Miałem okazję dziś w okolicach południa być na XII Śląskiej Manifie, a przynajmniej w jej okolicy, dzięki czemu mogłem posłuchać, o co walczą dziś kobiety w Polsce. I chociaż było parę punktów dodatkowych, o których nie będę pisał, bo muszę się im najpierw przyjrzeć, to jednak główne założenia kobiecego manifestu pozostają te same. Mianowicie: mamy do czynienia z tradycyjną mieszanką żądań, czyli chodzi o równouprawnienie na gruncie prywatnym i pracowniczym z dodatkiem przemycanej gdzieś cichaczem chęci legalnej aborcji i praw tzw. transseksualistów. (Nie wiem, dlaczego ruchy kobiece popierają ludzi z wyraźnymi problemami psychicznymi, ale ma to pewnie związek z przepychaną w dzisiejszej kulturze akceptacją dla wszystkiego.)
"Wierzymy kobietom" — ale w co?
Wierzymy kobietom to tegoroczne hasło śląskiej manify i panie skandowały je dosyć głośno, ale jakoś żadna z nich jasno nie określała, w co konkretnie powinniśmy kobietom wierzyć. Można było odnieść wrażenie, że w domyśle powinniśmy wierzyć im we wszystko, tylko dlatego, że są kobietami. Głupszego stanowiska ze świecą szukać. No, chyba że planujemy wywołać w Polsce falę fałszywych oskarżeń, podobną do zachodniego #metoo – wtedy takie hasło nie powinno dziwić.
Nie bez powodu w prawie istnieje zapis mówiący: „niewinny, aż do udowodnienia winy”. Do udowodnienia winy, a nie do momentu, w którym pada oskarżenie. Jeśli mielibyśmy wierzyć kobiecie na słowo, że np. ten a ten ją zgwałcił, więzienia nie nadążałyby z zamykaniem mężczyzn. Niewinnych mężczyzn. Kobiety mają to do siebie, że kłamią tylko po to, żeby same mogły uchodzić za święte, nie zważając na to, co stanie się z drugim człowiekiem. A jeśli przy okazji można zaszkodzić mężczyźnie, którego nienawidzą, to kłamią jak najęte. Tym bardziej, jeśli przy okazji można coś na tym ugrać, np. dostać wielomilionowe odszkodowanie. (Tak jak w wielu przypadkach dotyczących słynnego #metoo).
Nikomu nie powinno się wierzyć na słowo, a już na pewno nie kobiecie. Jakoś nikt nie żałuje mężczyzn, którym zniszczono karierę przez fałszywe oskarżenia.
Równouprawnienie w pracy
Kobiety uwielbiają powtarzać wciąż tę samą mantrę, jakoby mężczyzna na tym samym stanowisku zarabiał więcej od kobiety. Bierze się to ze ślepego zawierzenia statystyce, która pokazuje, że męskie zarobki są średnio większe od żeńskich. Problem polega na tym, że jakoś nikt nie chce zbadać sprawy dalej i sprawdzić, dlaczego tak się dzieje. A mężczyźni zarabiają więcej z prostego powodu: wykonują bardziej ryzykowne zawody, pracują więcej godzin, są w stanie więcej poświęcić dla pracy (np. wyjechać za pieniądzem na drugi koniec kraju – albo kontynentu). Słowem: pracują ciężej i bardziej wydajnie od kobiet.
Dlatego kłamstwem jest, że mężczyzna na tym samym stanowisku, wykonując tę samą ilość pracy i pracując tyle samo godzin, będzie dostawał wyższą pensję niż kobieta. Jest to wymysł, który nie ma pokrycia w rzeczywistości. Prawda jest taka, że to mężczyźni mają trudniej na rynku pracy, ponieważ więcej się od nich wymaga i bardziej surowo traktuje, niż ma to miejsce w przypadku kobiet.
To, że mężczyzna zarabia więcej za tę samą pracę, jest kłamstwem.
Innym często podnoszonym argumentem jest to, że kobieta musi podejmować „trudny wybór” między macierzyństwem a karierą i że pracodawcy nie są wyrozumiali dla matek. No cóż, postawcie się na miejscu pracodawcy, który musi przez co najmniej dwa lata płacić za pracownika, który nie pracuje. Kobiety na rynku pracy to wymysł współczesnych czasów i nadal nie wiadomo, jak sobie z tym problemem radzić. Poza tym nie rozumiem, co jest trudnego w tej decyzji – jeśli jakaś kobieta chce być matką, to chyba dziecko jest ważniejsze, niż jakaś wyimaginowana kariera, prawda?
Na manifie był także segment, na którym każdy uczestnik mógł podzielić się swoimi żalami na scenie albo wysłać je organizatorom, aby przeczytali za niego. Jedna kobieta podzieliła się troską, że musiała zrezygnować z kariery, ponieważ jej mąż nie chciał zająć się małymi dziećmi (podobno zarabiała więcej od niego). A ja wam mówię, że bardzo dobrze, że nie chciał. Pożałowałby swojej decyzji na drugi dzień po tym, jak posłuchałby żony. Zamiana ról nigdy nie działała i nie będzie działać. Żona straciłaby do męża cały szacunek, a on nienawidziłby jej skrycie za to, że zrobiła z niego kobietę.
Równouprawnienie w prywatnym życiu
Prawdę mówiąc nie wiem, o co tutaj walczą kobiety. Na marszu dało się słyszeć postulaty, że chcą same decydować o sobie, o swoim życiu i o swoim ciele. A kto im zabrania? Nikt nie stoi nad nimi z batem i nie tłucze za to, że robią, co chcą; pracują, gdzie chcą i sypiają, z kim chcą. Kobiety mogą dzisiaj robić wszystko to, co mężczyźni, więc o co ten krzyk? Wydaje mi się, że chodzi tu tylko i wyłącznie o zdjęcie wstydu z zachowań, które są ogólnie przyjęte za niestosowne. Przepraszam, możesz zrobić z siebie szmatę – nikt ci nie broni – ale nie oczekuj ode mnie, że będę cię za to szanował. I nie narzekaj, że żaden wartościowy mężczyzna nie będzie chciał mieć z tobą nic do czynienia.
W przypadku decydowania o własnym ciele można się domyślić, że chodzi również o prawo do aborcji. Chociaż o samej aborcji wiele nie słyszałem, to biorąc pod uwagę nie tak dawne „czarne marsze” – czy jak to tam się nazywało – można podejrzewać, że chodzi o zabijanie dzieci. Aborcja jest złem i każda kobieta, która ją popiera, również jest zła. Widzimy tutaj kolejną próbę zdjęcia z siebie odpowiedzialności za własne czyny. Zdjęcia jej poprzez zabicie własnego dziecka. Jak złym człowiekiem trzeba być, żeby o czymś takim w ogóle pomyśleć? Nie chcesz być matką, to się zabezpieczaj – albo nie uprawiaj seksu.
Kobiety to jedna z najbardziej uprzywilejowanych grup społecznych.
Jeśli chodzi o żale, o których wspominałem już wyżej, w tym temacie (dotyczącym życia prywatnego) również pojawiło się kilka historii. Większość z nich pochodziła oczywiście od samotnych matek, psioczących na mężczyzn, którzy je zostawili. Jedna mówiła o swoim młodszym mężu, z którym miała trójkę dzieci, a który pił i dlatego od niego odeszła. „Biedna kobieta” – można by było pomyśleć, ale w gruncie rzeczy wcale nie taka biedna. Po pierwsze – chyba widziała, za kogo wychodzi za mąż, po drugie – w ogóle nie powinna być z młodszym mężczyzną, po trzecie – skoro taki zły, to dlaczego zrobiła z nim aż trójkę dzieci? Nie znam sytuacji, ale podejrzewam, że chłop zaczął pić, bo zwyczajnie nie mógł już z nią wytrzymać.
Oczywiście jest też w tym jego wina, bo nie powinien zwracać uwagi na starszą, a tym bardziej się z nią żenić (mężczyźni dzisiaj nie radzą sobie nawet z rówieśniczkami, a co dopiero ze starszymi od nich, czyli bardziej przebiegłymi i zgorzkniałymi kobietami). Oczywiście pani z tej historii żadnej winy w sobie nie widziała. Wiadomo, że to wszystko ci „źli mężczyźni”.
Równość już jest
Czasem ma się wrażenie, że kobiety uczęszczające na takie marsze wierzą w jakiś męski spisek, w którym mężczyźni tajnie współpracują ze sobą, żeby uciskać i niszczyć kobiety. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie – kobiety oraz dzieci to najbardziej uprzywilejowani ludzie w państwie. Rząd o nie dba, prawo o nie dba, społeczeństwo o nie dba, mężczyźni o nie dbają. To właśnie ci ostatni są osobnikami wymiennymi, którymi nikt się za bardzo nie przejmuje, a którzy muszą podejmować największe ryzyko w każdej sytuacji zagrożenia.
Społeczna równouprawnienie już dawno zostało osiągnięte, ale widać żyją wśród nas takie kobiety, które pragną być równiejsze.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Obraz Clker-Free-Vector-Images z Pixabay
Dziś do zgłębienia zostawię wam tematy dotyczące głównie kobiet i ich nastawiania do mężczyzn:
Piszesz tu niesamowicie krzywdzące rzeczy. Nawet ciężko się merytorycznie odnieść do jakiejś konkretnej kwestii, bo każde zdanie jest pełne bzdur. Nie wiem, co musiały zrobić Ci w życiu kobiety, że tak ich nienawidzisz, ale szczerze Ci współczuję.
Podaj przykład jakiejś – jak to piszesz – „bzdury”, to możemy się wymienić uwagami, bo w tym momencie Twój komentarz nie wnosi zupełnie nic poza złością, o którą mnie posądzasz.
1. Nazywanie #metoo 'falą fałszywych oskarżeń’. W tych sytuacjach to mężczyźni traktują kobiety przedmiotowo nie zważając na to jak one się czują i czas, aby ponieśli konsekwencje swoich czynów. Jasne, mogą zdarzać się fałszywe oskarżenia. Jak wszędzie. Jesteśmy tylko ludźmi. Ale twierdzenie, że każda kobieta oskarżająca mężczyznę o molestowanie kłamie, jest okropne.
2. Stwierdzenie, że to mężczyzna ma trudniej na rynku pracy. Jakoś ich nie traktuje się z lekceważeniem i ich nikt nie pyta, czy planują potomstwo. Chociaż urlop na dziecko może brać w równym wymiarze jak matka.
3. Stwierdzenie, że wychowanie dziecka jest ważniejsze niż 'wyimaginowana (sic!) kariera’. Okazuje się, że nie dla każdej kobiety jedynym celem w życiu jest posiadanie potomstwa. Do tego nie potrzeba ani szczególnej wiedzy ani wykształcenia ani doświadczenia. Na szczęście w dzisiejszych czasach kobiety mają dużo wyższe ambicje niż tylko prokreacja.
4. Antykoncepcja nie leży tylko w gestii kobiety. Wpadka zatem nie jest tylko jej sprawą. Bywają różne sytuacje życiowe. Czasem zdarza się ta jedna na milion sytuacja, że antykoncepcja zawodzi. A co ze zgwałconymi kobietami? A co z ciążami zagrożonymi? A co z ciążami niebezpiecznymi dla życia kobiet? Te sytuacje nie są nigdy czarno-białe. Aborcja nie jest dla kobiety zabiegiem takim jak manicure. To zawsze są trudne decyzje i dopóki nie znajdziemy się sami w takiej sytuacji nie powinniśmy tego oceniać.
5. Zrzucanie winy za pijącego mężczyznę na kobietę jest po prostu obrzydliwe. Skąd wiesz jak wyglądała sytuacja w ich życiu? Ludzie się zmieniają. A może zaczął pić po urodzeniu się dzieci? A może pił, bo mu w pracy nie szło? Jeżeli kobietę zostawił mężczyzna, to kobiety wina. A jeżeli od niego odeszła, to też jej wina? Coś się tu nie zgadza.
No widzisz, i teraz mogę coś odpowiedzieć.
1. Pokaż mi w tekście moment, w którym napisałem, że każda kobieta z fali #metoo kłamie. Jeśli udowodnią mężczyźnie winę, to oczywiście powinien iść siedzieć, ale wielu jest już z góry osądzonych przez społeczeństwo z powodu samego oskarżenia. Że wykorzystują swoją pozycję – pewnie wielu tak, ale kobiety są bardziej niż skore dać się wykorzystywać facetom, którzy osiągnęli sukces. Tym bardziej, jeśli same mogą na tym coś ugrać (np. dostać rolę w filmie). A po 20 latach nagle się okazuje, że to był gwałt (i że można wyłudzić wysokie odszkodowanie).
2. Wedle statystyk mężczyźni dużo częściej giną w pracy (ryzykowne zawody), pracują dużo więcej i nie nikt ich nie oszczędza. Na kobiety patrzy się raczej z pobłażliwością, a nie z lekceważeniem. To, że są pytane o planowane potomstwo, to nic dziwnego – kto chciałby mieć pracownika, który np. popracuje pół roku, a później zniknie, mimo że pensję dostaje? Tak jak pisałem, kobieta na rynku pracy to stosunkowo nowa sytuacja, do której sam rynek jest niedostosowany, bo kiedyś pracowali tylko mężczyźni.
3. Przekręcasz to, co pisałem, żeby ładniej pasowało pod twój argument. dla kobiety, która CHCE BYĆ MATKĄ, dziecko powinno być ważniejsze, niż kariera. Jak któraś nie chce, to lepiej niech sobie znajdzie pracę, bo kto ją będzie utrzymywał? ;] Pisałem „wyimaginowana” kariera, bo jest bardzo mały odsetek ludzi, którzy „robią karierę”. Bądźmy szczerzy – większość chodzi do roboty i tyle. Poza tym jest cała masa kobiet, która łyknęła bakcyla feminizmu, wierząc, że trzeba „tak jak mężczyźni” robić karierę, a około trzydziestki odzywa się zegar biologiczny i nagle okazuje się, że jednak wolałyby mieć rodzinę, być matkami. Czują się po prostu oszukane.
4. Seks to zawsze jest ryzyko – jeśli chce się je podejmować, to powinno się brać odpowiedzialność za konsekwencje. Odnośnie aborcji, przypadku które wymieniłaś, to margines. Jeśli spojrzymy na USA, gdzie aborcja jest legalna, to usuwanie ciąży przeprowadzane z powodu gwałtu czy zagrożenia życia to bodajże niecały 1% (nie pamiętam dokładnie, ale tak jak pisałem – margines). Gro przypadków to powody w stylu „nie jestem gotowa na dziecko” albo „dziecko przeszkodzi mi w karierze” albo po prostu „nie chcę mieć dziecka”. Widać kobiety naprawdę lubią zabijać dzieci. Jednak nawet w przypadku gwałtu jedno zło nie usprawiedliwia drugiego zła. Po co po takiej traumie (gwałcie) dokładać sobie kolejną, związaną z wyrzutami sumienia po – bądź co bądź – morderstwie. Jedynie w przypadku zagrożenia życia sytuacja może być dwuznaczna.
5. Nie wiem, dlatego zaznaczyłem, że to były moje przypuszczenia. Ale mając kontakt z mężczyznami, obserwując i słuchając ich doświadczeń mogę stwierdzić, że sytuacja bardzo często wygląda tak, że mąż nie radzi sobie z żoną i po prostu ucieka przed nią w alkohol. Nie popieram i nie napisałem, że to jedynie jej wina, ale również jego. Prawdopodobnie ożenił się z „własną matką” i ich relacja wyglądała tak, że był dla niej jak syn, a nie jak mąż (wbrew pozorom nagminnie się to zdarza). Ale mimo wszystko, jeśli pił już przed ślubem, to po co za niego wychodziła, a jeśli zaczął po ślubie, to prawdopodobnie dołożyła do tego swoje trzy grosze.