Na pewno obiło ci się o uszy stwierdzenie, że „mężczyźni to egoiści”? To stała śpiewka kobiet, które mają tendencję do przerzucania wszystkich swoich wad na innych i tym samym wybielania siebie. Oczywiście nie oznacza to, że mężczyzna nie może być egoistą. Jednak nawet największy egocentryk płci męskiej nigdy w życiu nie dorówna rozbuchanemu ego kobiety.
Jakbyśmy mieli przyjąć jakąś skalę, męskie ego byłoby myszką przy słoniu, którym jest ego płci pięknej.
To jeszcze nie wszystko. Ba! Badamy dopiero wierzchołek góry lodowej. Gdybyśmy zajrzeli pod taflę wody, szybko okazałoby się, że ego jest inherentną częścią natury kobiecej. Co to znaczy? Tylko i aż tyle, że każdy mężczyzna z rozbuchanym ego niewiele różni się od kobiety.
Prawdopodobnie myślisz teraz: „Co to za bzdury? Przecież każdy ma ego!”
Tak, każdy ma ego, co nie wyklucza mojego wcześniejszego stwierdzenia. Poświęć chwilę, a wszystko ci wyjaśnię.
Podstawy, czyli co to jest ego?

Jako termin naukowy „ego” pojawiło się w psychoanalizie w XIX wieku. W najprostszym rozumieniu oznacza „ja” i jest jedną z strzech struktur osobowości obok id (czegoś w rodzaju popędu zwierzęcego) oraz superego (czegoś w stylu wbudowanych zasad moralnych, może nawet duchowości).
Tyle nauka. Chociaż psychoanaliza to taka nauka jak… socjologia 😉
Przekładając „z polskiego na nasze”, ego skupia się wokół poczucia własnego ja każdego człowieka. Dlatego też odpowiada za kompleks boga, bo wmawia nam, że świat powinien toczyć się wedle naszego widzimisię. Jeśli zaś ani świat, ani ludzie nie chcą się do tego modelu podporządkować, obrażamy się.
Ego karmi się pychą. Każe ci uważać się za kogoś wyjątkowego. Chce, żebyś próbował przekonać ludzi do swojej wyjątkowości. Jeśli ci się to udaje, ego rośnie i żąda jeszcze więcej. Jeśli nie, wywołuje u ciebie depresję, stany lękowe i cholera wie, co jeszcze.
To właśnie ego zmusza cię do poszukiwania akceptacji i uznania społecznego. W teorii jest systemem obronnym, który ma ci zapewnić bezpiecznie miejsce w hierarchii — im wyższe, tym lepsze.
Jednak w rzeczywistości ego to twój wróg. Twój i wszystkich twoich bliskich, o czym za chwilę się przekonasz.
Jego manipulacje prowadzą do stresu, strachu, niepewności, depresji, lęków, frustracji, smutku, gniewu…
…wymieniać można by jeszcze długo.
Nienażarte monstrum, czyli ego kobiety

Powodów, przez które ego kobiety jest tak rozbuchane, możemy poszukiwać jeszcze w pierwotnych społeczeństwach ludzkich. Jako że kobiety są z natury słabsze, mają mniejsze szanse na przeżycie w pojedynkę (szczególnie w naturalnych warunkach). Dlatego ich systemem obronnym stała się nie siła, ale manipulacja.
Zwodziły mężczyzn, dzięki czemu zmuszały naiwnych do robienia tego, czego chciały.
Drugim systemem obronnym kobiety były (i do teraz są) silne więzi społeczne. Skoro sama miała marne szanse na przeżycie, budowała więź emocjonalną z innymi. Dzięki temu zapewniała sobie ochronę. Koniec końców w grupie łatwiej przetrwać, niż w pojedynkę.
Teraz przenieśmy tę wiedzę na ego.
3 macki potwora
Rozbuchane kobiece ego przejawia się na trzy sposoby. Poniżej opisuję każdy z nich.
Łaknienie akceptacji
Fakt, że kobiety są żyją własnym ego, ujawnił się bezdyskusyjnie razem z popularnością social mediów. Te wszystkie facebooki, twittery, instagramy, tiktoki (to dopiero jest tragedia) i Bóg wie co jeszcze są zdominowane przez kobiety. Dodają nowe zdjęcia, filmy, komentarze i żyją tym, jak inni na nie zareagują.
Znałem niejedną dziewczynę, która poprawiała sobie humor wrzucaniem fotek do sieci i późniejszym liczeniem lajków.
Z tego samego powodu społeczny ostracyzm jest tak bolesny dla kobiety. Tak bardzo przywiązuje się do swojego „ja”, że każdą krytykę odbiera jak personalny atak.
Inne kobiety to wiedzą, dlatego kiedy chcą się nad kimś znęcać, robią to poprzez obgadywanie, rozpuszczanie plotek, publiczne obrażanie i podobne taktyki. To jest wojna, którą kobiety od wieków prowadzą przeciwko sobie.
Z drugiej strony mamy mężczyzn, którzy rozwiązują problemy w dużo prostszy sposób. Jeśli coś im się nie podoba, po prostu o tym mówią. W ostateczności zaczynają się tłuc.
I tyle. Konflikt rozwiązany.
O mężczyznach będę jeszcze pisał, więc wróćmy do kobiet.
Kompleks boga
Pamiętasz jeszcze, że ego chciałoby, żeby cały świat dostosowywał się do jego wymysłów? U kobiety możesz to pomnożyć razy 1000.
Objawia się to przede wszystkim w 3 obszarach:
w roli matki,
w związku,
w społeczeństwie.
W roli matki ta tendencja jest oczywista. Każda matka sprawuje niemal nieograniczoną władzę nad dzieckiem w pierwszych latach jego życia. Jeśli jest dobrą matką, wraz z rozwojem dziecka porzuci tę władzę i odda dziecko pod opiekę ojca, której młody człowiek potrzebuje jak tlenu.
Niestety ego większości matek jest na tyle duże, że trzymają tę władzę tak długo, jak tylko się da. Dlaczego? Bo czerpią poczucie własnej wartości z tego, że mają nad kimś kontrolę.
Jeśli ojciec nie powstrzyma zapędów takiej matki, ona swoją nadgorliwością albo zadusi dzieci i zrobi z nich ofiary losu, albo sprawi, że młodzi ją znienawidzą. W drugiej sytuacji dziecko jeszcze ma jakąś szansę, bo przynajmniej próbuje walczyć z wpływem matki.
Idźmy dalej.
W związku kobiety robią coś podobnego, bo starają się uformować mężczyznę pod swoje widzimisię. Nie zliczę, ile razy słyszałem tekst: „myślałam, że on się przy mnie zmieni.” Niewprawione ucho nie znajdzie w tym zdaniu nic złego, ale chciałbym, żebyś chwilę się nad tym zastanowił.
Bo jak duże trzeba mieć ego, żeby wierzyć, że można zmienić innego człowieka?
Kobiety uwielbiają, gdy świat kręci się wokół nich.
Sam nie potrafi się zmienić, rodzice nie potrafią go zmienić, wszystkie doświadczenia życiowe nie potrafią go zmienić, ale jakaś losowa kobieta z wybujałym ego da radę? Wolne żarty. Nawet jeśli taki mężczyzna przez chwilę będzie próbował ją zadowolić i zacznie robić to, czego ona chce, robi to tylko dla seksu.
Tylko i wyłącznie.
Jednak skończy się to tak, jak zawsze — prędzej czy później wróci do swoich nawyków. Zaś kobietę znienawidzi za to, że próbuje mu matkować.
W tym temacie mógłbym pisać jeszcze więcej. Bo co to w ogóle za arogancja, że „ja wiem lepiej, co dla niego dobre, niż on sam?” Co to za egoizm, że „albo robisz to, co ci każę, albo foch?”
Ech… lepiej idźmy dalej. Zostało nam jeszcze społeczeństwo.
Społeczeństwo rządzone przez mamusię to społeczeństwo zniewolone pod sztandarem fałszywego współczucia, troski i dobrobytu. Wszytko w myśl idei, o której już pisałem, ale rozciągniętej na wszystkich ludzi. „Ja wiem lepiej, co dla was dobre, niż wy sami.” W taki sposób myślą socjaliści, komuniści, faszyści, etc.
Więcej o tym pisałem w innym artykule.
Tutaj podam tylko jeden przykład — cenzura, która jest przepychana pod fałszywą, ładnie brzmiącą nazwą „poprawności politycznej” lub „walki z dezinformacją”. Jeśli na przykład nazwę tęczowych zboczeńców zboczeńcami, cała lewica okrzyknie mnie homofobem albo jakimś innym durnym przezwiskiem.
Osobiście mało mnie to obchodzi, ale podaję to jako przykład ich taktyki. Zakrzyczeć, obrazić, przyszyć łatkę faszysty czy czegoś podobnego — typowo kobieca rozgrywka. Jeśli nie będziemy zwalczać tych sfeminizowanych ludzi, za parę lat zapłacimy kary za korzystanie z wolności słowa.
Konformizm albo strach
Jedno wynika z drugiego i ma sporo wspólnego z szukaniem akceptacji u innych ludzi, o czym już mówiliśmy.
Kobiety są dużo bardziej uzależnione od społeczeństwa. W tym sensie, że dużo ciężej im się sprzeciwić, jeśli większość coś popiera. Wynika to po części z kobiecej słabości, a po części z tego, że przynależność do grupy jest taktyką ochronną płci pięknej.
Panicznie wręcz boją się ostracyzmu społecznego, więc przytakują, nawet jeśli nie do końca zgadzają się ze zdaniem ogółu.
Poza tym ego kobiet stwarza ogromne niebezpieczeństwo dla całego społeczeństwa. To nie przypadek, że komuniści zawsze wykorzystywali kobiety do przepychania swoich chorych idei. Tak samo jak nie jest przypadkiem, że kobiety stają się częścią każdego ruchu wymierzonego w destrukcję.
Myślisz że przesadzam? To dlaczego feministki popierają LGBT, aborcję, socjalizm i inne zepsucie?
No właśnie, „dlaczego?” To bardzo dobre pytanie.
Otóż zachęcenie kobiet do wzięcia udziału w jakimkolwiek proteście jest bardzo proste. Wystarczy połechtać ich ego.
Aż przypomina się scena biblijna. Szatan szepce jej do ucha: „no daj spokój Ewa, chyba nie dasz sobie odbierać praw. To twoje ciało i twoje dziecko, przecież do ciebie należy wybór, czy je zamordować czy nie?”
Albo inaczej: „Ewa słuchaj, jak jesssssteś dobrym człowiekiem, musisz bronić tych zboczeńców. Stań po stronie mniejszości seksualnych, będziesz mogła się uważać za postępową, tolerancyjną, bardziej oświeconą niż inni.”
Nieważne, że to wszystko kłamstwa. Liczą się tylko emocje, nakarmienie ego.
Nienaturalne ego mężczyzny

Oczywiście wszystko, o czym pisałem powyżej, w mniejszym lub większym stopniu moglibyśmy odnieść do mężczyzny. To fakt. Jednak nie znaczy to, że faceci zachowujący się w taki sposób są męscy.
Wręcz przeciwnie.
Prawdziwa męskość opiera się na czynieniu tego co słuszne, a nie spełnianiu zachcianek ego. Ba! Żeby chłopiec stał się prawdziwym mężczyzną, musi najpierw przezwyciężyć kobiecą naturę (czyli m.in. ego).
Dlaczego ego jest częścią kobiecej natury?
Każdy z nas rodzi się z kobiety, ale zanim to nastąpi, spędzamy jeszcze 9 miesięcy w jej brzuchu. Wystarczająco dużo czasu, abyśmy nasiąknęli tym, czym w okresie ciąży żyła matka. Pomyśl: skoro to co je, robi i pije ma wpływ na dziecko, myślisz że jej stany emocjonalne i psychiczne nie zostawiają po sobie śladu?
Oczywiście, że zostawiają (dlatego jeśli matka była np. wściekła w czasie ciąży, dziecko już na starcie może urodzić się nerwowe).
Poza tym sam fakt przyjścia na świat przez kobietę czyni nas uzależnionymi od niej psychicznie i fizycznie. To przywiązanie z biegiem lat słabnie, zaś w pewnym momencie musimy całkiem odciąć mentalną pępowinę i powrócić do ojca. Tylko tak chłopiec ma jakąkolwiek szansę, aby stać się mężczyzną.
Jeśli nie zerwie pępowiny, będzie czymś w rodzaju kobiety płci męskiej. Zaś każda kobieta, z którą zwiąże się w dorosłym życiu, owinie go sobie wokół palca. On stanie się chłopcem, ona jego mamusią.
Nie bez powodu w wielu książkach o męskości i tradycjach dawnych plemion zerwanie więzi z matką oraz wejście w świat mężczyzn jest tak ważnym okresem inicjacji. Na czym polega to przejście? Na odrzuceniu tego, co kobiece i przyjęciu tego, co męskie.
A jednym z elementów kobiecej natury jest właśnie ego.
Przez to mężczyźni z rozbuchanym ego zachowują się bardzo podobnie do kobiet. Próbują imponować innym, chcą być podziwiani, przytakują grupie, nawet jeśli mają inne zdanie. Są po prostu słabi, zdradzieccy, wygodni…
Nie tak zachowuje się mężczyzna.
Postępująca feminizacja mężczyzn
Pierwsze wpisy na blogu poświęciłem rozwojowi męskości i jej charakterystyce. Pisałem w nich, że mężczyźni oczekiwali od siebie wzajemnie siły, odwagi, mistrzostwa i honoru. Te cztery cechy dawały im pewność, że towarzysz broni jest godny zaufania i można na nim polegać.
Nie przymilali się sobie, nie przytakiwali głupim pomysłom i nie głaskali słabych po głowach, żeby pokazać, jacy to są tolerancyjni.
Podziw i uznanie społeczne były jedynie przyjemnym dodatkiem do ich działań, a nie celem samym w sobie. Mężczyźni byli męscy, bo wiedzieli, że tylko męskość jest skuteczną tarczą. Chroniła ich, a także ich kobiety oraz dzieci.
Dzisiejsi architekci społeczni nie są głupi. Wiedzą, jaka siła tkwi w męskości, więc wszystkimi siłami próbują ją zniszczyć.
Dlaczego?
Bo jeśli mężczyźni przestają być męscy, nie walczą. Nie chronią swoich rodzin. Jeszcze gorzej! Sami zaczynają wierzyć w bzdury, które wmawiają im diabły w ludzkich skórach (często za pośrednictwem kobiet). Mężów zpizdołowaconych i z rozbuchanym ego można kontrolować tak samo, jak ich żony.
Kolejnym problemem jest to, że mężczyzna żyjący w taki sposób prędzej czy później zniszczy sobie życie.
Dla mężczyzny ego to trucizna
Nie zrozum mnie źle, kobieta z rozbuchanym ego też nie będzie miała zbyt udanego życia, ale mężczyzna wychodzi na tym o wiele gorzej. Z kilku powodów:
to jest obce jego prawdziwej naturze;
nikt nie będzie się przed nim płaszczył, tak jak przed ładną kobietą (no chyba że jest bogaty, sławny, etc.);
mężczyzna jest bardziej dynamiczny, co w połączeniu z ego daje większą destrukcję.
Rozwińmy nieco ten temat.
Mężczyzna musi się bardziej wykazać, żeby zaspokoić swoje ego. Nie może liczyć na taryfę ulgową, tak jak kobieta. Nikt mu nic nie da i nie będzie utrzymywał tylko i wyłącznie za to, że jest przystojny albo umie się ładnie uśmiechnąć.
Jako że pułap, od którego zaczyna się pewne uznanie społeczne wisi wysoko, wielu mężczyzn po prostu do niego nie doskoczy. Nie zaspokoi ego, które w odwecie rodzi frustrację, a dalej stres, gniew, depresję… wiesz mniej więcej, jak to leci.
Emocjonalność również jest obca naturze mężczyzny, więc jeśli jakiś nie radzi sobie z emocjami, rozładowuje je na różne sposoby. Zwykle destrukcją:
zewnętrzną (bijatyki, niszczenie mienia, inne przestępstwa, etc.);
wewnętrzną (alkoholizm, narkomania, inne formy masochizmu, etc.).
A co się dzieje z tymi, którzy zaspokoją ego?
To samo, bo na dłuższą metę nie istnieje coś takiego, jak zaspokojone ego. Ono jest jak ten wąż — nieustannie szepce ci do ucha, że potrzebujesz jeszcze to, tamto i owamto.
To trochę tak, jak z próbami zaspokojenia kobiety. Przez chwilę będzie zadowolona, ale na koniec dnia znowu wymyśli coś nowego.
Ego jest tym, co sprawia, że człowiek nigdy nie zaznaje spokoju.
Czy da się żyć bez ego?

Tak. Dla przykładu w buddyzmie do wyzwolenia się od ego służy medytacja, ale żaden ze mnie specjalista od tej religii, więc nie będę się tutaj wymądrzał.
Mogę ci za to powiedzieć co nieco o tym, jak chrześcijaństwo zapatruje się na tę sprawę.
Bo — jak mówi klasyk — cudze chwalicie, a swego nie znacie.
Tak się składa, że chrześcijaństwo również jest wrogiem ego. W psalmie 46 czytamy: „wstrzymaj się i wiedz, że jestem Bogiem”. Jezus mówił do swoich uczniów, żeby o nic Boga nie prosili, bo sami nie wiedzą, co im jest potrzebne. Mieli obcować z nim w ciszy. Mówił też, że kto się będzie pośród nich wywyższać, niech jest poniżony.
W Biblii przeczytamy także, żebyśmy brali każdą myśl w niewolę przed Bogiem.
To wszystko + zalecenie odpokutowania za grzechy mówi nam jasno: „wiedz, że jesteś tylko pyłem i twoje pragnienia też są pyłem. Najlepiej oddaj stery Bogu, który wie, o co tu chodzi.”
Życie be ego to życie bez niepokoju.
Zaś obcowanie z Bogiem nie polega na klepaniu po tysiąckroć modlitw, które ktoś kiedyś wymyślił, ale na przebywaniu z Nim w ciszy, w bezruchu. To czas, kiedy Jego światło rozjaśnia „twoje” mroczne myśli i pozwala ci zrozumieć, że one tak naprawdę nie pochodzą od ciebie.
Właśnie w tym momencie odkrywasz prawdziwe „ja” i to, że ego nieustannie cię okłamuje.
Co prawda nie wyeliminujesz go całkowicie, bo nie masz takiej władzy. Za to stopniowo zaczniesz wychodzić z mroków umysłu, dzięki czemu będziesz coraz wyraźniej rozpoznawać jego fałszywe podszepty. Z czasem całkowicie przestaniesz ich słuchać.
Teraz ktoś mógłby zadać pytanie: po cholerę to wszystko?
Dla spokoju. Pokoju ducha. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak cudownie nieskomplikowane jest życie bez ego — kiedy wiesz, że tak naprawdę nic nie znaczysz. Żadne słowa tego nie opiszą.
Niesamowite, nie? Nasze stare dobre chrześcijaństwo tego uczy.
Ale skąd mielibyśmy to wiedzieć? Dzisiejsze chrześcijaństwo jest tak rozwodnione i spedalone, że wcale mnie nie dziwi masowa ucieczka mężczyzn z kościołów. Tych samym mężczyzn, którzy mieli być skałą…
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Obraz wpisu autorstwa: Alexey Derevtsov on Unsplash
Pseudo psychologiczne, jeden że zakłada, że każda jednostka nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś jak ego istnieje. Dwa zabawne, bo jest to wysryw osoby, której zranione ego kazało go napisać. Trzy jeśli artykuł miałby na celu dobro społeczne, a nie leczenie kompleksów, ego zostało by opisane na podstawie merytorycznych źródeł. Artykuł byłby wtedy czymś uświadamiającym zmieniającym coś. Ale niestety merytorycznej naukowej wiedzy w tym brak autor coś przeczytał coś dopasował do swoich krzywd i nienawiści i dlatego jest to nic nie wnoszący wysryw, który trudno się czyta w całości. Ale żeby to nie była jedyną krytyka, to jedyne co jest godne podziwu to wysokie pozycjonowanie tego wysrywu w przeglądarce.
;D
Patrząc po tonie twojego komentarza wnioskuję, że to nie ja zostałem tutaj zraniony.
Poza tym za każdym razem, jak ktoś się czepia braku źródeł, przychodzi mi do głowy ten mem:

Nie wierzysz w to, co piszę? Proszę bardzo, nikt cię nie zmusza. Nie piszę artykułów naukowych na uczelni, żeby wszędzie podawać źródła.
Ale dzięki za info, że tekst jest wysoko pozycjonowany. Cieszę się, że wujek Google przynajmniej raz poleca coś wartościowego 😉
Ja pierd*** … Co za brednie…🤦
Rzeczywiście jakiś tępy ten Twój komentarz.
Tępy tekst to tępy komentarz. Idź na terapię
Zaraz po Tobie, kochanie. Ewidentnie bardziej jej potrzebujesz 😉
Już uczęszczam 😀
Dzielna dziewczyna. Mam nadzieję, że Ci pomoże 😉