Używki są dla słabych — tym jednym zdaniem mógłbym zakończyć artykuł i zrobiłbym to w nieco Nietzscheańskim stylu*. Jednak żaden ze mnie Nietzsche, a u ciebie tak krótka wypowiedź prawdopodobnie wywoła tylko więcej pytań. Dlatego na tym nie poprzestanę.
Zamiast skrótowców przejdę do szerszej analizy tematu używek, który nie tylko od dłuższego czasu chodził mi po głowie, ale wydaje się mieć coraz głośniejsze echo w społeczeństwie (mam tu na myśli ruchy legalizacyjne). To niepokojąca sytuacja.
Dlaczego?
Bo silna pozycja używek w życiu człowieka sygnalizuje, że ów człowiek ma problemy — czasem bardzo poważne. Jednak po kolei…
*Nietzscheański styl, czyli bardzo krótki i zwięzły. Nietzsche Kiedyś powiedział, że potrafi w jednym zdaniu napisać to, na co inni filozofowie przeznaczają całe książki 🙂
Używki, czyli co konkretnie?
Pod terminem „używki” zwykle rozumiemy substancje odurzające, czyli alkohol, narkotyki papierosy, etc. Natomiast ja rozszerzyłbym go na wszystkie rzeczy, z których ludzie korzystają w celu poprawy humoru lub ucieczki od rzeczywistości.
Koniec końców uzależnienie nie dotyczy tylko alkoholu czy narkotyków, prawda?
Używką równie dobrze może być seks, gry, jedzenie… ba! Nawet kompulsywne podróże czy słuchanie muzyki. Wszystko, co odciąga człowieka od prawdziwych problemów, czyli tzw. „odwracacze uwagi”.
Dlaczego tak rozszerzam termin „używki”?
Z tego samego powodu, przez który każdy dobry psycholog powie ci, że jeśli ktoś jest uzależniony od jednej rzeczy, tak naprawdę jest uzależniony od wszystkiego. Dlatego kiedy alkoholik przestaje pić, zaczyna ćpać. Kiedy palacz papierosów przestaje palić, zaczyna się obżerać. Lub wypełnia pustkę znajomymi. Lub rzuca się w wir gier, seriali, podróży… itd.
Oczywiście jedne uzależnienia są zdrowsze od innych, ale to nie zmienia faktu, że każde narodziło się z tego samego problemu.
Co więcej, każde ma to samo zadanie — zakopać problem jak najgłębiej w pamięci.
Wbrew pozorom człowiek nie uzależnia się od danej substancji (np. alkoholu) per se. Tak naprawdę uzależnia się od poprawiania sobie nią humoru. Dlatego tak łatwo przychodzi mu wymiana alkoholu na cokolwiek innego, co przynosi podobny efekt.
Używki to wszystko, co wykorzystujesz do ucieczki przed życiem.
Wyleczenie uzależnienia nie polega na zerwaniu z konkretną używką, tylko na zmierzeniu się z prawdziwym problemem. Korzeniem, na którym dane uzależnienie wyrosło.
Właśnie z tego powodu na wstępie napisałem, że używki są dla słabych. Każdy, kto z nich korzysta, szuka zapomnienia. Zamiast zmierzyć się z trudem życia, który go spotkał, zakłada alkoholową lub narkotyczną (lub jeszcze inną) opaskę na oczy. W ten sposób udaje, że nic złego się nie dzieje.
To trochę tak, jak z lekami na depresję. Ich zadaniem nie jest wyleczenie depresji, tylko otępienie człowieka. Czasem do tego stopnia, że nie czuje już nic.
Każda używka (nawet lecznicza) ma ten sam minus — kiedy korzystamy z niej jako wspomagacza w codziennych problemach, po kilku tygodniach złapiemy się na tym, że nie jesteśmy już w stanie bez niej funkcjonować. Każdy problem będzie wymagał „wzmocnienia się” alkoholem, narkotykami, lekami.
Przed każdym problemem będziesz uciekał w świat gier, filmów, podróży po całym świecie.
Mimo to na koniec dnia i tak przekonasz się, że jest jedna rzecz, przed którą nigdy nie uciekniesz — ty sam. Nie uwolnisz się od siebie. Nieważne, jakbyś się starał.
Czy używki są stuprocentowo złe?

Tego bym nie powiedział. Nie musisz od razu być purystą, który nigdy więcej nie weźmie alkoholu do ust. Podróże albo relaks przy filmie czy grze również nie są złe same w sobie. Szkopuł tkwi w tym, do czego służą ci wszystkie te rzeczy.
Dlatego tak ważna jest znajomość samego siebie. Zdejmij wzrok z innych i zaobserwuj, co sam robisz.
Nikt nie nazwie cię słabym, jeśli wypijesz piwo ze znajomymi lub po pracy chwilę sobie pograsz. Jeśli jednak uciekasz się do używek jako źródła zapomnienia, jeśli rzeczywisty świat jest dla ciebie tak ostry, że musisz go sobie rozmyć alkoholem, grami, podróżami, narkotykami, obżarstwem czy czymkolwiek innym — masz problem.
Problem poważny, bo zamiast mierzyć się z życiem, uciekasz do fikcji.
Zamiatasz kłopoty pod dywan. Rób tak wystarczająco długo, a w końcu okaże się, że kiedyś mały problem urósł do niewyobrażalnych rozmiarów. Z czasem wróci jak bumerang i znokautuje cię z zaskoczenia.
Wtedy znowu sięgniesz po używkę, żeby poprawić sobie humor. Tak kręci się błędne koło.
Tego typu postępowanie rodzi jeszcze jedno ryzyko. Kiedyś pisałem już, że „kto mierzy się z problemami, staje się coraz silniejszy. Kto przed nimi ucieka, staje się coraz słabszy.” Uciekaj wystarczająco długo, a w końcu osłabisz się tak, że wszystko będzie wydawało się ponad twoje siły. Problem wcale nie musi naprawdę urosnąć — wystarczy, że w twoich oczach będzie jawił się jako przeszkoda nie do przejścia.
Dlatego obserwuj, jak korzystasz z używek. Nie przekraczaj cienkiej granicy między rozrywką a ucieczką.
Czy w takim razie legalizacja jest OK?

Odpowiedź na to pytanie nie jest dla prosta. Z jednej strony odzywa się we mnie duch wolnościowca, który woła: „wolność Tomku w swoim domku”. Bo co mnie obchodzi, czy ktoś ćpa w swoich czterech ścianach?
Jego życie i ma prawo je sobie zniszczyć.
Jednak zaczyna mnie to obchodzić, jeśli z własnych podatków mam płacić za jego odwyk. Dlatego całkowicie wyeliminowałbym publiczne leczenie narkomanów. Bo skoro wybrali taką drogę, dlaczego porządni ludzie mają ich utrzymywać?
Z drugiej strony duch filozofa przypomina mi, że są dwie wolności: „wolność do” i „wolność od”. Np. wolność do samostanowienia o sobie i wolność od przemocy.
Musielibyśmy zadać sobie pytanie, czy człowiek uzależniony jest tak naprawdę wolny? Wydaje mi się, że nie. Dlatego do wolności obywatelskich z gatunku „wolności od” dodałbym jeszcze jedną. Mianowicie: wolność od narkotyków.
Dlatego legalizacja (moim zdaniem) jest błędem. I mam za tym dwa argumenty.
Po pierwsze — legalizacja marihuany (i innych narkotyków) sprawi, że wielu ludzi jeszcze bardziej się ogłupi. A kiedy społeczeństwo będzie naćpane, rząd będzie robił, co mu się żywne podoba. Po drugie — nasz kraj jest zbudowany na chrześcijańskich wartościach i nie powinniśmy w sferze publicznej gloryfikować narkotyków. A legalizacja to właśnie forma publicznej gloryfikacji takiego stylu życia.
Wolność wolnością, ale czy człowiek uzależniony jest tak naprawdę wolny?
Teraz jakiś fan marihuany powie: „ale jak to? Zioło jest nielegalne, a alkohol legalny? Gdzie tu logika?”
Otóż osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zdelegalizowali też alkohol 🙂 Jednak z historii prohibicji amerykańskiej wiemy, jak to się kończy, więc może lepiej nie próbować.
ALE!
Alkohol ma jedną przewagę nad marihuaną. Jest nią… kac. Tak, dobrze przeczytałeś — kac. Alkohol następnego dnia boleśnie cię doświadczy, jeśli z nim przesadzisz. Można powiedzieć, że ma wbudowany aspekt moralizatorski 🙂
Znowu marihuana krótkoterminowo w żaden sposób cię nie każe, przez co dużo łatwiej się od niej uzależnisz. Bo skoro nie ma wad, dlaczego by sobie jej odmawiać, prawda? Oczywiście to naiwna wiara, bo marihuana też działa destrukcyjnie, ale jej efekty pojawiają się dopiero po kilku tygodniach/miesiącach.
Problemy ze skupieniem się, paranoja (nawet nie wiesz, ilu entuzjastów zioła na nią cierpi), otępienie, trudności w normalnym funkcjonowaniu — to wszystko skutki marihuany. Także nie jest tak cudowną używką, jak niektórzy chcieliby ją widzieć.
Kończąc ten wątek powiem tylko tyle, że nie prześladowałbym ludzi za posiadanie jej na własny użytek, mimo że jestem przeciwnikiem legalizacji.
To akurat głupota, żeby wsadzić kogoś do więzienia za 1g marihuany (czasem nawet mniej).
Niedoceniana trzeźwość umysłu

Stwierdziłem już, że używki nie są złe same w sobie. Mimo to odradzam ich stosowanie — szczególnie mężczyznom (kobietom oczywiście też, ale szczególnie mężczyznom).
Dlaczego?
Ponieważ prawdziwy mężczyzna cechuje się siłą — nie tylko fizyczną, ale również psychiczną. Siłą do mierzenia się z trudami dnia codziennego bez zbędnych wspomagaczy. Te ostatnie w rzeczywistości tylko przeszkadzają.
Tak naprawdę wystarczy ci trzeźwy umysł i spokojny ogląd sytuacji, aby znaleźć rozwiązanie nawet najtrudniejszego problemu. Jeśli nie dasz się porwać emocjom i nie będziesz odwracać głowy w stronę „jednego głębszego na odwagę”, gwarantuję ci, że zawsze znajdziesz dobre rozwiązanie.
Postępuj tak z małymi problemami, a kiedy nadejdą większe, będziesz na nie gotów.
Ty jesteś mężczyzną, więc masz za zadanie nie tylko chronić, ale również przewodzić rodzinie. Ty jesteś światłem, do którego zwraca się zarówno twoja kobieta, jak i twoje dzieci. Dajesz im przykład, jak radzić sobie z życiem.
Jak chcesz to zrobić, kiedy twój umysł jest zaćmiony alkoholem lub narkotykami? Albo gdy uciekasz przed problemami do gier, filmów czy innych krajów?
Rozważ to, zanim po raz kolejny sięgniesz po używki.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Obrazy wpisu w kolejności od góry:
Ryutaro Tsukata z Pexels
👀 Mabel Amber, who will one day z Pixabay
Michał Parzuchowski on Unsplash
Goashape on Unsplash