Ostatnio oglądałem kolejne wydanie wiadomości autorstwa Rafała Otoka-Frąckiewicza (swoją drogą polecam każdemu, komu znudziły już się media głównego nurtu i propaganda w nich zawarta).
W jednym z segmentów programu usłyszałem, że na granicy z Białorusią zaczęło robić się gorąco, więc nastąpiła podmianka. Kobiety w mundurach opuściły granicę, a na ich miejsce weszli prawdziwi żołnierze, czyli mężczyźni. I właśnie ta informacja zakotwiczyła się w mojej głowie na dłużej.
Nie z powodu aktualnego konfliktu z Białorusią i problemów z pseudouchodźcami. W powyższej wiadomości kryje się prawda bardziej wartościowa, bo z ponadczasowym zastosowaniem.
Jaka?
O kobietach oczywiście (w końcu o czym mógłbym pisać? ;)). Sytuacja na granicy jak na dłoni pokazuje, że kobiety są „silne i niezależne” tylko w czasach pokoju. Kiedy pojawia się chociażby wizja niebezpieczeństwa, nagle przypominają sobie, że jednak są kobietami i mężczyźni mają je chronić.
Zazdrość wobec mężczyzn
Kobiety zazdroszczą mężczyznom tego, że są mężczyznami. Łączy się to bezpośrednio z kompleksem Adama i Ewy, a dokładniej z sytuacją, kiedy to wąż obiecał Ewie:
— No dalej, weź sobie gryza, a będziesz równa mężczyźnie. Ba! Będziesz równa nawet Bogu!
Oczywiście Ewa nie stała się równa ani jednemu, ani drugiemu (mogła co najwyżej w to uwierzyć w swojej głowie), ale ta zawiść wobec mężczyzn ciągnie się od zarania dziejów aż do dzisiaj. Żadna kobieta nie jest od niej wolna.
Pomyśl tylko — to nie mężczyźni chcą rywalizować z kobietami. Powiem nawet więcej: mężczyźnie wygrana z kobietą na jakimkolwiek polu nie przynosi żadnej satysfakcji, bo nie uważa jej za jakąkolwiek konkurencję.
To kobiety czerpią dziką satysfakcje z rywalizacji z mężczyznami — szczególnie wtedy, gdy uda im się gdzieś wygrać.
To jeszcze nie wszystko.
Feminizm propaguje męskość?
Kobiety same uważają, że mężczyźni są lepsi od nich. Potwierdzają to przede wszystkim te z nich, które próbują się z całych sił od mężczyzn uniezależnić. Tak, mam na myśli feministki.
Bo skoro tak zależy im na kobietach, dlaczego nie propagują wartości, które od zarania dziejów kojarzą się z kobiecością (np. wrażliwości, troski czy opiekuńczości)? Czy to nie byłoby logiczne? Zamiast tego feministki wmawiają kobietom, że mają być silne, samodzielnie, odważne, ambitne, wyzwolone seksualnie… mają robić karierę, zdobywać świat, etc. Innymi słowy, kobiety mają stać się mężczyznami.
Ktoś kiedyś powiedział, że naśladownictwo jest najwyższą oznaką podziwu. To by oznaczało, że feministki paradoksalnie potwierdzają moją tezę.
Jednak jest jeszcze druga strona medalu.
Mężczyźni, bądźcie kobietami
Kobiety nie tylko same chcą się stać mężczyznami, ale również próbują zrobić z mężczyzn kobiety. Potrzebujesz przykładów? Proszę bardzo.
Znasz termin „toksyczna męskość”? Określa się nim każdego mężczyznę, który jest tradycyjne męski. Ów termin ma go speszyć i wyprać mózg na tyle, żeby zaczął myśleć, że takie zachowanie jest złe. Wszystko w tym samym czasie, w którym feministki uczą swoje akolitki dokładnie tych cech, o które oskarżają „toksycznych” mężczyzn.
Jeszcze jedno.
Równolegle z oskarżaniem mężczyzn o bycie męskimi, feministyczna machina propagandowa wmawia im, że powinni odnaleźć swoją „wrażliwą stronę”. Łączy się to z tak durnymi hasłami, jak:
„nie bój się swoich emocji”,
„dzielenie się słabościami z innymi to oznaka siły”,
„tradycyjna męskość jest trudna, nie utrudniaj sobie życia”.
Wszystkie powyższe to oczywiście kłamstwa. Po pierwsze — prawdziwi mężczyźni nie są emocjonalni i nie powinni na siłę otwierać się na emocje tylko dlatego, że kobieta tak chce. Po drugie — publiczne (i mniej publiczne) dzielenie się słabościami to oznaka głupoty, a nie siły. Po trzecie — tradycyjna męskość może i jest trudna dla kobiety, ale nie dla mężczyzny.
Zastanawiasz się, co to ma wspólnego z sytuacją na granicy? Tyle, że te wszystkie wytwory kobiecej wyobraźni nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Kobieca wyobraźnia vs rzeczywistość
Mimo że kobiece ego jest wybujałe i wmawia płci pięknej, że jest taka „silna i wyzwolona”, rzeczywistość boleśnie weryfikuje to myślenie życzeniowe.
Żeby kobieta w ogóle mogła podjąć rywalizację z mężczyzną, trzeba jej zapewnić ku temu odpowiednie warunki. Mam tu na myśli przede wszystkim:
milion praw wewnętrznych, które chronią kobiety kosztem mężczyzn;
brak zewnętrznego zagrożenia.
Szczególnie druga kwestia jest istotna. Dlaczego? Ponieważ zagrożenie wyrywa kobietę z jej kwiecistej wyobraźni, przez co nagle doznaje objawienia, że jednak jest kobietą. Potem słyszymy głosy: „mężczyźni, brońcie nas!”
Ja w takiej sytuacji mam jedno pytanie: po cholerę zakładałaś ten mundur?
Rozumiem, że fajnie się pobawić w żołnierza, kiedy jest bezpiecznie, ale co potem? Mężczyźni nagle mają zapomnieć o lewicowej propagandzie i na nowo stać się męskimi?
Jak widzimy, kobiety w swoim zwyczaju chciałyby jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko.
Sorry, drogie panie, ale tak się nie da.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.