Co przyciąga ludzi do książki? Do filmu? Do serialu, teatru czy każdej innej formy sztuki, starającej się sprzedać jakąś opowieść?
Cóż, wiele rzeczy, wśród których moglibyśmy wymieniać: znane nazwiska, chęć oderwania się od własnego życia, dowiedzenia czegoś ciekawego, albo zabicia nudy. Chęć przeżycia ciekawej historii, może lepszego poznania siebie…
Jest tego wiele, ale tylko jedno potrafi przytrzymać uwagę czytelnika, widza, odbiorcy sztuki na długi czas. Są to bohaterowie, ich podróż i przemiana w stworzonym przez autora świecie.
O tym, jak wygląda mit bohatera i kolejne etapy jego podróży, możecie dowiedzieć się z mojego poprzedniego wpisu, dotyczącego wspomnianego mitu właśnie i jego zastosowania w codziennym, męskim (i nie tylko) życiu.
Nie będę pisał dwa razy tego samego, więc zajrzyjcie tam, jeśli potrzebujecie szczegółów.
Dzisiaj skupię się na kilku ważnych elementach tworzenia postaci. Tak, aby były ciekawe dla odbiorcy i naprawdę zależało mu na ich losach.
Z tym, że chodzi mi tutaj głównie o dłuższe formy opowiadania historii – w opowiadaniu liczącym raptem parę stron trudno stworzyć głębokich bohaterów. Można próbować, ale krótki przekaz zazwyczaj stara się ująć odbiorcę mocną puentą, albo solidną fabułą.
Gotowi? To zaczynamy!
Bohater nie może być idealny
Błąd ten możemy zaobserwować w najnowszej trylogii Star Wars. Główna bohaterka – Rey, nie ma wad. Żadnych. Jest chodzącym ideałem, a wszystko, czego się dotknie, wychodzi jej za pierwszym razem. Pomijam tu na siłę wciskaną w każdy współczesny hollywoodzki film feministyczną propagandę mówiącą, jaka to kobieta jest idealna i żaden mężczyzna jej nie dorównuje, bo oczywiście dobrze wiemy, że „mężczyźni są kretynami, idiotami i z niczym sobie nie radzą”.
To ostatnie było oczywiście ironią.
I chociaż może być to ciekawy przykład, jak propaganda potrafi całkowicie zniszczyć opowieść, to nie będziemy się tutaj tym zajmować. Nam chodzi o inny grzech, dużo gorszy – szczególnie dla pisarza. Mianowicie: Ray jest nudna. Jest tak idealna, a przez to płytka i zupełnie pozbawiona charakteru, że w ogóle nas nie obchodzi.
Nikt nie chce historii człowieka, któremu zawsze się udaje. Chcemy oglądać ludzi z wadami, siłującymi się ze sobą i całym światem, żeby wyjść na prostą – te zmagania napędzają całą fabułę.
Poza tym, z takimi bohaterami możemy się utożsamić (no, chyba że czyta to jakiś chodzący ideał).
Nie łam charakteru bohatera, bo tak nakazuje fabuła
Komuś przychodzi na myśl finalny sezon Gry o tron? Nie będę wchodził w szczegóły, bo zrobiło to w internecie tysiące ludzi, ale jest to idealny przykład tego, o czym będę mówił. Scenarzyści, usilnie starając się dopchać fabułę do finału, całkiem zniszczyli charaktery wszystkich postaci w serialu.
Najmądrzejsi stali się idiotami, ci, którzy przez całą historię dorastali do bycia dojrzałymi, nagle cofnęli się w rozwoju, no i jest jeszcze jeden sławny przykład szaleństwa, które w mojej opinii było o tyle szaleństwem, o ile uważacie za takowe totalną głupotę.
Tak się dzieje, jeśli tworzycie dla swojego protagonisty charakter, a potem próbujecie go nagiąć po to, by zrobił coś, co zaplanowaliście w fabule, mimo że normalnie nigdy w życiu by tak nie postąpił.
To wielki błąd, który wybija odbiorcę ze świata przedstawionego.
Fabuła powinna być miejscem, w którym bohater ma okazję się rozwinąć, a my ten rozwój zaobserwować. Nigdy odwrotnie.
No, chyba że stworzysz tak genialną historię, że żyjący w niej bohaterowie mogą być płytcy jak kałuża po deszczu sprzed tygodnia i nikomu nie będzie to przeszkadzało, bo w zamian dostaną piękną opowieść.
Bohater powinien przejść transformację
By zobrazować, o co tu chodzi, przywołam przykład Disneyowskiej kreskówki Pinokio, bo w niej jest to całkiem oczywiste. Lalka na końcu swojej podróży staje się prawdziwym chłopcem – w bajce jest to metafora dojrzewania, ale równocześnie dosłowny, katalogowy przykład transformacji.
Nie każę ci wprowadzać aż tak radykalnych zmian u twojego protagonisty, jednak zapamiętaj jedno: jeśli twój bohater jest taki sam pod koniec historii, jaki był na jej początku, coś poszło nie tak. Powinien się zmienić – dojrzeć, stać się lepszym, jeśli to pozytywna podróż, albo oszaleć, stać się zawistnym i morderczym, jeśli to podróż negatywna.
Jednak nigdy nie powinien być taki sam. Protagonista, który niczym nie różni się na starcie i na mecie może zadziałać tylko w wyjątkowych przypadkach, ale to temat na inny tekst.
Tutaj powinniście zapamiętać: bohater nie zmieniający przekonań grzeszy nudą, a tego staramy się uniknąć.
Bohater potrzebuje motywacji i kogoś lub coś, co stoi mu na drodze do osiągnięcia celu
Musimy wiedzieć, dlaczego bohater robi to, co robi, inaczej nie będzie dla nas wiarygodny. Musimy też wiedzieć, że gdzieś na jego drodze czai się przeciwnik, który ma sprzeczne intencje, który prędzej czy później stanie się problemem.
Dlaczego Batman: Mroczny Rycerz jest tak dobrze odbierany przez praktycznie wszystkich? Ma świetnego, dobrze odegranego antagonistę i to właśnie tarcie między bohaterem, a jego wrogiem tak przyciąga nas do ekranu.
Tym bardziej, kiedy antagonista zawsze wydaje się być o krok przed protagonistą, co każe nam przejść do następnego punktu.
Pozwól swojemu bohaterowi przegrać, najlepiej nie raz
Nikt nie zmądrzeje, póki nie doświadczy porażki. Dlaczego miałby nasz bohater?
Na początku historii jest głupi, pełen uprzedzeń, a może zupełnie nie – jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie, ale ma słabość do alkoholu albo nagle znajduje się ktoś, kto przewyższa go intelektem.
Nie ważne, gdzie zaczyna protagonista, coś musi go powalić. Coś musi być silniejsze od niego. Tutaj w sukurs przychodzą jego wady i na tyle silny przeciwnik, żebyśmy mogli go uznać za realne zagrożenie.
Pamiętacie Rey z Gwiezdnych wojen? Ona nie ma wad, dlatego nie ma równego sobie przeciwnika, dlatego nigdy nie przegrywa, dlatego jest całkowicie nudna, dlatego historia z nią związana leży i kwiczy.
To nie jest droga, którą chcecie podążać.
Mit bohatera jako odpowiedź na tego typu bolączki
Przedstawiony przez Campbella schemat podróży bohatera jest potężnym narzędziem w garści każdego pisarza, bo podążanie za nim ustrzeże każdą historię przed wymienionymi wyżej problemami.
Jak w skrócie prezentuje się ten schemat?
Bohater opuszcza znane i wyrusza w nieznane w sobie tylko właściwym celu, po drodze uczy się paru rzeczy, zdobywa przyjaciół i wrogów, przegrywa parę razy – przegrywa również przy pierwszym podejściu do celu – ale nie poddaje się, wraca silniejszy i odmieniony, dzięki czemu zdobywa to, po co przyszedł. Po wszystkim niby powraca do domu, jednak to już nie to samo miejsce, bo i on nie jest tym samym człowiekiem.
Wystarczy podstawić swoje pomysły i mamy gotową historię, nieprawdaż?
Nie znaczy to jednak, że pisząc wedle schematu stworzymy wiekopomne dzieło. Nie w tym rzecz. Uznałbym to raczej za zestaw wskazówek, a nie reguł i każdy może wedle własnej woli nimi żonglować, ale – no właśnie, ale – im mniej doświadczonym pisarzem jesteś, tym ściślej radziłbym trzymać się ścieżki.
Uratuje cię przed głupotą.
Pamiętaj: większość historii istnieje tylko po to, by sprawdzić, jak człowiek (bohater) zachowałby się w danej sytuacji. Najlepsi pisarze na kartach swoich powieści starają się przeanalizować wiele możliwych podejść do świata, pokazać ich konsekwencje i na tej postawie wyjaśnić nam, które z nich mają jakąś wartość.
Tyle w temacie tworzenia bohaterów. Kilka podstawowych rad, o których niektórzy zdają się zapominać, a które są bardzo pomocne przy tworzeniu każdej opowieści.
Jeśli chcecie spojrzeć na budowę mitu bohatera, możecie zrobić to tutaj. Przedstawiłem go bardziej jako przepis na dobre życie, ale budowa kolejnych etapów podróży może przydać się również wam.
Do przeczytania następnym razem!
Photo by Joshua Newton on Unsplash