Fabian Koziołek
Menu
  • Start
  • Artykuły
    • O męskości
      • Fundamenty męskości
      • Doskonalenie w męskości
      • Męskie ciało
      • Męska psychika
      • Męski duch
    • O kobietach
      • Kobieca natura
      • Relacje z kobietami
      • Feminizm
    • O rodzinie
    • O życiu społecznym
    • Krótkie strzały
    • Wielkie chrześcijaństwo
    • Publicystyka polityczno-kulturowa
    • Studium przypadku
    • Męska czytelnia
    • Wideo
  • Serie wpisów
    • Tęsknoty męskiej duszy
    • Blackpill, Redpill, Godpill
    • Czerwone flagi w randkowaniu
    • Dosięgnąć męskości
    • Kręgosłup i serce
    • Męskość i jej cechy
    • Silne kobiety czy po prostu słabi mężczyźni?
    • Zamiana ról
  • O mnie
  • Kontakt
  • Oficjalna strona
Menu
ABC chrześcijańskiego wybaczania

ABC chrześcijańskiego wybaczania

Posted on 25th grudzień 202526th grudzień 2025 by Fabian Koziołek
Czas czytania: 13 min.

Wielu mężczyzn zostało nauczonych, że chrześcijańskie przebaczenie polega na tym, żeby zamknąć usta, zacisnąć zęby i udawać, że nic się nie stało. Że jeśli ktoś cię zdradził, wykorzystał albo zwyczajnie skrzywdził, twoim obowiązkiem jest powiedzieć „przebaczam” i iść dalej, nawet jeśli druga strona nie widzi w tym żadnego problemu.

Efekt?

Zamiast wolności — narastająca gorycz.
Zamiast pokoju — wewnętrzny chaos.
Zamiast dojrzałej siły — wypalenie, cynizm albo emocjonalna pustka.

To nie jest przypadek. To skutek źle rozumianego przebaczenia, które ma niewiele wspólnego z tym, czego faktycznie uczył Jezus.

Dlatego dzisiaj odpowiemy sobie na pytanie: kiedy chrześcijanin powinien przebaczyć, a kiedy nie? I dlaczego ma to kluczowe znaczenie dla mężczyzny, który chce żyć uczciwie samemu ze sobą, a nie tylko „wyglądać na dobrego”.

Kiedy przebaczenie jest mylone z uległością…

Wielu mężczyzn tak naprawdę nie ma problemu z przebaczeniem.
Ma problem z tym, że kazano im mylić przebaczenie z rezygnacją z siebie.

W praktyce wygląda to tak: ktoś cię oszukał, zdradził, wykorzystał albo regularnie przekraczał twoje granice. Ty czujesz gniew — naturalny, zdrowy sygnał, że coś jest nie tak. Ale zamiast usłyszeć: „Masz prawo to widzieć i skonfrontować. Masz prawo się bronić. Masz prawo domagać się odpowiedzialności” — słyszysz:

„Chrześcijanin nie powinien się gniewać.”
„Przebacz, bo inaczej to grzech.”
„Jezus by tak nie reagował.”

Skutkiem czego następuje duchowe rozbrojenie mężczyzny.

Gniew zostaje stłumiony, nie uporządkowany.
Zdrowe granice zostają nazwane „brakiem miłości”.
A odpowiedzialność sprawcy zostaje sprytnie przerzucona na ofiarę.

Bo skoro „musisz przebaczyć”, to najlepiej jak najszybciej, bez pytań, bez warunków i — co kluczowe — bez konfrontacji.

Tyle że to nie jest chrześcijaństwo.
To emocjonalna kapitulacja ubrana w religijny język.

Prawda jest taka, że wielu mężczyzn nie odchodzi od wiary dlatego, że „nie chcą żyć po chrześcijańsku”. Odchodzą, bo zostali nauczeni wersji chrześcijaństwa, w której:

  • nie wolno im nazywać zła po imieniu,
  • nie wolno im stawiać granic,
  • nie wolno im domagać się prawdy,
  • a ich gniew zawsze jest „problemem”, nigdy sygnałem.

A przecież gniew (rozumiany jako naturalna emocja) sam w sobie nie jest grzechem. Tylko uwaga: nie myl naturalnej emocji z gniewem będącym jednym z siedmiu grzechów głównych. Ten drugi to coś poważniejszego — bardziej rozkoszowanie się w złości — czyli aktywna / pasywna chęć wyrządzenia krzywdy lub życzenie nieszczęścia drugiemu człowiekowi.

Ale — co ważne — grzechem jest też udawanie, że nic się nie stało, kiedy stało się coś realnie złego.

Mylenie przebaczenia z uległością robi z mężczyzny kogoś, kto:

  • wszystko znosi,
  • wszystko tłumaczy,
  • wszystko bierze na siebie,
  • a potem powoli gnije od środka.

I to właśnie ten wewnętrzny rozkład jest najczęściej sprzedawany jako „dojrzałość duchowa”.

Tymczasem Jezus nie uczył mężczyzn, jak być miękkimi.
Uczył ich, jak być prawdziwymi.

Dlatego zanim w ogóle zaczniemy mówić o tym, kiedy przebaczać, trzeba jasno oddzielić dwa rodzaje przebaczenia, o których mówił Chrystus.

Dwa rodzaje przebaczenia

Na początek mam do ciebie pytanie. Jeśli ktoś mówi: “chrześcijanin powinien zawsze, wszędzie i każdemu przebaczać”, ma rację? Jak ci się wydaje?

Prawda to, czy fałsz?

Żeby odpowiedzieć rzetelnie, należałoby stwierdzić następującą rzecz: wszystko zależy od tego, co ten ktoś ma na myśli.

Problem z chrześcijańskim mówieniem o przebaczeniu polega bowiem na tym, że wrzuca się do jednego worka dwie zupełnie różne rzeczy. A potem dziwimy się, że mężczyźni mają z tym wewnętrzny konflikt.

Tymczasem Biblia — i Jezus — bardzo konkretnie rozróżnia dwa poziomy przebaczenia:

  • przebaczenie wewnętrzne (w sercu),
  • przebaczenie zewnętrzne (w relacji).

Tylko jedno z nich jest bezwarunkowe, o czym zaraz się przekonasz.

Przebaczenie wewnętrzne

Pierwszy poziom przebaczenia nie dotyczy relacji z drugim człowiekiem.
Dotyczy twojego serca.

Jako chrześcijanin nie masz prawa pielęgnować w sobie nienawiści, goryczy i żalu. Nie dlatego, że sprawca na coś „zasługuje”, ale dlatego, że nienawiść działa jak trucizna, która niszczy noszącego ją człowieka.

Jezus zaznacza to bardzo konkretnie:

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi.
(Mt 5,21-22)

W swoim liście św. Jan opisał to jeszcze dosadniej:

Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego.
(1 J 3,15)

Kiedy kogoś nienawidzisz, dokonujesz mordu w swoim sercu.

Co więcej, jeśli nosisz w sobie gniew, który nie został uzdrowiony, w żaden sposób nie krzywdzisz winowajcy. Krzywdzisz siebie. Bo gorycz nie jest oznaką siły, tylko powolnym rozpadem od środka.

Dlatego przebaczenie wewnętrzne polega na tym, że:

  • oddajesz sprawę Bogu,
  • przestajesz żyć pragnieniem odwetu,
  • prosisz o uzdrowienie serca z „jadu i trucizny”, zanim zaczną cię wyniszczać.

To przebaczenie nie wymaga skruchy drugiej strony.
Nie wymaga rozmowy.
Nie wymaga pojednania.

Jest podjęciem następującej decyzji:

„Nie pozwolę, żeby cudzy grzech mnie zniewolił.”

Wyjaśnijmy to sobie na przykładzie.

Wyobraź sobie, że ktoś cię zdradził albo w jakiś inny sposób ci zaszkodził, a na dodatek ma to gdzieś. Nie przeprosił, a może nawet uważa, iż miał prawo tak postąpić.

Ogólnie rzecz biorąc przeszedł nad tym do porządku dziennego i żyje dalej, jakby nigdy nic.

Ty z kolei tygodniami, miesiącami, a może nawet latami żyjesz w gniewie. Wracasz do tych wydarzeń w myślach, odtwarzasz rozmowy, przeżywasz dawne sytuacje bez końca.

Teraz zastanów się: kto na tym gorzej wychodzi? Człowiek, który cię skrzywdził i ma to gdzieś? Czy ty, bo wyniszczasz samego siebie goryczą i nienawiścią?

Właśnie dlatego nie możesz pielęgnować w sobie gniewu. Żeby nie dokonywać duchowego mordu nie tylko na drugim człowieku, ale również — a może przede wszystkim — na sobie.

Jeśli oddasz tę sprawę Bogu i przestaniesz karmić się goryczą, odzyskasz wolność.

Na tym polega przebaczenie wewnętrzne.
Ono zawsze jest konieczne.

Jeszcze do niego wrócimy w dalszej części artykułu. Teraz kontynuujmy.

Przebaczenie relacyjne

Drugi poziom przebaczenia to zupełnie inna sprawa. Odnosi się bowiem do momentu, w którym mówisz drugiemu człowiekowi: „przebaczam ci” i zdejmujesz z niego winę w relacji.

I tutaj Jezus stawia jasny warunek:

Jeśli brat twój zawini, upomnij go;
i jeśli będzie żałował, przebacz mu.
(Łk 17,3)

Nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym, aby zauważyć warunkowość tego rodzaju przebaczenia. Widać jak na dłoni, kiedy powinniśmy okazać bezpośrednie miłosierdzie człowiekowi — gdy BĘDZIE ŻAŁOWAŁ.

Kiedy ktoś wyrządzi ci jakąś krzywdę:

  • najpierw go upominasz,
  • a następnie wybaczasz (ale tylko wtedy, gdy ten ktoś przyzna się do błędu, przeprosi i — w niektórych przypadkach — zadośćuczyni).

Jezus powtarza to bez żadnych wyjątków:

I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwrócił się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu.
(Łk 17,4)

Zawsze pojawia się ten sam warunek przebaczenia: żal za grzech / zło.

Skrucha w Biblii to nie są słowa rzucone dla świętego spokoju.
To uznanie winy i odwrócenie się od niej.

Dlatego Pismo mówi wprost:

Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa;
kto je wyznaje, porzuca — ten miłosierdzia dostąpi.
(Prz 28,13)

Jak widzisz, bez uznania winy nie ma czego przebaczać bezpośrednio.
Bez odpowiedzialności nie ma pojednania.

Ba! Powiem więcej — i może cię to zaskoczy — ale czy wiesz, że Chrystus każe nawet wyrzucać ze swojego życia ludzi, którzy nie chcą się przyznać do wyrządzonych krzywd?

Oto jego słowa:

„Jeśli nie posłucha… niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.”
(Mt 18,17)

Co to znaczy “jak poganin i celnik”? Dla ówczesnego Żyda było to równoznaczne z najgorszym sortem istot ludzkich — osobami, których należy unikać i traktować jak obcych.

Jednak traktowanie kogoś jak obcego to nie jest zemsta.
To uznanie faktu, że nie ma naprawy relacji bez prawdy i skruchy.

Jak to mówią, lepszy przykład niż wykład.

Wyobraź sobie, że pokłóciłeś się z żoną. Przed chwilą zaszła ci za skórę tak głęboko, że nie potrafisz nawet na nią patrzeć.

Siedzicie więc w osobnych pokojach i nie odzywacie się do siebie.

Ale po paru godzinach ona przychodzi skruszona i przeprasza za swoje zachowanie. Wiesz, że mściwy człowiek widziałby tutaj idealny moment do uderzenia i odegrania się, prawda? Bo oto ona stoi przed tobą, przyznaje się do winy i odsłania na cios. Po prostu jest na wrażliwej pozycji.

Nawet w głowie “normalnego” człowieka może pojawić się diabelska myśl, żeby właśnie teraz się odwinąć. Zajść jej za skórę tak samo, jak ona zaszła tobie.

Ale niech cię ręka Boska broni przed podobnymi pomysłami. Nie tylko dlatego, że jako chrześcijanin powinieneś wybaczyć komuś, kto szczerze o to wybaczenie prosi. Ale również dlatego, że autentyczną skruchę należy nagradzać.

No i raczej nie chcesz robić sobie wroga z własnej żony, prawda?

W twojej głowie może teraz rodzić się pytanie: “ile razy powinienem wybaczyć człowiekowi, jeśli czynił wobec mnie zło i potem przyszedł przeprosić?”

Wtedy zadałbyś to samo pytanie, które św. Piotr zadał Jezusowi:

Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?
(Mt 18,21)

Jezus odpowiedział mu wtedy:

Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
(Mt 18,22)

W niektórych tłumaczeniach przeczytasz też: siedemdziesiąt razy siedem. Oznacza to po prostu, że nigdy nie powinniśmy zamykać furtki dla wybaczenia, jeśli ktoś okaże prawdziwą skruchę.

Prawdziwą, znaczy szczerą. Bo niektórzy mogą mieć przeprosiny na ustach, ale nie w sercu, na co też powinniśmy zwracać uwagę.

Przypowieść o nielitościwym dłużniku

Ludzie głoszący absolutne przebaczenie bez jakichkolwiek warunków powołują się zazwyczaj na przypowieść o nielitościwym dłużniku.

Problem w tym, że czytają ją wybiórczo.

A Jezus mówi w niej dokładnie to samo, co wcześniej — tylko jeszcze mocniej.

Król przebacza, bo został o to poproszony

Gdy Jezus opowiada tę przypowieść, porównuje Boga do króla, który rozlicza swoje sługi. Dług jednego z nich sięga 10 000 talentów, co jest niewyobrażalną kwotą (jeśli chcielibyśmy to trochę unowocześnić, moglibyśmy powiedzieć np. 1 bilion złotych).

Ogólnie chodzi o dług niemożliwy do spłacenia, czyli nasze grzechy przed Bogiem.

I teraz następuje kluczowy moment w historii:

Ponieważ nie miał z czego oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać.
(Mt 18,25)

Nie ma tu automatycznego przebaczenia.
Nie ma „łaski z urzędu”.
Jest konsekwencja.

Jest też sugestia, że nasze grzechy krzywdzą nie tylko nas, ale również naszych bliskich.
Taka mała uwaga 😉

Kiedy w przypowieści następuje moment, w którym król lituje się nad sługą? Dopiero gdy ten:

  • uznaje swoją winę,
  • pada na kolana,
  • błaga o miłosierdzie.

Wtedy król reaguje:

Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i darował mu dług.
(Mt 18,27)

Moment przebaczenia jest jednoznaczny. Następuje po prośbie i uznaniu winy.

Nie wcześniej.

Druga część przypowieści obnaża fałszywe rozumienie przebaczenia

Ten sam sługa spotyka potem innego, który jest mu winien grosze w porównaniu do długu, o którym mówiliśmy przed chwilą. Wtedy łapie dłużnika za fraki i każe oddać pieniądze. Ten robi dokładnie to samo, co wcześniej sam sługa:

Upadł przed nim i prosił: “Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie.”
(Mt 18,29)

Jest skrucha.
Jest prośba.
Jest uznanie długu.

I właśnie w tym miejscu pada najmocniejszy zarzut Jezusa. Pierwszy sługa odmawia przebaczenia temu, który o nie prosił.

Gdy inni podwładni to widzą, od razu biegną donieść królowi. Ten ponownie przywołuje sługę przed swoje oblicze i mówi:

„Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?”. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
(Mt 18,32-34)

Jezus kończy tę historię surowym morałem:

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu.
(Mt 18,35)

Co tu jest potępione?

Nie brak emocji.
Nie ostrożność.
Nie stawianie granic.

Potępiona jest odmowa przebaczenia komuś, kto uznał winę i prosił o miłosierdzie, mimo że samemu wcześniej otrzymało się miłosierdzie od Boga.

To jest dokładnie ta sama logika, którą Jezus wypowiedział wcześniej wprost:

„Jeśli okaże skruchę — przebacz mu.”
(Łk 17,3)

Przypowieść nie znosi warunku skruchy.
Ona go potwierdza.

Jezus nie mówi tu:

„Rozdawaj przebaczenie każdemu, niezależnie od postawy.”

Mówi:

„Jeśli sam otrzymałeś miłosierdzie od Boga po okazaniu skruchy, masz obowiązek okazać takie samo miłosierdzie temu, kto również przychodzi do ciebie skruszony.”

Co to oznacza w praktyce?

Jeśli ktoś:

  • uznaje, że zrobił źle,
  • bierze odpowiedzialność,
  • prosi o przebaczenie,

odmowa przebaczenia jest niesprawiedliwością.

Ale jeśli ktoś:

  • nie uznaje winy,
  • uważa, że „miał prawo”,
  • przerzuca odpowiedzialność,

to nie ma tu żadnego precedensu biblijnego, który kazałby udawać pojednanie.

Co robić, gdy ktoś wykroczy przeciw tobie?

Chrystus przedstawia apostołom konkretny sposób postępowania, gdy ktoś zgrzeszy przeciwko swojemu bratu. Można by nawet powiedzieć, że Syn Boży uszczelnia tutaj system.

I robi to w sposób bardzo konkretny.

Etap pierwszy

Najpierw Jezus mówi:

Jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie,
idź i upomnij go w cztery oczy.
(Mt 18,15)

Jak widzisz, pierwsza reakcja nie jest ani milczeniem, ani przebaczeniem.
Jest konfrontacją.

Jezus zakłada coś oczywistego: jeśli doszło do grzechu, trzeba go nazwać.

Nie domyślać się.
Nie tłumaczyć w głowie.
Nie zamiatać pod dywan.

Powinieneś skonfrontować się z tym, który zgrzeszył przeciwko tobie. Jeśli posłucha — czyli uzna swoją winę — sprawa jest prosta:

Jeśli cię posłucha, pozyskałeś swego brata.
(Mt 18,15)

Skrucha człowieka, który zawinił, powinna być nagrodzona wybaczeniem. Dzięki temu odzyskasz brata, czyli odbudujesz uszkodzoną znajomość.

Ale Jezus nie zakłada, że tak będzie zawsze.

Etap drugi

Jeśli winowajca nie posłucha twojego głosu, powinieneś powołać świadków. Jak mówi Chrystus:

Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa.
(Mt 18,16)

Dlaczego?
Bo brak skruchy to nie „różnica charakterów”.
To problem moralny.

Jeśli ktoś odrzuca odpowiedzialność, sprawa nie może być traktowana jak zamknięta.
Prawda potrzebuje świadków.

Etap trzeci

Co w sytuacji, gdy winowajca nawet przed świadkami będzie upierał się co do własnej niewinności? Wtedy Jezus przedstawia ostatnią ścieżkę działania:

Jeśli ich nie posłucha, donieś Kościołowi.
A jeśli i Kościoła nie posłucha,
niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.
(Mt 18,17)

Jak widzisz, jeśli winowajca nawet przed całym Kościołem nie okaże skruchy, powinieneś wyrzucić go ze swojego życia. To jest właśnie pełne brzmienie fragmentu, który cytowałem wcześniej.

Rada Chrystusa może być dla niektórych niewygodna, ale nie da się ukryć, że jest jednoznaczna.

Jezus nie mówi:

  • „przebacz i udawaj, że wszystko wróciło do normy”,
  • albo „zostaw to, bo miłość wszystko przykrywa”.

Mówi: traktuj niepokornego winowajcę jak obcego.

I jeszcze raz:

To nie jest zemsta.
To nie jest nienawiść.
To jest po prostu uznanie faktu, że nie ma wspólnoty bez prawdy i odpowiedzialności.

Dlaczego to kluczowe dla mężczyzny?

Prawdziwe rozumienie przebaczenia relacyjnego jest kluczowe, ponieważ mężczyzna bardzo szybko wyczuwa, kiedy przebaczenie zaczyna oznaczać:

  • rezygnację z prawdy,
  • akceptację niesprawiedliwości,
  • zgodę na bycie wykorzystywanym.

Dlatego dobrze jest wiedzieć, że Jezus tego nie sankcjonuje.

Przeciwnie — pokazuje, że:

  • brak skruchy ma konsekwencje,
  • relacja nie jest prawem absolutnym,
  • a miłość bez prawdy przestaje być miłością.

To dokładnie spina się ze słowami Chrystusa, które cytowałem wcześniej:

Jeśli okaże skruchę — przebacz mu.
(Łk 17,3)

A jeśli skruchy nie ma — nie ma przebaczenia relacyjnego. Jest dystans.

Uważaj na siebie

Wrócę jeszcze na chwilę do przebaczenia wewnętrznego (czyli w sercu), bo chciałbym, żeby to dobrze wybrzmiało. Jest to zresztą jedna z najważniejszych nauk dotyczących przebaczenia.

Wszystko zaczyna się od zrozumienia jednej istotnej rzeczy: pielęgnowanie nienawiści nie jest karą dla winowajcy. Jest karą dla ciebie.

Gniew, który zostaje w sercu:

  • rośnie,
  • zatruwa myślenie,
  • odbiera pokój,
  • niszczy radość,
  • prowadzi do zgorzknienia.

Dlatego Jezus mówi: „uważajcie na siebie” (Łk 17,3).
Nie na tamtego człowieka.
Na siebie.

Bo jeśli nie poprosisz Boga, żeby uzdrowił twoje serce z nienawiści, gorycz zacznie działać jak choroba, która:

  • powoli zjada od środka,
  • wpływa na emocje,
  • wpływa na relacje,
  • wpływa na zdrowie.

A winowajca?
Często żyje dalej, jakby nic się nie stało.

Co to oznacza w praktyce?

Jeśli ktoś:

  • nie uznał winy,
  • nie przeprosił,
  • nie okazał skruchy,

nie masz obowiązku:

  • mówić „przebaczam”,
  • odbudowywać relacji,
  • przywracać zaufania.

Ale masz obowiązek zadbać o swoje serce, co przekłada się na:

  • modlitwę o uzdrowienie z goryczy,
  • świadome niekarmienie gniewu,
  • rezygnację z wewnętrznego dialogu zemsty.

Nie po to, żeby winowajcy było lżej, tylko po to, żebyś mógł wieść normalne życie.

Dlaczego wybaczenie nie jest słabością?

Ludzie myślący pochopnie łatwo mylą brak zemsty z byciem naiwnym.
Ale Jezus nie mówi: „udawaj, że nic się nie stało”.

Mówi:

  • nie pozwól, żeby cudzy grzech zniszczył ciebie,
  • nie oddawaj serca w niewolę nienawiści,
  • nie myl przebaczenia z zaprzeczaniem prawdzie.

Możesz:

  • nie żywić nienawiści,
  • nie szukać odwetu,
  • oddać sprawę Bogu,

i jednocześnie:

  • nie wracać do znajomości z winowajcą,
  • nie ufać komuś, kto nie bierze odpowiedzialności,
  • nie udawać pojednania.

To nie jest sprzeczność.
To jest dokładnie to, co wynika z nauczania Jezusa.

Podsumowanie

Teraz powinieneś już jasno widzieć, że chrześcijańskie przebaczenie nie jest emocjonalnym gestem ani pobożnym hasłem do zamykania trudnych spraw. Jest procesem, który Jezus ustawił bardzo konkretnie: prawda → skrucha → przebaczenie.

Najpierw trzeba nazwać grzech.
Potem sprawdzić, czy druga strona bierze za niego odpowiedzialność.
Dopiero wtedy ma sens mówienie o przebaczeniu relacyjnym.

Jednocześnie Biblia nie zostawia miejsca na pielęgnowanie nienawiści. Gorycz nie jest formą sprawiedliwości — jest powolnym niszczeniem samego siebie. Dlatego serce musi zostać uwolnione zawsze, niezależnie od tego, czy druga strona kiedykolwiek przeprosi.

To nie są sprzeczne rzeczy.
To dwa różne porządki, które zbyt często się myli.

Chrześcijanin:

  • nie ma prawa żyć w nienawiści,
  • nie ma obowiązku udawać pojednania bez skruchy,
  • ma prawo postawić granice tam, gdzie odpowiedzialność została odrzucona.

Bo Jezus nie zniósł sprawiedliwości w imię miłosierdzia. On ją uporządkował. I właśnie dlatego przebaczenie w chrześcijaństwie nie jest ani naiwne, ani destrukcyjne — pod warunkiem, że czyta się Ewangelię do końca, a nie tylko do wygodnego cytatu.

Jeśli więc ktoś mówi ci, że przebaczenie oznacza zgodę na zaprzeczanie prawdzie, wiedz, że nie jest to nauczanie Jezusa.

A jeśli boisz się, że stawiając granice, „przestajesz być chrześcijaninem”… nic bardziej mylnego. Właśnie w tym momencie zaczynasz nim być naprawdę.

Masz uwagi, przemyślenia albo osobiste doświadczenia w tym temacie? Podziel się w nimi w komentarzu (albo napisz do mnie bezpośrednio). A jeśli uznałeś tekst za ciekawy lub pomocny, podziel się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnij na stronę facebook’ową bloga i polub moją twórczość.

Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.

Wesprzyj bloga i pomóż mi pomagać innym! Kliknij przycisk i postaw mi kawę!

Zajrzyj też na:

Facebook X-twitter Youtube

5 thoughts on “ABC chrześcijańskiego wybaczania”

  1. Forrest pisze:
    27th grudzień 2025 o 7:36 am

    Przypomniał mi się film „Telefon” z Collin’em Farrel’em kiedy czytałem ten tekst

    Odpowiedz
    1. Fabian Koziołek pisze:
      27th grudzień 2025 o 2:19 pm

      Czemu? Nie oglądałem tego filmu, więc trudno mi cokolwiek odpowiedzieć.

      Odpowiedz
  2. Gość pisze:
    27th grudzień 2025 o 5:30 pm

    A co jeśli chciałem kogoś skonfrontować po latach, już nawet miałem przygotowaną wiadomość, a ta osoba zablokowała opcję wysyłania wiadomości? Nie chcę jej tropić na innych portalach, ale mam poczucie niedomknięcia. Chciałem wyrazić, co ja wtedy czułem w związku z sytuacją, gdy to ja zostałem zraniony. A tu nagle ściana. Od razu zaznaczę, nie jestem wierzący. Po prostu to jest zgodne z moim systemem wartości, a ostatnio w procesie terapeutycznym nagle mam ochotę odzyskać głos, a nie milczeć. Już pieprzyć to wybaczanie, po prostu chciałem przedstawić mój punkt widzenia i iść dalej. I dokonać tego w akcie odwagi, bo boję się konfrontacji, jak śmierci.

    Odpowiedz
    1. Fabian Koziołek pisze:
      28th grudzień 2025 o 12:56 am

      Jeśli nie masz jak się skontaktować z tą osobą, to nie Twoja wina. Powinieneś się skupić na naprawie wewnętrznej.

      Ja bym się jednak zastanowił, jaka intencja Ci przyświeca przy tym pomyśle konfrontacji. Bo po tym, co piszesz, mam wrażenie, że zamiast dobrych pobudek tu chodzi o jakąś formę odegrania się. Dlatego nie wiem, na ile to by było dla Ciebie pomocne. Jako sposób na częściowe odzyskanie odwagi — może. Ale prawdziwe leczenie przychodzi razem z wybaczeniem.

      PS. Nie jestem też pewien, co konkretnie masz na myśli z tym aktem odwagi. Wysłanie wiadomości przez internet? Albo chciałeś się z tą osobą spotkać? Bo wysłanie wiadomości raczej za wiele odwagi nie wymaga, co innego spotkanie twarzą w twarz.

      Odpowiedz
      1. Gość pisze:
        28th grudzień 2025 o 4:07 pm

        Chodzi o to, że samo napisanie wiadomości to dla mnie problem. Zawsze mnie to przerażało, a teraz się przełamuję. Wydaje mi się, że nie chodzi o samą wiadomość, a o odpowiedź i strach przed oceną. Mam wgrany wstyd i poczucie winy za siebie. Więc narazić się na opinię i przeżyć. Bo lata temu milczałem. Niestety, rodzina dysfunkcyjna. Powoli staram się wychodzić z tych schematów.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O blogu

Witaj!

Męskość to termin, który dziś wydaje się pusty. Najwyższa pora przywrócić mu dawny blask, a mężczyzn zwrócić z powrotem w stronę ich słusznej natury. To misja, która przyświeca blogowi.
Jeśli powyższe cię interesuje, trafiłeś/łaś w dobre miejsce.
A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej odnośnie mojej osoby i bloga, zrobisz to tutaj.

Nowy artykuł w (prawie) każdą niedzielę o 19:00, zapraszam!

Znajdź wpis

Ostatnie wpisy

  • ABC chrześcijańskiego wybaczania
  • Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
  • Czy mroczna triada naprawdę jest atrakcyjna? Przegląd badań
  • Redpillowe sępy nad anegdotyczną padliną
  • Młode, bezdzietne Polki siedzą w domu (przeważnie)

Najnowsze komentarze

  • Fabian Koziołek - Redpillowe sępy nad anegdotyczną padliną
  • Jul - Redpillowe sępy nad anegdotyczną padliną
  • Gość - ABC chrześcijańskiego wybaczania
  • Fabian Koziołek - ABC chrześcijańskiego wybaczania
  • Fabian Koziołek - Redpillowe sępy nad anegdotyczną padliną

Archiwa

Tagi

asertywność beta Bóg charakter córka depresja dojrzewanie dorastanie dorosłość dosięgnąć męskości feminizm kobiecość kobieta kobiety książka literatura matka małżeństwo miłość męska czytelnia męskość mężczyzna nienawiść odwaga ojciec ojcostwo pewność siebie prawdziwy mężczyzna psychologia płeć recenzja relacje rodzice rodzina rozwój seks siła socjalizm status sukces syn szacunek do siebie słabość upadek mężczyzn związki

Tu też mnie znajdziesz:

© 2025 Fabian Koziołek | Theme by Superb Themes
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.