“Kobiety mówią jedno, myślą drugie” to ograny temat — wiem. Jednak czy z tego powodu staje się mniej ważny?
Wręcz przeciwnie.
W czasach postępującej feminizacji mężczyzn i maskulinizacji kobiet znajomość natury obu płci jest na wagę złota. Szczególnie w kontekście wchodzenia w relacje.
Wiedza z tego zakresu przyda się zwłaszcza mężczyznom, którzy chcieliby prędzej czy później założyć rodzinę z kobietą nadającą się do roli żony i matki.
Z tego powodu w artykule przyjrzymy się, czego kobiety tak naprawdę chcą. I dlaczego ich prawdziwe chęci rozmijają się z wypowiadanymi słowami.
Zacznijmy od podstaw
Załóżmy, że chcesz wejść w związek, którego finalnym celem jest założenie rodziny. Masz nawet jakiś obraz kobiety będącej dobrym materiałem na żonę. Jeśli jeszcze nie wiesz, jak powinieneś się przed nią zaprezentować, możesz posłużyć się prostym ćwiczeniem myślowym.
Oto ono:
Jakiego mężczyznę chciałaby poślubić kobieta, którą chciałbyś poślubić?
Na przykład ja chciałbym poślubić pobożną, sumienną i atrakcyjną chrześcijankę. Jaki mężczyzna byłby dla takiej kobiety atrakcyjny? Posługując się złotą regułą kompatybilności mogę założyć, że pobożny, sumienny i atrakcyjny chrześcijanin.
Na pozór proste, prawda? Niestety w rzeczywistości jest inaczej, bowiem właśnie tutaj pojawia się największy problem.
Problem, na którym poległo już wielu mężczyzn.
Problem związany ze słowem “atrakcyjny”. Bo co to w ogóle znaczy? Co sprawia, że mężczyzna jest atrakcyjny dla kobiety?
W końcu każdy chciałby się podobać swojej wybrance.
Oczywiście w procesie poznawania jej ustalasz przede wszystkim, czy jest typem kobiety, który cię interesuje. Jednak chcesz też wiedzieć, czy ona byłaby zainteresowana tobą, gdyby okazała się odpowiednią kandydatką.
Skomplikowane? Może.
Na szczęście nie wszystkie elementy atrakcyjności są tajemnicze. Prawdę mówiąc, podstawy pozostają bardzo proste:
- Nie ubieraj się tak, jakbyś przebiegł przez wyprzedażową półkę w second-handzie.
- Stój prosto i pewnie.
- Dobrze, jeśli jesteś wyższy, niż ona.
- Miej przyzwoite maniery przy stole.
- Zadbaj o siebie, żebyś nie wyglądał niechlujnie i brzydko.
Tyle wystarczy, żeby przejść wstępną kwalifikację do związku. Jednak jest to dopiero pierwszy krok.
Gdy już go zrobisz, o wiele ważniejsza staje się wspomniana wcześniej, bardziej skomplikowana strona atrakcyjności. Co konkretnie? Zanim odpowiem na to pytanie, musimy wyjaśnić sobie pewną kwestię.
Czego kobiety tak naprawdę chcą?
Kobiety zaliczają się do rodzaju ludzkiego, dlatego (podobnie jak wszyscy ludzie) dzielą się na dwie kategorie:
- pobożne,
- niepobożne (tutaj umieszczam również te, które udają pobożne).
Innymi słowy są kobiety, które idą z Bogiem i szanują Jego słowo, a także kobiety, które tego nie robią. Mężczyzn możemy podzielić tak samo.
Jednak mężczyźni i kobiety mają różne natury, co oznacza, że ich pobożność lub brak pobożności będzie objawiać się na różne sposoby.
Nawigujemy więc w świecie seksualnym, który dla chrześcijanina ma cztery fundamentalne klasy, a nie dwie. Wchodzisz bowiem w interakcje z pobożnymi kobietami, niepobożnymi kobietami, pobożnymi mężczyznami i niepobożnymi mężczyznami. Taki układ sił bywa mylący, ponieważ każda płeć ma cechy wspólne niezależne od pobożności, jak i diametralne różnice, które już od pobożności zależą.
Jako chrześcijanin powinieneś orientować się w tych klasach.
Jednak najpierw oczyść swój umysł z fałszywych teorii na temat chrześcijańskiej męskości. Przede wszystkim odrzuć pogląd, jakoby pobożne kobiety chciały mężczyzny, który jest „liderem służebnym”.
Brzmi ładnie, prawda? Tak nawet do pewnego stopnia chrześcijańsko 😉
Niestety dziś większości wydaje się, że “lider służebny” to mężczyzna, który “prowadzi poprzez służenie”. Służenie żonie, oczywiście. Mówiąc wprost, facet zamiast być głową rodziny i przewodzić, siedzi cicho w kącie i czeka na rozkazy.
To katalogowy przykład feminizacji kościoła. Procesu bardzo niebezpiecznego, nawet szatańskiego, bo stawiającego wszystko na głowie.
“Lider służebny” w biblijnym rozumieniu to mężczyzna, który “służy poprzez prowadzenie”. Jego przywództwo jest służbą. Tak jak władza królewska służy dobru narodu. Tak jak generalicja służy prowadzeniu wojska do zwycięstwa.
Dlatego pobożna chrześcijanka (podobnie jak większość świeckich kobiet) będzie chciała mężczyzny, który potrafi stawić jej czoła. Dzieje się tak, ponieważ przyszła żona musi ocenić siłę kręgosłupa przyszłego męża. Jeśli facet nie potrafi jej się postawić, kobieta może wyciągnąć wniosek, że w razie potrzeby nie będzie w stanie jej obronić.
Ze względu na własne dobro kobiety są bardzo wyczulone na męską słabość.
W efekcie zawsze szukają męskiego faceta — takiego, którego mogą podziwiać i szanować. Właśnie taka jest kobieca natura. Norma, wedle której Bóg stworzył świat.
Jeśli chrześcijańska kobieta zgodnie z przykazaniem ma szanować swojego męża i być mu posłuszna, mądrze zrobi, wybierając sobie mężczyznę, który nie utrudnia jej tego zadania. Takiego, który z automatu budzi szacunek lub przynajmniej jest go godzien.
Jednak słabość męża nie daje wolnej ręki do buntowania się przeciwko niemu, drogie panie. Dlatego nie szukajcie sobie tutaj wymówki.
Rysy na szkle, czyli komplikacje
Mimo że Boski design jest stosunkowo prosty, postępująca feminizacja wprowadziła do niego szereg komplikacji. Chociażby dlatego, że seksualny katechizm, którego uczy się kobiety, jest pełen odniesień do:
- „poślubienia najlepszego przyjaciela”,
- wspomnianego już „służebnego przywództwa”,
- poglądów sugerujących, że „najpotężniejszy afrodyzjak to mężczyzna odkurzający i zmywający naczynia” itp.
Kobieta (i mężczyzna) uczy się tego wszystkiego i myśli, że tak właśnie ma być — że tak Bóg zaprojektował związek męsko-damski. Jednak to kłamstwo. Spisek współczesnych architektów społecznych, który niestety przebija się również do nauki chrześcijańskiej.
Ale mimo wszystko kobieta w głębi serca chce żyć, tak jak Bóg zaplanował. Dlatego zadaniem mężczyzny jest rozbić fałszywe nauki, które zagnieździły się w jej głowie.
Wielu facetów, szczególnie tych uważających się za chrześcijan, tego nie rozumie. W efekcie ciągle napotykają na te same problemy w związku. Albo nawet do niego nie docierają, bo ich relacje kończą się, zanim na dobre się rozpoczęły.
Kobieta ma podstawową potrzebę męskiej asertywności. Jeśli nie znajduje jej u tzw. “dobrego” faceta, może ulec pokusie zwyrodniałej męskiej asertywności, którą reprezentuje tzw. “drań”.
Jak to mówią: na bezrybiu i rak ryba.
Wróćmy jednak do meritum, czyli różnicy między tym, czego kobieta chce, a co mówi.
Wielu mężczyzn usłyszało z ust swoich wybranek, że powinni być bardziej współczujący i wrażliwi, a także wykazywać się większym zrozumieniem. Więc robili wszystko, żeby stać się bardziej współczującymi, wrażliwymi i wyrozumiałymi — wszystko na nic. Kobiety zrywały z nimi i uciekały z kimś, kto miał połowę ich współczucia, jedną czwartą ich wrażliwości i żadnego zrozumienia.
Później olani faceci łapali się za głowę i zastanawiali, co się stało.
Jednak w większości przypadków kobiety nie mówią takich rzeczy celowo. To mieszanka działań instynktownych i kłamstw, których zostały nauczone. Tak czy inaczej widzimy wyraźnie, że istnieje różnica między tym, co kobieta mówi, a czego naprawdę chce.
Ponadto w repertuarze damskich zachowań musimy uwzględnić tzw. “shit testy”, które stały się już legendą w męskiej części internetu.
Nie traktujmy ich jednak jako czegoś złowieszczego. Kobiece sprawdziany są rozsądną taktyką odsiewania facetów, którzy nie nadają się na przywódcę potencjalnej rodziny.
Przykład męskiej asertywności
Wyobraź sobie, że zabierasz dziewczynę na randkę. Pytasz się jej więc, czy ma jakieś preferencje żywieniowe, ale ona odpowiada coś w stylu: „Nie mam, lubię wszystko”.
Nie pozostaje ci nic innego, jak tylko zarezerwować stolik w jakimś ładnym miejscu, które sam wybierzesz.
Mija kilka godzin. Podjeżdżasz z dziewczyną na parking chińskiej restauracji, gdzie twoja wybranka wypala z tekstem: „Gdy tak o tym myślę, wolałabym jednak meksykańskie”.
To jest shit test. Moment, w którym musisz powiedzieć, bez najmniejszego śladu irytacji, że meksykańskie może być następnym razem, ale dzisiaj zarezerwowałeś stolik tutaj.
W ten sposób pokazujesz dziewczynie dwie rzeczy. Po pierwsze — nie jesteś popychadłem. Po drugie — zamierzasz spotkać się kolejny raz.
Sprawa załatwiona. Możesz wysiąść z samochodu i otworzyć jej drzwi.
Uwaga! Nie daj się skusić myśli, że w sumie nie zależy ci, czy zjesz meksykańskie, czy chińskie, bo liczy się czas spędzony z dziewczyną.
Jasne, że ci nie zależy. Jej prawdopodobnie też nie zależy.
Dla kobiety liczy się, świadomie czy nie, znalezienie silnego mężczyzny. Oczywiście powinien też być porządnym, uprzejmym człowiekiem, ale to nie znaczy, że ma być uległy. Więc nie bądź pantoflarzem/fajtłapą, tylko mężczyzną z krwi i kości.
Tym oto sposobem docieramy do wyjaśnienia tajemnicy męskiej atrakcyjności.
Męska atrakcyjność
Ogólnie rzecz biorąc ludzie (jako całość) mają więcej cech wspólnych, niż różnic. Dlatego rzeczy, które sprawiają, że facet jest pociągający dla jednej kobiety, czynią go pociągającym dla kobiet ogólnie.
Ty również nie spotykasz się ze swoją dziewczyną na bezludnej wyspie. Wszystko dzieje się w kontekście społecznym. Wokół są inne dziewczyny oraz inni faceci. Ludzie patrzą i się przyglądają.
Jeśli więc twoja dziewczyna uzna, że masz w sobie siłę, aby nią pokierować, prawdopodobnie pomyśli również, że potrafiłbyś pokierować innymi kobietami. Zacznie też podejrzewać, że jej konkurentki także mogły zauważyć ten fakt.
W efekcie stajesz się, jak to mówią, „łakomym kąskiem”. “Ciachem”. “Dobrą partią”.
Zwał jak zwał.
Wierzący i niewierzący różnie reagują na tę rzeczywistość. W świecie pogan istnieje mnóstwo nieczystych zagrań, takich jak próby wywołania zazdrości, porównania do innych itp. Jednak nie tym powinieneś się zajmować.
Chodzi o coś o wiele prostszego i uczciwszego.
Masz przecież krąg znajomych i przyjaciół. Możesz zaprosić na randkę dowolną liczbę kobiet. Powinieneś się więc prezentować w taki sposób, żeby dziewczyny w twoim otoczeniu były zainteresowana przyjęciem propozycji, gdybyś ją wysunął.
Jednak jako chrześcijanin nie osiągasz tego poprzez fałszywy flirt, tylko dzięki odwadze, wyprostowanej postawie, pewnym poruszaniu się w towarzystwie, podejmowaniu trudnych wyzwań, pracy, nieskępowanemu prezentowaniu własnego zdania… a nawet przekonaniu wybranki do zdecydowania się na tę cholerną chińszczyznę 😉
Podsumowanie
Na koniec warto wspomnieć, że wielu mężów zawiodło na polu męskiej asertywności. Efekt jest taki, że potrafią stawić czoła swoim żonom tylko w grzeszny sposób.
Zaczynają się złościć, strzelać fochy, milczeć…
Zachowują się zupełnie jak kobiety, co jest najgorsze. Słuchając diabelskich podszeptów i zrzekając się odpowiedzialności już na starcie wpakowali się w bagno. Potem w równie demoniczny sposób próbują się z niego wygrzebać.
Niestety nie można grzechem wydostać się z sytuacji, do której wpadło się przez grzech.
Jeśli więc znajdujesz się w złym położeniu z powodu zrzeczenia się odpowiedzialności, wiedz, że zrzędzenie i diabły cię z niego nie wyciągną. Tylko Boży projekt męskości może tego dokonać.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.