Pytanie to jest jak najbardziej uzasadnione, biorąc pod uwagę dzisiejsze czasy, w których co i rusz próbuje się wmawiać rodzicom, żeby wychowywali chłopców na wrażliwych i uczulonych na swoje emocje mężczyzn. Dlaczego więc wychowani w ten sposób chłopcy nie radzą sobie w późniejszym życiu, a żeby funkcjonować, muszą szukać ulgi w używkach lub innych przyjemnościach? Dlaczego kobiety (które tak usilnie starały się wszystkim wmawiać, że właśnie w ten sposób powinien wyglądać współczesny facet) odrzucają później wychowanych przez sobie podobne, słabych mężczyzn? Co cechuje takiego delikwenta, że wzbudza w płci przeciwnej pogardę i litość?
Nie radzisz sobie ze mną, nie poradzisz sobie ze światem
To praktyczny powód kobiecej pogardy. Zaczniemy o niego, bo jest bardzo logiczny i trudno odmówić mu przemyślności. Jeśli potraktowalibyśmy popularne fochy i inne ataki ze strony kobiet jako test mający odsiać słabych mężczyzn od silnych, to jest on wyjątkowo skuteczny i stoją za nim solidne argumenty. Kobiety zwyczajnie szukają w ten sposób takiego faceta, który będzie opoką dla nich i potencjalnej, wspólnej rodziny.
Mężczyzna, który nie zda testu, ergo będzie uginał się pod humorami kobiety i próbował ją jakoś udobruchać, od razu stawia siebie na przegranej pozycji. A mężczyzna wychowany w duchu żeńskiej (matczynej) filozofii, nastawionej na empatię i emocje, na pewno będzie się w ten sposób zachowywał. To dla danej przedstawicielki ładniejszej połowy populacji od razu jest sygnałem, że ten oto kandydat ugnie się przed nią. Nie świadczy to o nim dobrze, bo skoro ugina się przed nią, to jak poradzi sobie z rzeczywistością, która potrafi wywierać o wiele większą presję?
Kobiecy test nie jest jednak idealny i łatwo go oszukać, w czym duża grupa mężczyzn się wyspecjalizowała. Udawana pewność siebie jednak prędzej czy później (w stałym związku) pęknie i oszukana stopniowo zaczyna zdawać sobie sprawę ze swojej naiwności. Bo nie jest tak, że w związku kobieta przestaje atakować mężczyznę (często atakuje jeszcze bardziej), ale mężczyzna zazwyczaj ma już wtedy opuszczoną gardę i pokazuje, że tak naprawdę nie jest taki silny, jakiego udawał.
Ja mogę go zdominować, to inna też to zrobi
To kolejne ryzyko, z którym kobiety muszą się mierzyć przy słabych mężczyznach. Bo skoro facet ugiął się przed jedną, to co stoi na przeszkodzie, żeby ugiął się też przed drugą? Jest to bardziej niż prawdopodobne. Dlatego bardzo często możemy obserwować żony odciągające mężczyznę od towarzystwa, przy którym „zbyt dobrze się bawi”, albo podążające za nim jak szpieg kontrolujący wszystko i wszystkich, z którymi facet się zetknie.
Wypadkową dwóch powyższych punktów jest fakt, że w towarzystwie słabych mężczyzn kobiety nigdy nie zaznają spokoju. Uważają się za silniejsze od nich, a więc to na ich głowę spada obowiązek zadbania o rodzinę i dom. Stres z tym związany wykańcza je psychicznie i fizycznie, bowiem nie radzą sobie z nim tak dobrze, jak mężczyźni (jeśli są prawdziwymi, silnymi mężczyznami).
Stąd histerie, stąd załamania nerwowe, stąd nieustający niepokój. Ochrona, którą miał stanowić mężczyzna, nie istnieje i wystawia kobietę na to, czego wolałaby uniknąć – walkę ze światem. Przewlekły stres jest również powodem masy chorób, o czym wszędzie się alarmuje. Dlatego największym skarbem dla każdej kobiety jest mężczyzna, który ją poprowadzi (chociaż panie nie zawsze są skore to przyznać).
Kontrola jako kobiecy narkotyk nr 1
Kobiety są wrażliwe i niepewne z natury (ma to oczywisty związek z ich biologicznym przygotowaniem do opieki nad dzieckiem). Próbują rekompensować sobie ten stan rzeczy poprzez podbudowywanie na różne sposoby swojego ego. A nic nie karmi ego lepiej, niż świadomość kontroli nad innym stworzeniem. To stąd matki mają tak wielki problem, by wypuścić spod swoich skrzydeł dorosłe już dzieci, to stąd fakt, że dużo więcej kobiet niż mężczyzn ma ochotę przygarniać zwierzęta, ale to również stąd nieustające, kobiece próby wejścia na głowę mężczyzny. Bowiem nic tak nie dowartościowuje kobiety, jak władza, jaką daje jej kontrolowanie mężczyzny. (Możemy to nazwać efektem Adama i Ewy – od naszych mitycznych, rajskich rodziców.) Niestety, taka pewność siebie jest delikatna jak bańka mydlana.
To pożądanie kontroli jest też jedną z odpowiedzi na pytanie: „dlaczego kobiety wiążą się ze słabymi mężczyznami?” Mamy tu do czynienia z miłosno-nienawistną relacją, w której kobieta z jednej strony gardzi i szydzi z męskiej słabości, a z drugiej czerpie poczucie własnej wartości z kontroli, jaką nad facetem sprawuje. Narzędziem takiej kontroli może być na przykład seks, którym większość kobiet potrafi żonglować tak, by mężczyzna zrobił dokładnie to, co zechcą. (Dlatego mężczyźni uzależnieni od seksu lub szukający w nim pociechy są tak naprawdę we władaniu kobiet, są ich niewolnikami.)
Niepewne z natury kobiety podbudowują się kontrolą nad innymi
Przywiązanie kobiet do kontrolowania słabych mężczyzn można łatwo sprawdzić. Niech tylko któryś mąż, chłopak czy narzeczony, siedzący od lat pod butem swojej drugiej połówki, spróbuje wyrwać się z jej władzy. Gwarantuję, że żaden z nich w życiu by nie odgadł, jak wiele złości może tkwić w drobnej kobiecie. Złości, której wszystkich barw i odcieni będą mogli doświadczyć, stawiając na swoim. Jak napisał kiedyś William Congreve: „piekło nie zna takiej furii, jaką ma w sobie wzgardzona kobieta.”
Wiele kobiet karmi się również umiejętnością wyprowadzania innych z równowagi (szczególnie mężczyzn). Im bardziej uda jej się swojego chłopa rozwścieczyć, tym pewniej się czuje – bo potrafi to zrobić. Działa to również na inne emocje: wzbudzanie litości, współczucia, etc. Właśnie dlatego pisałem poprzednio, że każdego, kto jest emocjonalny, da się łatwo kontrolować. Mężczyźni nie powinni tacy być, a jeśli się ich tak wychowuje, jednocześnie sprowadza się na nich porażkę i cierpienie.
Co w kontrze wobec słabych mężczyzn?
Najlepszą bronią dla mężczyzny w walce z kobiecymi gierkami jest spokój i opanowanie. Zresztą jest to najlepsza broń do radzenia sobie ze światem, kropka. Jednak by móc w ten sposób działać i funkcjonować, trzeba powrócić do swojej prawdziwej natury, męskiej natury.
Męskość jest logiczna, nie pląta się w chaos emocji i dojrzewa w momencie, kiedy chłopak znajduje w sobie siłę, by odrzucić żeński paradygmat, odziedziczony po matce. Wtedy przyjmuje na siebie męski, który naturalnie powinien mu zostać przekazany przez ojca, ale dziś o to trudno (większość ojców sama jest słaba). W takiej sytuacji chłopcu nie pozostaje nic innego, jak powrócić do słusznej natury, do ojca, do męskości, na własną rękę.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach. A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Obraz S. Hermann & F. Richter z Pixabay
Dowiedz się więcej o męskości:
Pierdol się. Ja chcę być słaby, ja chcę, żeby to kobieta dawała mi poczucie bezpieczeństwa, była silniejsza, wyższa. Ja jestem kruchy, delikatny, wrażliwy, ja nie chcę przewodzić, rozpychać się, robić kariery, dlaczego jesteś takim nienawidzącym słabości chujem?
Skąd wniosek, że nienawidzę słabości? Nikomu jej nie zabraniam.
Jeśli chcesz takim być, proszę bardzo.
Ja mówię, że to nie jest męska natura i że każdy kobiecy mężczyzna będzie cierpiał. Nie wierzysz? Żyj po swojemu. Przywalisz głową w mur raz, drugi, trzeci, to może zmądrzejesz… albo umrzesz pod butem jakieś kobiety, która owinie sobie Ciebie wokół palca 😉
Twój wybór.
Sam kiedyś byłem taki jak Ty i prawdopodobnie też bym wtedy nie chciał słuchać głosu rozsądku, więc nie dziwi mnie Twoje zachowanie. Niestety niektórzy mają twarde głowy i żadne mądre słowa do nich nie docierają, póki sobie tych głów nie rozbiją.
Wiem z doświadczenia 😉
Mamy XXI wiek, Autorze. Najbardziej męską rzeczą na świecie jest właśnie okazywanie słabości i stawanie w obronie słabszych. No, chyba że celujemy tutaj w niepewne siebie szare myszki, najlepiej młodsze dziewczyny, którym imponuje taki typ panów. Ewentualnie tzw. ,,blachary”. Piszę to jako kobieta i czuję się pokrzywdzona obrazem ogółu nas – kobiet, prezentowanym na tym blogu. Ostatecznie każdy ma swój typ… Ale macho? Serio? Istnieje coś takiego jak partnerstwo w związku. Pozdrawiam
Nie rozumiem tych argumentów typu: „mamy XXI wiek, jak możesz tak myśleć?”
Co z tego, że mamy XXI wiek? To nie oznacza, że mężczyzna może przestać być mężczyzną (mimo że niektórzy próbują).
Jesteś idealnym przykładem tego, że mężczyzna nigdy nie powinien słuchać kobiety. „Najbardziej męską rzeczą na świecie jest okazywanie słabości”? Serio? Kto cię nauczył takich głupot? Ciekawe jakiej kobiecie będzie się podobała taka ofiara losu płci męskiej — chyba tylko narcystycznej egoistce, która chce kontrolować faceta i czerpać z tego chorą przyjemność.
Partnerstwo w związku to również kłamstwo. Nie ma czegoś takiego jak partnerstwo. Jak w każdej grupie ludzi (i tej największej, i malutkiej), tak również w związku jest lider. Jeśli mężczyzna mówi, że jest w partnerskim związku, w 99% przypadków to kobieta go kontroluje.
Piszesz, że czujesz się urażona? Cóż, prawda boli tych, którzy żyją w kłamstwie 😉
Mama czesto mi powtarzala „Pamietaj Agnieszko wez sobie silnego mezczyzne zebys nie musiala cierpiec tak ja ja.” To dowod na to ze kobiety jednak wola silnych facetow. Moja mama nauczyla sie tego na wlasnym doswiadczeniu. Zastrzegam jednak ze w rodzinie mamy byl „kult silnych facetow” bo co sama kobieta moze zrobic w gospodarstwie rolnym?!
Mama w tym przypadku ma rację. Żadna kobieta na dłuższą metę nie będzie szczęśliwa z mężczyzną, który nie jest dla niej „sterem i okrętem”.
Nieważne, czy rodzina mieszka na gospodarstwie rolnym, czy w mieszkaniu w centrum miasta.