówić teraz jako racjonalna osoba — szczerze, to jest dużo bardziej zaawansowane niż wszystko, co do tej pory robiłam. Mogę tutaj mówić o tym racjonalnie, ale emocje, które się z tym wiążą… te bardzo, bardzo głębokie emocje…
Częścią tego — wydaje mi się — jak my jako ludzie chowamy się przed samym sobą, jest racjonalizowanie wszystkiego. Racjonalizowanie. Racjonalizowanie. Wiecie, mózg oszukuje was, żebyście myśleli, że wszystko z wami w porządku, bo jesteście zbyt inteligentni. To tak, jakbyście byli zbyt inteligentni dla własnego dobra. Jesteście tak mądrzy, że aż głupi.
Bo realistycznie… realistycznie nic z tego nie ma znaczenia. Liczy się energia w ciele. Fakt, że wciąż tkwię w tych emocjach. Wciąż tu jestem, utknęłam.
I szczerze? Bardzo wczoraj cierpiałam, bo ja i mój facet (?) wdaliśmy się jakiś burdel. Ale to współzależne, to współzależne do pewnego stopnia.
Więc… w mojej głowie zaskoczyło, że chodzi o mojego tatę. Zadzwoniłam do niego nawet wcześniej. Tak właściwie to wcześniej niż sprawa z facetem.
Zaskoczyło dla mnie, że jestem pieprzonym bękartem. Bękartem. Poczułam się jak kompletny bękart. Poczułam się jak… (mój ojciec prawdopodobnie nawet o tym nie wie) byłam jak bękart, prawie jak sierota.
Tak, mam mamę — wiem o tym. Ale zawsze czułam, jakby czegoś brakowało. I nigdy nie potrafiłam wytłumaczyć, czego mi brakowało.
Ale wygląda na to, że zaskoczyło. Zaskoczyło dla mnie. Zrozumiałam, czego mi brakuje — mojego taty. Wiecie o co chodzi? Widzę czego brakuje, ale po prostu nie…
Nieustannie szukam mężczyzny w moim życiu, a nawet nie wiem, jak być w związku. Nie wiem, jak to powinno wyglądać. Jestem kompletnie bezradna. Wszystko co mam, to telewizja i kilka przykładów tu czy tam. Ale nie mam nawet jednego pieprzonego przykładu w mojej rodzinie.
Nie wiem. To nie jest tak… moje rodzeństwo teraz jest z nim, a ja naturalnie mam swoje własne problemy, ale… on nie jest najgorszy. Jak dzwoniłam mówił mi, że mam przyjechać go odwiedzić. Myślę, żeby tak zrobić, bo wiecie…
Najsmutniejszą częścią tego wszystkiego jest fakt, że kiedy w końcu dostaniesz to małżeństwo… (chyba chodzi o jej rodziców) Sposób, w jaki je sabotowałam — to po prostu takie smutne.
Tak…
Po prostu nie wiem… po prostu nie wiem… zgaduję, że to dopiero początek. Mówienie o tym to dopiero początek. Po prostu mówić o tym i być szczerym. Po prostu być szczerym.
To początek, bo w innych momentach… jestem powierzchowna i po prostu to ignoruję. Mówię: wszystko w porządku, wszystko w porządku, wszystko w porządku. Ale wiem, że w głębi nie jest w porządku.
Pójdę na terapię. Znowu.
Pójdę. Nie mam z tym problemu. Na pewno pójdę, bo nie chcę taka być. Nie próbuję taka być. Nie próbuję być popierdolona na zawsze.
Nie chcę powtórzyć sytuacji, w której moje dziecko nie będzie miało ojca, a ja będę „silną samotną czarną kobietą, która ma jedzenie i bla bla bla… pracę, zarabia na chleb, bla bla bla”. Nie chcę być tym gównem. Serio nie chcę. Szczerze nie chcę tak skończyć.
Nienawidzę tego. Gardzę tym. Gardzę tym.
I szczerze? Tamtego dnia, kiedy to dla mnie zaskoczyło, bo rozmawiałam z mamą i ona mówiła o tym całym gównie. Powiedziałam jej: wyglądasz jak pieprzony generał armii. Brzmisz… wyglądasz jak generał armii. Nie, nie, nie. Nie chcę tym być. Przesadzasz. Przesadzasz. Przesadnie rekompensujesz fakt, że nie ma nikogo, kto by cię obronił.”
Po prostu nie. Nie, nie, nie. Nie przyszyję sobie łatki „silnej, niezależnej czarnej kobiety”. Nie, nie zrobię tego.
Tak, jestem niezależna. Tak, jestem silna. Ale w rzeczywistości… w rzeczywistości jestem słaba. Jestem słaba, a ta siła to po prostu pieprzona zasłona na to, jaka słaba jestem w środku i jak bardzo tak naprawdę jestem niepozbierana.
Oczywiście nie mówię, że kobiety są słabe. Ale mówię, że…
„nie potrzebuję mę…”? Nie! To nie jest rozwiązanie! Nie wiem, czy to jest rozwiązanie.
Tak naprawdę potrzebuję mojego ojca. Jestem tu dlatego, że nie mam mojego ojca. Nie wiem jak to jest mieć mężczyznę w moim życiu. Prawda jest taka, że nie czuję się bezpiecznie w towarzystwie mężczyzn, bo nie rozumiem, jakie jest ich przeznaczenie. Nie rozumiem ich przeznaczenia. Naprawdę nie rozumiem.
I nie tylko to, bo zdecydowanie muszę się umówić z kilkoma facetami. Kiedyś tak robiłam, ale teraz już nie. Ale naprawdę: co to znaczy mieć ojca?
No i nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Czemu my wszyscy nienawidzimy naszych ojców? Wiecie, o co mi chodzi? Dlaczego wszyscy jesteśmy bez ojców?
I wiecie co jest zabawne? Wiecie co jest zabawne?
Kiedy do niego dzwoniłam tamtego dnia, to było jakby… w mojej głowie coś zaskoczyło. Poczułam się, jakbym nie miała Boga. Takie to właśnie uczucie. Czuje się, jakbym nie miała Boga.
Wiecie, o czym mówię?
Czuję się, jakbym nie znała Boga, bo nie mam ojca. Wiecie jak to jest — Bóg ojciec. To jak… gdzie jesteś? Gdzie jesteś Boże? Czuję, że po raz pierwszy poczułam szacunek do Boga jako mężczyzny albo szacunek do męskiego charakteru Boga, bo po prostu czuję, że to mój ojciec. Trudno mi mieć wiarę w Boga, bo nie mam wiary we własnego ojca.
Więc… to bardzo trudne.
Podsumowanie
Jak widzisz, ojciec jest ważny nie tylko w życiu syna, ale również córki.
Od siebie dodam tylko, że nie tylko nieobecność taty jest destrukcyjna. Jeśli mężczyzna jest słaby i nie pełni swojej roli w rodzinie, dzieci będą cierpiały podobnie (może w trochę mniejszym stopniu).
Dlatego mężczyźni, bądźcie silni. Waszą rolą jest wskazywać drogę kobietom i dzieciom. Jeśli was zabraknie, wasze rodziny pozostaną bezbronne.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Dowiedz się więcej: