Mówiąc o męskich przyjaźniach, a szczególnie wspólnotach, nie mam na myśli grupy rówieśniczej, kolegów, z którymi dorastałeś. Nie chodzi o to, że się nie nadają, albo że czegoś im brakuje – mogą być ważną częścią owej wspólnoty, ale na pewno nie jedyną.
Jaki jest problem z grupą rówieśniczą?
A no taki, że zostawiona samopas, będzie się uczyć życia od siebie nawzajem.
„Co w tym złego?” – zapytacie.
„A co o życiu może wiedzieć banda nastolatków?” – mógłbym zapytać w odwecie. Ba, nawet dwudziestolatkowie nie grzeszą mądrością (żeby nie powiedzieć, że w większości przypadków nadal są kompletnymi idiotami i nie zdisować się jeszcze bardziej ;)) – średnio jako taką wiedzę o życiu zdobywamy dopiero, gdy zbliżamy się do trzydziestki.
Grupa chłopaków uczących się od siebie nawzajem życia albo męskości (te dwie rzeczy to w pewnym sensie jedno dla mężczyzny) jest jak banda dzieci błądzących we mgle. Nie ma nikogo, kto mógłby wskazać im drogę, a oni sami metodą prób i błędów starają się poznać świat i siebie, co różnie może się kończyć.
Zwykle jedna durna albo zasłyszana rada goni kolejną – i tak w koło Macieju – aż przetestują je wszystkie, płacąc za to własnym zdrowiem psychiczno-fizycznym.
Czym jest męska wspólnota?
Kiedy piszę o potrzebie męskiej wspólnoty, mam na myśli wspólnotę mężczyzn w różnym wieku: młodych i silnych, w sile wieku i doświadczonych, sędziwych i mądrych. Mężczyzn na różnych etapach życia, od których najmłodsi z nas mogliby uczyć się tego, jak być mężczyzną, a dodatkowo przydatnych umiejętności i niezbędnych prawd o życiu. Takie wspólnoty istniały przez tysiące lat, lecz dziś zostały zapomniane.
Dziś tylko kobiety pielęgnują swoje wspólnoty, potrafią utrzymywać kontakt z różnymi reprezentantkami swojej płci i w różnym wieku. Dzięki temu mogą zachować to, co wielu autorów nazywa kolektywną kobiecością. Przekazują sobie wiedzę o kobiecości z pokolenia na pokolenie i przez to nigdy nie tracą styczności z nią.
Brak zaufania pomiędzy różnymi pokoleniami mężczyzn w pewnym sensie rani najgłębszy rdzeń ich istnienia – męskość.
W przypadku mężczyzn jest inaczej. Kolejne pokolenia zostały od siebie oddzielone; najstarsze bywa wyszydzane i zapomniane, średnie żyje swoim życiem, najmłodsze swoim. Nie mają ze sobą kontaktu, a jeśli już, to śladowy. Nie ufają osobnikom kilkanaście/kilkadziesiąt lat starszym lub młodszym. Wiedza nie spływa ze starszyzny na najmłodszych, jak to miało miejsce dawniej.
Najmłodsi mężczyźni mają w dupie starszyznę (częściowo przez zerwane więzi z ojcem, o czym pisałem tu) i płacą za to wysoką cenę.
Tracą wiedzę, tracą męskość, a przez to tracą zaufanie do siebie, w efekcie tracąc samych siebie.
Jestem świadom tego, że istnieją takie miejsca w internecie, jak męskie fora, które mogą być namiastką męskiej wspólnoty. Mężczyźni w różnym wieku dzielą się na nich problemami i doświadczeniami, a inni mężczyźni im odpowiadają. Ale to tylko namiastka. Żadne forum internetowe nie zastąpi prawdziwych spotkań i żaden – nawet najmądrzejszy – forumowicz nie zastąpi nauki poprzez obserwację i naśladownictwo, a ta może się odbyć tylko podczas spotkania twarzą w twarz.
Kolejną namiastką takiej wspólnoty może być klub sportowy, ale z nim problem jest taki, że rzadko porusza się tam tematy dotyczące czegokolwiek, poza uprawianym sportem. Jeśli już, to jest to zazwyczaj płytka rozmowa.
Mężczyźni potrzebują się nawzajem – szczególnie najmłodsi z nas, dopiero wkraczający w życie – potrzebują mentorów i nauczycieli, od których mogliby nauczyć się świata, siebie i dorosłości.
Po co ci męska przyjaźń i męska wspólnota? Poniżej podaję kilka powodów, dla których warto utrzymywać kontakt z reprezentantami tej samej, samczej płci.
Wartości, jakie dają sobie mężczyźni:
Wprowadzenie w dorosłość
W poprzednim wpisie zająłem się rolą ojca – jego obowiązkiem oderwania syna od matki i wprowadzenia go w świat, jako mężczyzny. Ojciec pełni funkcję pierwszego nauczyciela męskości, ale w końcu i on przestaje synowi wystarczać.
Młody chłopak potrzebuje więcej przykładów, więcej męskich modeli, wedle których będzie mógł w przyszłości budować swoją własną, oryginalną męską osobowość.
Tymi modelami tradycyjnie byli inni dorośli mężczyźni ze społeczności. W czasach, w których więzi pomiędzy mężczyznami wciąż pozostawały silne, a męska przyjaźń miała jakieś znaczenie i wartość, młodzi chłopcy mieli multum przykładów do naśladowania do wyboru. Wujowie, dziadkowie, kuzyni, bliżsi i dalsi przyjaciele ojca – wszyscy byli potencjalnymi nauczycielami wchodzącego w dorosłość chłopca.
Mógł się od nich uczyć, mógł ich naśladować, mógł przez wspólną pracę nabierać coraz większej świadomości swojego męskiego organizmu. Wpajali mu wiedzę, zasady, budowali coś, co jest nazywane „kręgosłupem” mężczyzny, a co w dzisiejszych czasach tak trudno odnaleźć w zagubionych facetach.
No i, co najważniejsze, zainteresowanie, chęć nauczania i wspólnej pracy ze strony starszych reprezentantów męskiej płci budowało w chłopcu pewność siebie, szacunek do własnej męskości oraz dodawało siły w mierzeniu się ze światem i w kontaktach z kobietami.
Młody mężczyzna pod opieką starszyzny dojrzewał do bycia godnym szacunku reprezentantem samczej połowy ludzkości.
Mężczyzna prawdę ci powie (i prawdopodobnie trzepnie w łeb, jeśli myślisz o poddaniu się, albo zaczynasz narzekać)
Jeśli ktoś z was próbował kiedyś żalić się kobiecie to wie, że jej odpowiedź zwykle przypomina głaskanie kota; „oj, ty biedny”, albo: „wszystko będzie dobrze”, albo: „nic się nie stało, to świat jest zły, nie ty”, albo (gdy wreszcie skończy jej się cierpliwość): „weź się w garść i bądź mężczyzną” – to ostatnie rzadziej, bo kobieta z racji statystycznie wyższej empatii zwykle stara się być miła.
Niekiedy mężczyźni potrafią zazdrościć kobietom i ich przyjaciółkom tego kółka wzajemnej adoracji, dzielenia się problemami i wzajemnego współczucia. Myślą, że też by tak chcieli: móc z siebie wszystko wyrzygać i zostać w nagrodę poklepanym po plecach.
Ale czy aby na pewno jest czego zazdrościć?
Kobiety oszczędzają sobie prawdy, jeśli taka prawda mogłaby zaboleć przyjaciółkę (no, chyba że chcą ją zranić). Nie powiedzą grubej koleżance, narzekającej na „pustych facetów”, że to może nie ich wina, że nie chcą się z nią umawiać. Że może najpierw powinna zrobić coś ze swoją nadwagą, zadbać o siebie. Nie. One powiedzą jej, żeby „nie przejmowała się, ten, który ją olał to dupek, a ona znajdzie sobie kogoś lepszego”, albo żeby „była sobą, a na pewno się ktoś znajdzie.”
Co, jeśli „bycie sobą” do tej pory przynosiło tylko porażki? Nie powinna się zmienić? Stać się kimś lepszym?
Z drugiej strony męska przyjaźń jest bardziej szorstka, surowa i bliższa prawdy. Kiedy mężczyzna dzieli się z drugim mężczyzną swoim problemem, ten zwykle powie mu gdzie popełnił błąd, jakie są możliwe opcje jego naprawienia, albo po prostu kopnie go w dupę domagając się, żeby „przestał narzekać i zabrał się do pracy.”
Jest to też powód, przez który wielu mężczyzn pragnie pozostać w kobiecych kręgach – męski świat jest bardziej wymagający, bliższy prawdy i nikt nie będzie cię w nim pocieszał, a raczej siłą postawi na nogi i każe iść dalej.
Ale wiąże się z tym również wspaniała nagroda. Tylko w takich warunkach masz szansę na rozwój, na porzucenia słabych, pełnych żalu i gotowych do narzekań części własnego ja. Masz szansę dążyć do bycia najlepszą wersją siebie, innymi słowy: masz szansę w pełni zrealizować swój potencjał.
To wszystko przy optymistycznym założeniu, że twoi przyjaciele są mężczyznami, a nie chłopcami w męskich ciałach.
Młody chłopak potrzebuje więcej przykładów, więcej męskich modeli, wedle których będzie mógł w przyszłości budować swoją własną, oryginalną męską osobowość.
O pewnych rzeczach mężczyźni będą rozmawiali tylko między sobą
Są sprawy, które mężczyźni wolą kisić w sobie, niż zdradzić je swoim partnerkom albo koleżankom. Z różnych powodów: mogą uważać, że kobieta ich nie zrozumie, mogą uważać, że jeśliby się czymś takim podzielili, to wyszliby na słabeuszy (co w wielu wypadkach okazuje się być uzasadnioną obawą), mogą uważać, że kobieta nie będzie w stanie im pomóc, albo zwyczajnie domyślać się, że ta pomoc będzie polegała na współczuciu.
Niekiedy mężczyzna potrzebuje usłyszeć, że zawiódł, że spieprzył, że w tej konkretnej sytuacji zrobił z siebie idiotę. Uznanie własnej porażki potrafi mieć zbawienny wpływ na psychikę.
W książce S. Biddulpha: Męskość. Nowe spojrzenie, autor opowiada historię mężczyzny, który przypadkiem, podczas prac na polu, potrącił traktorem swojego syna. Dzieciakowi na szczęście nic się nie stało, ale sytuacja wyglądała poważnie. Ów mężczyzna, opowiadając o wypadku rodzinie i przyjaciołom, słyszał zazwyczaj teksty w stylu: „to nie twoja wina” i „nie martw się, na szczęście nic się nie stało.” Ale on uważał inaczej – wiedział, co się stało, o ile gorzej mogło to wyglądać i czuł, że to jego wina. Cała sprawa gryzła go przez długi czas, póki nie opowiedział o tym swojemu starszemu przyjacielowi. Ten wziął go na wyprawę, wyruszyli tylko we dwójkę i gdy już znaleźli się z dala od innych, przyjaciel powiedział mu: „to była twoja wina. Nie zwróciłeś uwagi, nie dopilnowałeś syna. Ciesz się, że nic poważnego się nie stało, ale nigdy więcej nie dopuść do takiej sytuacji.” Dopiero wtedy ów mężczyzna mógł odpuścić sobie poczucie winy, poczuł wewnętrzny spokój.
Tylko odważny przyjaciel jest w stanie wytknąć ci błąd/porażkę. Dużo bardziej prawdopodobne, że będzie to mężczyzna, a nie kobieta.
Ale nie tylko samą chęcią usłyszenia gorzkiej prawdy żyje mężczyzna. Czasem potrzebuje pomocy, a mężczyźni dużo szybciej i sprawniej mu jej udzielą (tak przynajmniej było, w dzisiejszych czasach to już nie jest takie oczywiste) ze względu na swój w dużej mierze stworzony do rozwiązywania problemów mózg. Czasem, szczególnie na początku związku, woli (i słusznie) nie ujawniać swoich słabości przed kobietą. A czasem po prostu są sprawy, których kobieta najzwyczajniej w świecie nie zrozumie.
Męskie sprawy.
Nikt tak dobrze nie zrozumie mężczyzny, jak drugi mężczyzna
Do kogo się zwrócisz, kiedy boli cię ambicja? Kiedy brakuje ci szacunku bliskich, czujesz się bezwartościowy, albo nie wiesz, gdzie jest twoje miejsce, jako mężczyzny, w świecie? Do kogo, gdy twoje męskie ciało doświadcza typowo męskich dolegliwości?
Kobiety w dużej mierze nie rozumieją, na czym polega męska potrzeba bycia ważnym, zaspokojenia ambicji, uznania i poszanowania dla męskich wysiłków, pracy i poświęceń. Najprościej można by to wyjaśnić w ten sposób: kobiety przede wszystkim chcą być kochane, mężczyźni przede wszystkim szanowani.
No i, co chyba najbardziej oczywiste, kobiety nie mają zielonego pojęcia o tym, czego doświadcza mężczyzna, kiedy jego męskie ciało zaczyna szwankować.
Nie trzeba być geniuszem by odkryć, że człowiek poruszający się w podobnym ciele, którego mózg zbudowany jest w podobny sposób, będzie w stanie zrozumieć cię dużo lepiej niż – nawet najbardziej otwarta – kobieta.
Dlatego tak ważne są męskie przyjaźnie. Dlatego tak ważne są znajomości z mężczyznami bardziej doświadczonymi od ciebie. Jest wielce prawdopodobne, że któryś z nich przechodził na pewnym etapie życia przez to, przez co przechodzisz ty (w końcu obydwoje jesteście mężczyznami) i będzie w stanie ci pomóc, wesprzeć albo podzielić się swoją wiedzą.
Męski świat jest bardziej wymagający, bliższy prawdy i nikt nie będzie cię w nim pocieszał, a raczej siłą postawi na nogi i każe iść dalej.
Koszt utraty męskich wspólnot
Jak już pisałem, brak zaufania pomiędzy różnymi pokoleniami mężczyzn w pewnym sensie rani najgłębszy rdzeń ich istnienia – męskość. Nie mają do niej zaufania, boją się jej, szukają zbawienia wśród kobiet. W swoich działaniach przypominają chłopców, którzy bojąc się wyruszyć na poszukiwania ojca, przez cały czas obracają się wokół zastępczych matek.
Pisałem o tym w swojej pracy (teraz zrobię coś, czego zwykle unikam, czyli zacytuję samego siebie – i to dwa razy, więc się przygotujcie):
Idea męskiej wspólnoty jest czymś, co niemal całkowicie zniknęło z kultury, rozdzielając mężczyzn podług przedziałów wiekowych, niejednokrotnie osamotniając i alienując, co w konsekwencji powoduje powstanie nieufności między różnymi pokoleniami i niemałą trudność w przelewaniu kolektywnej wiedzy męskiej na najmłodsze pokolenia, a dalej – produkując chłopców w ciałach dorosłych mężczyzn, zamiast pełnoprawnych przedstawicieli własnej płci.
Są chłopcami, bo uważają, że męskość jest zła (a to przez to, że nie ufają jej, bo nikt tak naprawdę nie nauczył ich, czym ona właściwie jest). Wolą nigdy nie dorosnąć, niż stać się tą demoniczną dla nich postacią, jaką jest dorosły mężczyzna. Robią to kosztem swoich relacji z sobą samym, światem i kobietami.
O problemach z kobietami również pisałem w pracy (ostrzegałem, drugi cytat):
Jeśli zdarzy się, że jakaś kobieta będzie napierała na mężczyznę z wściekłością sięgającą kolektywnych doświadczeń jej archetypicznych poprzedniczek, a jego połączenie z archetypiczną męskością będzie zerwane lub ułomne, to taki mężczyzna nie będzie w stanie się obronić i, co często się zdarza, po prostu ustąpi pola kobiecie.
Jaki z tego morał?
Szanujcie swoich mentorów, pielęgnujcie swoje męskie przyjaźnie i uczcie się od tych, którzy w waszych oczach są lepszymi od was mężczyznami.
Na dzisiaj tyle.
Jeśli podobał ci się tekst, zapraszam do komentowania i/ lub polubienia bloga na fb. Może ktoś z naszej męskiej braci potrzebuje świeżego spojrzenia na sprawy, które tutaj poruszam.
No i do przeczytania za tydzień!