Całą masę narzekań współczesnych, młodych mężczyzn da się sprowadzić do jednego sformułowania:
– Brakuje mi ojca.
Historię ojcowskiej pozycji w społeczeństwie można streścić jako mozolny, acz nieubłagany upadek z szacunku i podziwu, do wyszydzania i nieważności. Niestety, w tym upadku biorą udział także ich synowie, dla których tata – jako pierwszy przedstawiciel męskości i pierwszy wzór do jej naśladowania – w pewnym wieku staje się o wiele ważniejszy od matki.
Brak ojca lub słaby ojciec = słaby syn (córka również na tym cierpi, ale z racji bycia dziewczynką nie tak bardzo, jak chłopcy).
Nawet najlepsza matka nie jest w stanie dać synowi tego, czego zaczyna w pewnym wieku potrzebować – obcowania z męskością.
A to tylko czubek góry lodowej problemów, z jakimi borykają się dzieci pozbawione silnego, męskiego wzorca. Wedle badań aktywna obecność ojca w domu wpływa pozytywnie na wiele aspektów życia młodych ludzi tj.:
- mają większe poczucie własnej wartości (dotyczy to zarówno chłopców, jak i dziewczynek),
- lepiej radzą sobie z nauką i dłużej kontynuują edukację,
- zyskują lepsze kwalifikacje zawodowe i mają większe szanse na zatrudnienie,
- rzadziej wchodzą w konflikt z prawem,
- rzadziej stają się ofiarami napaści, gwałtów lub molestowania seksualnego,
- dziewczynki są mniej skłonne do wczesnego rozpoczynania kontaktów seksualnych i rzadziej zachodzą w ciążę jako nastolatki,
- chłopcy są mniej skorzy do przemocy i rzadziej zostają członkami gangów,
- zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, rzadziej mają problemy z narkotykami lub alkoholem.
Ojciec kiedyś, ojciec dziś
Dawniej ojcowie nie dość, że mieli ugruntowaną pozycję w rodzinie i społeczeństwie, to na dodatek faktycznie z tą rodziną przebywali. Diametralnie zmieniło się to dopiero w okresie industrialnym, wraz z powstaniem fabryk, kiedy to mężczyźni zmuszeni siłą albo w pogoni za pieniędzmi masowo ruszali do pracy w zamkniętych ośrodkach, zostawiając matki i dzieci przez większość dnia same.
Ojcowie stawali się obcy, tracili wyraźną pozycję głowy rodziny, zrywała się więź między nimi i jej członkami, no i – co najbardziej katastrofalne w skutkach – zrywała się więź między ojcami i synami.
Proces ten zaczął się jeszcze przed industrialem. Ojciec stopniowo tracił swoją boską iskrę, szacunek do męskiej energii, który posiadał poprzez skojarzenie z królem, jako ojcem narodu i Bogiem, jako ojcem ludzkości. Kiedy królowie zaczęli znikać z kart historii, a Bóg stał się jedynie mało znaczącym tłem dla życia ludzkiego, było tylko kwestią czasu, aż podobny los spotka ojców. Męska pozycja utraciła grunt w kulturze i już nigdy go nie odzyskała.
Pozycja tych, którzy mieli dzieci, zdegradowała się jeszcze bardziej.
Ojciec stopniowo tracił więź z rodziną i - co najbardziej katastrofalne w skutkach - zrywała się więź między ojcami i synami.
Brak ojca lub słaby ojciec = słabi synowie.
Widzicie, żeby dobrze zrozumieć, o co tu chodzi, należy zaznaczyć, że figura matki – w odróżnieniu od figury ojca – broni się sama przez się. W końcu matka jest dawczynią życia, ta rola w pewien sposób ją uświęca i nadaje ważność. Figura ojca nie jest tak oczywista, mimo że jest równie ważna, przez co łatwo wyprzeć ją poza obszar interakcji rodzinnych, co częstokroć się dzieje. Uświęcenie przez monarchę i boga, dawne legendy i rytuały, było sposobem ludzkości na zaznaczenie jej wagi w życiu rodziny.
Brak tego uświęcenia skutkuje zejściem ojca na dalszy plan, co widzimy współcześnie.
Posłużę się przykładem z Nowej Gwinei. Robert Bly w Żelaznym Janie opisuje, jak w tamtejszych plemionach chłopcy w odpowiednim wieku są odbierani matkom i zmuszeni do „wejścia w świat mężczyzn”. Dzieje się to poprzez rytuał, przedstawienie, w którym mężczyźni wchodzą do domu kobiety i siłą odbierają jej syna. Ta udaje, że go broni, ale całość jest ustawiona. I kobiety, i mężczyźni z tych plemion wiedzą, że oddzielenie od matki jest najlepsze dla chłopaka.
Jak mówią tamtejsi starcy: „chłopiec nie może zamienić się w mężczyznę bez czynnej interwencji starszych mężczyzn”.
Transformacja z dziewczynki w kobietę jest dość oczywista (zmienia się ciało: rosną piersi, zaczyna się okres itp.), transformacja chłopca w mężczyznę nie ma konkretnego punktu. Chłopiec nie staje się mężczyzną, chłopiec musi nauczyć się być mężczyzną.
Powiem więcej: chłopcy zbyt blisko związani ze swoimi matkami na zawsze pozostaną chłopcami.
Jedną z roli ojców w stosunku do dorastających synów jest właśnie rozpoczęcie tej inicjacji. Muszą oderwać syna od matki i zapoczątkować naukę tego, czym jest męskość. Ale by to zrobić, po pierwsze muszą być obecni, po drugie stanowić dobry przykład.
Żaden syn nie będzie chciał posłuchać ojca, który jest dla niego obcy, albo od którego nie otrzymuje żadnych pozytywnych emocji.
Chłopiec nie może zamienić się w mężczyznę bez czynnej interwencji starszych mężczyzn, bo chłopiec nie staje się mężczyzną. Chłopiec musi nauczyć się być mężczyzną.
Dawniej, nie tylko w dziczy, ojcowie byli na miejscu. Prowadzili swoje własne gospodarstwa, warsztaty, byli kowalami, cieślami, kilku mogło być handlarzami czy magnatami – ale nawet, gdy pracowali dla kogoś, łączyła ich jedna rzecz – byli blisko dorastających synów, uczyli ich swojego fachu, a poprzez naukę przekazywali im wiedzę o tym, jak być mężczyzną.
Dawniej młodzi mężczyźni nie czuli tak powszechnego dzisiaj „głodu ojca”, dawniej mogli cierpieć jedynie na „nadmiar ojca”. Jednak ten ostatni nie jest nawet w połowie tak niebezpieczny, jak to, co widzimy teraz.
Brak ojca powoduje „powstanie dziury” w psychice syna. Syn musi się domyślać osoby ojca, wyobrażać, jaki on jest, a te wyobrażenia bardzo rzadko są pozytywne. Jak pisze Bly: „Demony wprowadzają się do tego pustego miejsca – demony podejrzeń.” Rodzą one nie tylko niechęć do osoby ojca, ale również do wszystkich starszych mężczyzn, a dalej – do autorytetów.
Tacy synowie będą woleli przez całe życie być buntownikami, niż uznać czyjąś (czytaj: męską) zwierzchność nad sobą.
Przejście z domu matki do domu ojca
Młody mężczyzna musi nauczyć się, jak operować męskim ciałem, jak to jest być mężczyzną – tej nauki nie zapewni mu matka, która co najwyżej może nauczyć go, jak to jest być mężczyzną przez pryzmat doświadczeń i obserwacji kobiety (a, jak uczy nas stare przysłowie: „nigdy nie pytaj kobiety o to, jak być mężczyzną”). To ojciec jest pierwszym autorytetem, jeśli chodzi o męskość i to od ojca chłopiec uczy się tego, jak to jest być mężczyzną.
Nawet jeśli syn nienawidzi swojego ojca całym sercem, to – chcąc, nie chcąc – jeśli poświęci chwilę na autorefleksję, zauważy, że jest do niego bardzo podobny. Właśnie przez to, że to od swojego ojca uczył się pierwszych kroków w świecie męskości.
A propos tej nauki przytoczę piękny cytat z Żelaznego Jana, w całości, jeśli pozwolicie:
Według współczesnego sposobu myślenia wymiana między ojcem a synem powinna być określona raczej jako upodobnienie się postaw, jako naśladownictwo. Ja jednak uważam, że dochodzi tu do pewnej wymiany materialnej, jakby komórki pobierały bezpośrednio określoną substancję. Ciało – nie umysł – syna otrzymuje, a ojciec daje ów pokarm, przy czym wymiana ta odbywa się poza świadomością. Uzdrowicielski efekt pochodzi nie z nakładania samych rąk, lecz z całego ciała ojca. Komórki syna otrzymują porcję wiedzy na temat natury dojrzałego, męskiego ciała. Młodsze ciało dowiaduje się, na jakich częstotliwościach funkcjonuje męskie ciało. Zaczyna chwytać melodię, jaką nucą komórki dorosłego mężczyzny, i rytm, w jakim tańczą urocze, wytworne, smutne, odważne, trochę zawstydzone męskie molekuły.
Pięknie napisane, prawda?
Ale co się dzieje, kiedy syn nie otrzymuje tej nauki? Kiedy ojca nie ma, albo jest tylko połowicznie (np. po pracy, zwykle zbyt zmęczony, by dobrze zająć się dziećmi), albo jest za słaby, żeby wziąć syna pod swoje skrzydła i oddaje go matce?
Cóż, nic dobrego, jak można się domyślić.
To ojciec jest pierwszym autorytetem, jeśli chodzi o męskość i to od ojca chłopiec uczy się tego, jak to jest być mężczyzną.
Bez jakiegokolwiek zbadania osoby własnego ojca i poznania „jaki jest oraz dlaczego taki jest?” synowie toną w pełnej strachu beznadziejności. Akceptują pomysł, że pozycja ojca jest umniejszona, a on sam słaby i obcy. Podejrzewają coś w stylu: „ Jestem synem ułomnego, męskiego materiału i pewnie będę taki, jak on.” Życie z tak wielkim psychicznym ciężarem nie wydaje się łatwe, prawda?
Ale to jeszcze nie koniec problemów. Syn, zużywając wiele swojej krytycznej, cynicznej energii na podejrzewanie starszego mężczyzny, może to kompensować będąc naiwnym wobec kobiet – albo mężczyzn w jego wieku.
Współcześnie mężczyzna często zakłada, że kobieta wie więcej na temat związku niż on, pozwala jej humorom kierować domem, uważa, że kiedy kobieta go atakuje, robi to „dla jego własnego dobra.”
Młodzi ojcowie często próbują rywalizować ze swoją partnerką o to, kto będzie "lepszą matką". To zła droga.
Matki, które z powodu słabości mężów i ojców, mają wyłączność na wychowanie dzieci, często wykorzystują tę wyższość na swoją korzyść. Robią to w poczuciu mylnej troski o dobro synów, albo zaborczej, patologicznej chęci zachowania dzieci przy sobie.
Często jednak brakuje im wiedzy o tym, że nawet najlepsza matka nie jest w stanie dać synowi tego, czego zaczyna w pewnym wieku potrzebować – obcowania z męskością. Niektóre mniej lub bardziej świadomie wykorzystują swoją władzę nad potomstwem, by jeszcze bardziej oddzielić je od ojców – ku strasznej ranie psychicznej dzieci.
Problem polega na tym, że syn prędzej czy później sam znajdzie sobie przykład męskości do naśladowania, często niezbyt dobry, zwierzęcy, pełen agresji i przemocy (tj. gangsterka, przestępczość itp.). Dorastający mężczyzna czuje w sobie psychologiczno-biologiczną potrzebę nauczenia się męskości i, nawet jeśli sam nie wie dlaczego, w pewnym wieku zacznie się buntować przeciwko matce.
Często tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę ojca.
Jeśli ojca nie ma lub jest nieobecny w innym znaczeniu (praca, wycofanie, słabość etc.), rani bardzo ważną część osoby syna – jego męskość. Stąd bierze się ta luka w psychice, dziura, którą młody chłopak stara się wypełnić w inny, często destrukcyjny sposób.
Dlatego samotnym matkom radzi się, żeby znalazły dla swoich synów mentora. Może to być trener klubu sportowego, nauczyciel muzyki, przywódca kółka harcerskiego – obojętnie. Ważne, by był mężczyzną, który wpoi dorastającemu chłopakowi wartości, którymi kieruje się dojrzała, pewna siebie męskość.
Współcześnie mężczyzna często zakłada, że kobieta wie więcej na temat związku niż on, pozwala jej humorom kierować domem, uważa, że kiedy kobieta go atakuje, robi to „dla jego własnego dobra.”
Do tej pory mówiliśmy o tym, jak ważny jest ojciec dla dorastającego syna – ale co z córką? Czy dla niej jest mniej ważny? Niekoniecznie (chociaż w przypadku synów – ze względu na naukę męskości – wydaje się ważniejszy). Córka potrzebuje silnego ojca tak samo, jak syn. Oto powód, dlaczego:
Jako rodzic płci przeciwnej tato jest dla dorastającej córki „mężczyzną treningowym”. Jeśli od najwcześniejszych lat rozmawia z nią, wymyśla wspólne zabawy i zabiera w różne miejsca, dziewczynka będzie czuła, że jest interesująca i wartościowa, […] Świadomość „mój tata uważa, że jestem świetna” staje się dla niej mocną, ochronną zbroją.
Steve Biddulph, Męskość. Nowe spojrzenie.
Dodatkowo zabawa w zapasy, siłowanie się, podrzucanie dzieci, którą zajmuje się ojciec (często ku całkowitemu przerażeniu matki), uczy pociechy czegoś wyjątkowo ważnego – obcowania z własnym i czyimś ciałem. Jest to rodzaj tańca, podczas którego synowie i córki badają, jak daleko mogą się posunąć, nie robiąc tacie krzywdy. A przy okazji nabierają większej świadomości i pewności, co do własnych ciał i ich zdolności.
Wedle wiedzy wyniesionej z takich zabaw, dzieci w późniejszym życiu obcują ze swoimi rówieśnikami – a jeszcze później – ze swoimi partnerami. Te z nich, które nie zaznały tego typu zabaw z ojcem, często stają się niezręczne i wstydliwe w kontaktach społecznych.
Jaki powinien być ojciec?
Jeśli jesteś, będziesz lub zamierzasz zostać tatą, nie popełniaj błędu wielu współczesnych ojców, którzy – chcąc być dobrym rodzicem – próbują rywalizować ze swoją partnerką o to, kto będzie lepszą matką. Takie zachowanie można zrozumieć (młody tata, który nie miał w domu dobrego przykładu tego, jak być ojcem, wszystkiego musi uczyć się od początku), ale nie znaczy to, że jest słuszne. Stanie się „męską matką” to zła droga.
Zarówno matka, jak i ojciec mają do spełnienia dwie odmienne role. Stare powiedzenie, mówiące: „matka kocha bezwarunkowo, ojciec warunkowo” wyraźnie nam je zarysowuje.
Jeśli ojca nie ma lub jest nieobecny w innym znaczeniu (praca, wycofanie, słabość etc.), rani bardzo ważną część osoby syna – jego męskość.
Ojciec nie tylko kocha, ale również wyznacza zasady i dba o to, by je przestrzegano – musi potrafić być w tym stanowczy, inaczej tę rolę – chcąc, nie chcąc – przejmuje kobieta (co zwykle nie jest dla nie łatwe).
Jednak by być stanowczym, a nie stać się tyranem, tata musi wpierw żyć w zgodzie ze swoją męskością – znać jej siłę, ale potrafić też ją kontrolować, czego (i tu zataczamy krąg) w młodości starał się nauczyć od własnego ojca.
Dzisiaj dłużej, ale też temat skomplikowany. Starałem się wydestylować go do samych niezbędnych informacji i mam nadzieję, że się udało.
Tatom z okazji ich jutrzejszego dnia życzę wszystkiego najlepszego, przede wszystkim siły, chęci i mądrości w obcowaniu ze swoimi dziećmi, a synom i córkom tego, żeby nie utracili więzi ze swoimi ojcami.
Do przeczytania za tydzień!
Obraz Free-Photos z Pixabay
Ten artykuł zawiera trudna prawde o relacjach ojciec-syn i ojciec-córka. Dziekuje!!!
Cieszę się, że się podobał. Niestety rola ojca w dzisiejszym świecie jest bagatelizowana, na czym najbardziej cierpią młodzi ludzie.
Jeśli chcesz przeczytać o tym więcej, w środę (19.05.2021) wpadnie nowy artykuł, w którym poruszam właśnie ten sam problem, ale z perspektywy córki.
Współcześnie (na podstawie obserwacji znajomych mi ludzi) to matka wyznacza zasady a nie ojciec. W dodatku jeszcze pilnuje żeby je przestrzegano. Mój dom nie był wyjątkiem od reguły. Mama równierz częściej przewidywała konsekwencje moich zachowań i straszyła karami w razie nieposłuszeństwa. Ojciec zwykle reagował jak już „mleko sie rozlało”.
Masz rację, dzisiaj zwykle matki rządzą w domach. Dlatego świat zmierza w tym kierunku, w którym zmierza 😉
Nie zmienia to faktu, że nie do matki należy dyscyplinowanie dzieci i wyznaczanie im zasad. Kobieta nie ma do tego ani cierpliwości, ani autorytetu. Dlatego dzieci nie słuchają, a matka się wścieka i tym samym uczy dzieci złości.
To, że mężczyźni dali się wypchnąć na margines rodziny, jest przykre i bardzo destrukcyjne — zarówno dla ich dzieci, jak i żony.
A co jak syn nie ma matki? Bo na moim przykładzie mogę napisać, że skutek jest dokładnie taki sam jak brak ojca, czyli „słaby syn”. Macie jakieś doświadczenia z sytuacji odwrotnej, czyli ojciec jest, matki nie ma i czy wtedy faktycznie wyrasta z tego „słaby syn”, czy to tylko ja i mój ojciec jesteśmy takimi ewementami?
Nie jesteście ewenementami. Jak odpowiadałem Ci pod innym artykułem, Twój ojciec próbował zastąpić matkę, zamiast być ojcem. Widać to chociażby po tym, że — jak sam pisałeś — był nadopiekuńczy.
Praktycznie byłeś wychowywany przez matkę, tylko że płci męskiej 😉
To wcale nie jest takie rzadkie. Dzisiaj coraz więcej mężczyzn rywalizuje z kobietą o to, kto będzie lepszą matką, zamiast pełnić rolę ojca.
Nie miej Twojemu tacie tego za złe. Prawdopodobnie sam wychowywał się przy dominującej matce i nigdy nie przezwyciężył jej natury. Ponadto nadopiekuńczością próbował wynagrodzić Ci brak pełnej rodziny.
Łukasz prawdopodobnie twój ojciec był „słaby” i dlatego Ty też taki jesteś bo powieliłeś jego błedy. Opowiedź na twoje pytanie jest w artykule. Przeczytaj dokładnie jeszcze raz ten wpis.
True 😉