Pytanie: “czym tak naprawdę jest wolność?” nurtuje ludzi od wieków. Dlatego wielu myślicieli starało się udzielić na nie satysfakcjonujących odpowiedzi. Różnych, tak samo jak różne były epoki, kultury i światopoglądy.
Na przykład współczesny świat, pełen hałaśliwych sloganów o „prawie do wolności”, utożsamia ją z możliwością robienia wszystkiego, co tylko się chce. Jednak czy prawdziwa wolność rzeczywiście polega na braku ograniczeń, czy jest to może naiwne, dziecinne i prymitywne rozumowanie?
W tym miejscu warto przypomnieć słowa: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.” Chyba każdy je zna. Jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę, że ich autorem jest Jezus (J 8,32). I że jego wypowiedź kryje w sobie o wiele głębszą obietnicę.
Wolność, o której mówi, nie jest bowiem chwilowym stanem zewnętrznej swobody, lecz wewnętrznym wyzwoleniem od wszystkiego, co ogranicza wolną wolę i czyni nas więźniami (w sensie ścisłym, mimo że bez fizycznych łańcuchów czy krat).
To dar, który wykracza poza wszelkie ziemskie rozumienie wolności i prowadzi człowieka do pełni życia.
Dlatego w artykule zastanowimy się, czym jest prawdziwa wolność, jak ją odzyskać i dlaczego jej współczesne pojmowanie zazwyczaj prowadzi w kierunku zniewolenia. Ale żeby to dobrze zrozumieć, musimy zacząć od zarysowania fundamentów idei, na której będziemy się opierać. Fundamentów chrześcijańskich, rzecz jasna.
Przy okazji lepiej zrozumiesz podstawy wiary, na których stoi cała nasza kultura.
Gotów? To lecimy.
Dar wolności
Wolność to jeden z najwspanialszych darów, jakie Bóg ofiarował człowiekowi. Zrobił to już na początku, w akcie stworzenia, kiedy uczynił istotę ludzką na swój obraz i podobieństwo. Wtedy też wyznaczył nas do życia w wolności.
Wolna wola, zdolność wyboru między dobrem a złem, świadczy więc o naszej wyjątkowej godności jako ludzi.
Bóg stworzył, a następnie obdarzył Adama i Ewę wolną wolą, nie zmuszając ich do posłuszeństwa ani miłości. Dlaczego? Bo miłość, która nie jest wyrażona dobrowolnie, traci swoją wartość.
Podobnie jak dobry ojciec pragnie miłości swoich dzieci, tak samo Bóg pragnął, byśmy kochali Go świadomie i z własnej woli. Tylko taka miłość — swobodna i szczera — ma prawdziwą wartość i stanowi esencję relacji między człowiekiem a Bogiem.
Wolność była więc pieczęcią naszego podobieństwa do Stwórcy. Znakiem, że jesteśmy kimś więcej, niż reszta stworzenia.
Tutaj ciekawostka: w pierwotnym założeniu człowiek, jako “korona stworzenia”, miał w oczach Boga wyższą wartość, niż aniołowie. Ba! Aniołowie mieli służyć człowiekowi.
Dopiero w wyniku upadku sytuacja się zmieniła, a ludzkość została strącona ze swojej pozycji.
Adam i Ewa mieli więc wszystko, co potrzebne do życia w pełni — wolność od grzechu, cierpienia i śmierci. Zaś ich dusze naturalnie kierowały się ku Bogu, który jest źródłem wszelkiego dobra.
Niestety wolna wola wiązała się również z ryzykiem. Możliwość wyboru oznaczała bowiem, że człowiek mógł odwrócić się od Boga i wybrać zło. Jest to koszt prawdziwej wolności — daru tak wielkiego, że czyni nas podobnymi do Stwórcy.
Tutaj docieramy do sedna problemu. Jak pokazuje historia, ludzkość nie zachowała swojego dostojeństwa i nie dorosła do oczekiwań Bożej miłości.
Upadek i utrata prawdziwej wolności
Dar wolności, choć doskonały, został przez człowieka zlekceważony i źle wykorzystany. W efekcie ludzkość popadła w najbardziej poniżające niewolnictwo, którego owoce widzimy wokół siebie do dziś.
Dlatego historia Adama i Ewy w ogrodzie Eden jest nie tylko opowieścią o pierwszym grzechu, ale także o dramatycznej utracie prawdziwej wolności. W momencie, gdy człowiek odwrócił się od Boga, dar wolnej woli został wypaczony, a jego skutkiem stało się zniewolenie przez zło.
Wyjaśnijmy to sobie bardziej szczegółowo.
Adam i Ewa, pierwotnie wolni i moralni, nie znali różnicy między dobrem a złem, bo nie doświadczyli zła. Ponadto ich dusze naturalnie kierowały ku Bogu, źródłu wszelkiego dobra. Dopiero gdy odrzucili Stwórcę, różnica między dobrem a złem stała się dla nich jasna.
Zło zaczęło przyciągać pierwszych ludzi i zniewalać ich wolę, niemal całkowicie odbierając im Boski dar wolności.
Grzech przeniknął w naturę ludzką tak głęboko, że choć człowiek nie utracił całkowicie swojej wrodzonej skłonności do dobra, stał się, jak pisze św. Paweł, “niewolnikiem grzechu”. Jego naturalne moce zostały osłabione, a walka z pokusami stała się niezwykle trudna.
Z biegiem czasu zło wzmacniało się w człowieku coraz bardziej i w końcu podporządkowało sobie jego wolę do tego stopnia, że stał się niewolnikiem szatana w pełnym sensie tego słowa, prowadząc życie przypominające piekło.
Św. Symeon Nowy Teolog podkreśla, że diabeł zaszczepił w ludziach zawiść, którą zaczęli kochać. Ponadto skłonił ich do walki przeciw sobie w fałszywym przekonaniu, że realizują własne pragnienia, podczas gdy tak naprawdę służą jemu.
Tragedia powyższego stanu rzeczy polega na tym, że człowiek nie zdaje sobie sprawy z bycia manipulowanym. Myśli, że jest niezależny, a w rzeczywistości wypełnia wolę swojego rogatego pana.
Co więcej, człowiek zaślepiony przez pychę nie szuka wyzwolenia, przez co staje się przykładem oddalenia od Boga i moralnej degradacji.
Dlatego upadek pierwszych ludzi pokazuje, jak złudne są obietnice fałszywej wolności. Wąż kusił ich wizją stania się „jak Bóg”, ale w rzeczywistości wprowadził ich w niewolę grzechu i śmierci.
Dziś, podobnie jak wtedy, człowiek, który odwraca się od prawdy, naraża się na podobne skutki — życie w iluzji wolności, która w rzeczywistości prowadzi do zniewolenia przez nałogi i namiętności.
Odkupienie
Choć ludzkość zniewolona przez grzech utraciła swoją pierwotną wolność, miłościwy i łaskawy Bóg nie zrezygnował z nas ani z planu, który miał wobec człowieka. Widząc naszą niedolę, posłał swojego Syna, aby roztrzaskał więżące nas łańcuchy.
W gruncie rzeczy już w momencie upadku Adama i Ewy obiecał, że to zrobi.
Jak pisał św. Symeon Nowy Teolog, tylko wielka moc mogła uwolnić człowieka z rąk diabła. Tą mocą jest Chrystus, który jako jedyny Syn Boga zstąpił na ziemię w formie sługi, aby zniszczyć panowanie i kontrolę szatana nad ludzkością poprzez swoją mękę na krzyżu i chwalebne Zmartwychwstanie.
Dlaczego tak? Szczegółowa odpowiedź na to pytanie wymagałaby napisania osobnego tekstu, dlatego tutaj podam tylko telegraficzne streszczenie.
Karą za grzech jest śmierć (co nie powinno dziwić, skoro człowiek odwrócił się od źródła życia). Dlatego starotestamentowy Izrael składał Bogu ofiary przebłagalne w postaci zwierząt, które oddawały życie za ludzkie grzechy zamiast ludzi. Jest to także powód, dla którego Jezus jest nazywany Barankiem Bożym.
To nie znaczy, że Bóg ma coś przeciwko zwierzętom. Ale ludzi kocha bardziej, niż zwierzęta, więc jeśli ma wybierać między jednym a drugim, wybierze człowieka.
Tak czy inaczej Jezus nie tylko złożył ostateczną ofiarę, spłacając dług ludzkości u Boga, ale jeszcze pokonał śmierć, uwalniając nas od strachu przed karą. Ponadto podarował nam Ducha Świętego, którego siła pozwala nam dotrzymać praw Bożych.
Starotestamentowi ludzie byli zbyt podatni na zło, żeby wytrwać w świętym prawie.
Wróćmy jednak do meritum.
Jezus złamał panowanie szatana, a następnie zesłał na swoich uczniów i apostołów (a poprzez nich na wszystkich wierzących) łaskę Ducha Świętego jako moc Bożą, która uzdrawia wszystkie rany spowodowane przez grzech. Przywrócił człowiekowi naturalne moce dane przy stworzeniu, w tym wolną wolę, uwalniając ją z niewoli diabła.
Od tamtej pory każdy, kto wierzy w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego, może stać się na nowo wolny. Jak mówił Jezus: „Jeśli będziecie trwać w moim słowie, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31-32).
Żydzi go oczywiście nie zrozumieli, myśląc, że mówi o fizycznej niewoli.
Dlatego Jezus dodał, że: „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz syn przebywa na zawsze. Jeśli więc Syn was wyzwoli, będziecie naprawdę wolni” (J 8,34-36).
Słowa te wyraźnie wskazują, że celem Jego przyjścia na ziemię było wyzwolenie z duchowej niewoli.
Jednak odkupienie to coś więcej. Chrystus nie tylko przełamuje nasze więzy, ale także uzdalnia do życia w prawdziwej wolności. Przez dar Ducha Świętego, którego zesłał po swoim wniebowstąpieniu, uzdrawia dusze i przywraca im zdolność do wybierania dobra.
To Duch Święty jest mocą, która pozwala nam żyć zgodnie z Bożą wolą i czerpać radość z tej wolności.
Kluczowym elementem odkupienia jest jednak nasz osobisty wybór. Jezus nikogo nie zmusza do przyjęcia jego słów. Dlatego wolność, którą nam przywraca, wymaga świadomej decyzji — uznania Go za Pana i Zbawiciela oraz podążania za Nim.
Mam nadzieję, że rozpisałem to wystarczająco jasno.
Teraz, gdy fundamenty wolnościowej myśli chrześcijańskiej mamy zarysowane, możemy przyrównać je do współczesnego świata. Zajmiemy się tym poniżej.
Prawdziwa wolność a fałszywe iluzje
Każdy z nas domyśla się, jak bolesne i uciążliwe może być niewolnictwo. Kiedy człowiek znajduje się pod ciężkim jarzmem cudzego widzimisię, nie mogąc robić tego, czego pragnie, lecz tylko to, co mu nakazano.
Mimo to wielu ludzi woli pozostać ślepych na fakt, że osoby ulegające namiętnościom i nałogom znajdują się w stanie podobnego niewolnictwa.
Każda namiętność, nawet pozornie niewinna, oraz każda grzeszna skłonność w finalnym rozrachunku prowadzą do nieznośnych wewnętrznych cierpień. Dlatego ci, którzy poddali się swoim słabościom, zaczynają już tu, na ziemi, doświadczać rzeczywistości piekła.
Rozważmy jako przykład powszechną i pozornie niewinną namiętność, czyli palenie papierosów. Czyż nie jest to autentyczne, uciążliwe i dręczące niewolnictwo?
Palacz, który nie może zaspokoić swojego pragnienia, cierpi, odczuwa niepokój i frustrację. Brak tytoniu sprawia, że gotów jest poświęcić wiele, aby zdobyć papierosa i uwolnić się od swojego dręczącego niezadowolenia.
Każdy palacz jest zatem prawdziwym niewolnikiem, który wyrzekł się wolności danej mu przez Boga.
Zresztą możemy tutaj wstawić jakąkolwiek inną rzecz, która służy ludziom jako używka. Marihuana i inne narkotyki, alkohol, porno, seks, media społecznościowe… lista jest naprawdę długa.
Dlatego nasz święty Kościół bezwarunkowo potępia wszystkie grzeszne nawyki i skłonności, które zniewalają wolę człowieka i pozbawiają go wewnętrznego spokoju oraz stabilności emocjonalnej.
Tylko osoba, która nie podlega żadnym namiętnościom ani nałogom, a ponadto potrafi panować nad swoimi grzesznymi skłonnościami, cieszy się stanem prawdziwej wewnętrznej wolności. A ta przynosi pokój i radość. Dusza człowieka wypełniona jest bowiem światłem i niebiańską harmonią, która daje przedsmak wiecznego raju.
Ów radosny stan wewnętrznej wolności w żaden sposób nie zależy od zewnętrznego dobrobytu człowieka ani od jego warunków życiowych.
Fałszywe obietnice współczesnej wolności
Czy tak współcześni ludzie rozumieją wolność? Czy tego rodzaju wolności poszukują? Niestety nie.
Współcześnie ludzkości przewodzi duma, która odrzuca Boga i deklaruje, że każdy człowiek jest bogiem dla siebie samego. „Nie ma grzechu, wszystko jest dozwolone, a jeśli nie, powinno być dozwolone” — krzyczy dzisiejszy człowiek, a każde ograniczenie czy zakaz postrzega jako naruszenie wolności.
Widzimy to w sloganach naszej epoki: „równe prawa dla wszystkich” i „walka o wolność” stały się sposobem myślenia większości. Nic dziwnego, że gdy każdy mówi „chcę” i „mam prawo”, efektem jest masowy konflikt ludzkich woli i roszczeń. Rodzi się z tego ciągła zazdrość, rywalizacja, nienawiść, wrogość, kradzieże, morderstwa, niezgoda i wojny.
Innymi słowy: piekło. Zamiast wolności od grzechu, ludzie zaczęli dążyć do wolności do grzechu.
Prawdziwą wolność ducha, chrześcijańską wolność, postrzegają jako tyranię ze strony uciskającego Kościoła, podczas gdy afiszowanie się swoją niewolą wobec zła uznają za ideał życia. Wolą złudną wolność, która w rzeczywistości prowadzi do skrajnego zamordyzmu, czyli trwania w sidłach demonów.
Prawda jest taka, że nic na ziemi nie torturuje człowieka tak bardzo, jak grzeszna namiętność, lekkomyślnie dopuszczona do władzy nad nim.
Zastanów się nad tym chwilę. Czy wolna wola naprawdę jest obecna w życiu nałogowego palacza, alkoholika, rozpustnika, osoby uzależnionej od pornografii lub człowieka, który nie potrafi kontrolować swojej chciwości czy gniewu? Wszyscy ci ludzie to nieszczęśliwe istoty, które nie znają duchowego pokoju ani prawdziwej, czystej, świętej radości życia.
Są opętani przez swoje namiętności, a tym samym — przez demony.
Dla takich osób chrześcijańska wolność wydaje się despotyzmem i niewolnictwem. Człowiek cielesny, jak zauważył św. Jan z Kronsztadu, uważa chodzenie do Kościoła, modlitwę, post, wstrzemięźliwość oraz wszystkie nakazy i wymagania za niewolę, nie wiedząc, że są one potrzebami jego własnej duszy.
Tak więc prawdziwa istota rzeczy jest niezrozumiała dla wszystkich, którzy są kontrolowani i zwiedzeni przez swoje namiętności.
Skutki odejścia od chrześcijańskiej wolności
Nieszczęście takich ludzi staje się oczywiste, gdy rozważymy okropny żywot, do jakiego doszedł opętany w Ewangelii. Nie nosił ubrań, nie mieszkał w domu, tylko w grobowcach. Był przerażający dla ludzi i tak gwałtowny, że nikt nie odważył się przejść obok niego. Całkowicie stracił wszelkie znamiona człowieczeństwa i zaczął przypominać dzikie zwierzę.
Oczywiście nie wszyscy, którzy poddali się niewoli namiętności, przyjmują dokładnie taki sam wygląd zewnętrzny. Jednak nie da się ukryć, że w niektórych aspektach życia niewiele różnią się od ewangelicznego opętanego.
Od XVI wieku, wraz z epoką humanizmu, człowiek zaczął odchodzić od Boga i od pojęcia prawdziwej wolności. Chrześcijańska wolność ducha została zastąpiona złudną wolnością, a człowiek dążył do wyzwolenia od wszystkiego, co ograniczało jego instynkty zwierzęce, pragnąc rozwiązłości i dekadencji.
To w imię tej wolności walczono we wszystkich rewolucjach, przelewając rzeki krwi. Właśnie wtedy ludzka brutalność osiągała apogeum.
Najgorsze jest to, że zło naszych czasów przebiegle przebrało się za dobro. Dlatego hasła tych rewolucji na pierwszy rzut oka wydawały się słuszne. Jednak ich realizacja przyniosła światu okrutne i wszechobecne niewolnictwo — zarówno duchowe, jak i fizyczne, które rośnie z każdym pokoleniem.
Po owocach poznaliśmy, że nic dobrego w nich nie było.
Podsumowanie
Słowem podsumowania chciałbym dodać, że ostatnio studiowałem przebieg rewolucji francuskiej. Tej, o której uczyli nas w samych superlatywach. I powiem tak: nie wierz w żaden pozytywny opis tego etapu historii Francji.
Była to pierwsza w nowożytnej historii rewolucja ateistyczna (pewnie dlatego nie chcą o niej nic złego mówić). Kto by pomyślał, że kierujący się “rOzUmEm I rAcjOnALIzmEm” ateiści mieli w sobie tak ogromną żądzę mordu i bestialstwa, iż mogliby zawstydzić nawet nazistów i bolszewików razem wziętych (oni zresztą też byli ateistami).
Mówimy tu o paleniu ludzi żywcem i wytapianiu z nich tłuszczu, topieniu, nadziewaniu niemowląt na bagnety, brutalnych gwałtach, obdzieraniu ze skóry i robieniu z niej toreb czy elementów garderoby (!) oraz wielu innych okropnościach.
Ogólnie rzecz biorąc ateiści francuscy w brutalny sposób wymordowali w tych czasach blisko 500 000 katolików.
Sołżenicyn miał rację, pisząc: “kiedy nie ma Boga, wszystko jest dozwolone”. Ohydni, parszywi, obrzydliwi ateiści są żywym dowodem na to, co dzieje się z człowiekiem, kiedy przekona sam siebie, że nie istnieje żaden metafizyczny autorytet.
Taki człowiek nie tylko zniszczy sam siebie, ale jeszcze wszystkich wokół.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
ten artykul powinien nosic inna nazwe „7 grzechow glownych” lol
Nah, jest o wolności, więc ma odpowiednią nazwę 😉
„Ogólnie rzecz biorąc ateiści francuscy w brutalny sposób wymordowali w tych czasach blisko 500 000 katolików.” – Katolicka Francja – całe społeczeństwo było przesiąknięte religią, więc mordowali tak naprawdę katolicy. W Niemczech – wojna 30 letnia – mordowali katolicy i protestanci. Prawosławna Rosja – w czasach komunizmu wszyscy jej mieszkańcy mieli gruntowną formację prawosławną. Chorwacja – Ustaszowcy i Jasenovać i Stara Gradiska – dwa obozy zagłady dla Serbów, prowadzone przez o. Filipovicia Majstrowicia, Franciszkanina. Do bólu religijne USA – wymordowani rdzenni mieszkańcy, zwani „indianami”. Koburgowie (religijna Belgia) – miliony pomordowanych w Afryce. Tak można wymieniać długo – wszystkie najgorsze rzezie miały miejsce w społeczeństwach głęboko religijnych. Nie zapominajmy także o nazistowskich Niemczech – katolicko-protestanckich (zależnie od landu). Przypomnijmy fragment przemowy berlińskiej Adolfa Hitlera z 24 października 1933 roku: „Jesteśmy głęboko przekonani, że ludzie potrzebują i chcą wiary. Właśnie dlatego podjęliśmy walkę z ruchem ateistycznym i nie były to tylko puste deklaracje – wypleniliśmy go z korzeniami.” Ateiści, choćby w jakimkolwiek społeczeństwie stanowili nawet 1-2%, nie mieli szansy dokonać nawet kilku procent tego zbrodniczego aktu – a nawet gdyby jakimś cudem, to tym bardziej fatalne świadczy o wierzących, którzy z dnia na dzień, podjudzeni przez kilkudziesięciu (czy nawet -set) ateistów radośnie rozpoczęli mordowanie innych. Innymi słowy – „Ohydni, parszywi, obrzydliwi ateiści są żywym dowodem na to”, że warto zwalczać religię na każdym możliwym polu. Jak to napisał Einstein w 1954 do Gutkinda: „Słowo Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”.
Wiem, że ateiści nie grzeszą inteligencją, ale wypadałoby chociaż trochę wstydzić się takich argumentów.
Naprawdę mam Ci tłumaczyć, dlaczego stwierdzenie „Francja była katolicka, więc katolicy mordowali” jest idiotyczne? To, że dominowała kultura katolicka, nie znaczy, że każdy był katolikiem. Nawet jeśli był wychowany jako katolik, nic nie stało na przeszkodzie, żeby w dorosłym życiu odrzucić wiarę. A jeśli należał do rewolucjonistów, to ją odrzucił, bo rewolucja była skrajnie antykatolicka i mordowała wszystkich przeciwników rewolucji.
Ale Ty w swoim małym rozumku uważasz, że katolicy sami prowadzili propagandę antykatolicką, sami bezcześcili swoje kościoły i sami siebie mordowali. Rzeczywiście sensowne ;D
Dalej.
Wojna trzydziestoletnia nie była wojną religijną. Religia była tylko jednym z jej elementów, ale przede wszystkim chodziło o europejską hegemonię. Poza tym duża część wojsk biorących w niej udział składała się z najemników walczących dla tego, kto najlepiej zapłacił.
Dalej.
Następny idiotyczny argument o prawosławnej Rosji. W czasach rewolucji bolszewicy brutalnie zwalczali Cerkiew i religię. Lenin chciał nawet uczynić ateizm religią państwową. Z blisko 50 000 kościołów po rewolucji zostało może z 1000. Rzeczywiście głęboko wierzący byli ci komuniści.
Dalej.
Następna bzdura dotycząca nazistów. Ideologia nazistowska była przesiąknięta darwinizmem, rasizmem i neopogaństwem. Innymi słowy, miała mocno ateistyczne podłoże. Nie miała nic wspólnego z chrześcijaństwem. Poza tym katolicy w zdecydowanej większości głosowali przeciwko nazistom.
Dalej.
Filipovic został wydalony z zakonu i suspendowany przez Kościół, zanim objął jakiekolwiek funkcje w obozie. Czyli jesteś albo ignorantem, albo ohydnym kłamcą, co u ateisty nie dziwi.
Dalej.
USA jest państwem świeckim i ma wyraźny rozdział religii od państwa. Poza tym eksterminacja Indian była motywowana kolonializmem i imperializmem, nie religią. Zresztą wielu z tych Indian mordowało też osadników, więc nie byli tacy niewinni.
Dalej.
Rewolucje ateistyczne doprowadziły do śmierci ponad 100 milionów ludzi w ciągu jednego wieku. Mają więcej śmierci na koncie niż wszystkie konflikty ludzkie w ciągu całej historii razem wzięte. Radzę się z tym pogodzić, bo to jest Twoja historia, jeśli jesteś ateistą.
Dalej.
Powoływanie się na Einsteina nie doda Ci rozumu ani nie uratuje tych idiotycznych argumentów. Jak już wspomniałem, kulturowa religijność jakiegoś narodu nie ma znaczenia, kiedy zbrodni dokonuje się w imię czegoś innego niż religia. Każdy, kto przyjmował idee ateistyczne, przestawał być członkiem Kościoła, baranie. Zresztą ateistyczni rewolucjoniści nie musieli wszystkich do siebie przekonywać. Po przejęciu władzy stosowali aparat propagandy, strachu i kontroli, żeby zmuszać ludzi do konkretnych działań.
Pokazuje to rewolucja październikowa, Kambodża Pol Pota, Chiny Mao, itd. Większość ludzi działało w strachu przed reżimem, który stosował przemoc i zastraszanie wobec własnych obywateli. To ateistyczna władza doprowadziła do zniszczenia sumień i więzi społecznych. Pisanie, że religijność miała w tym jakiś udział i ludzie z radością rzucili się do mordowania jest cynicznym kłamstwem.
Lepiej wracaj do nory, z której wypełzłeś.