Co byś powiedział, gdyby okazało się, że twoje dzieci posiadają cechy byłego kochanka twojej kobiety (nawet jeśli nigdy nie była z nim w ciąży)? Bo właśnie o tym mówi telegonia — teoria, która podbija niektóre zakątki internetu. Podobno istnieją nawet badania dowodzące jej istnienia.
Ale czy rzeczywiście tak jest? Przekonajmy się.
Jednak zanim przejdziemy do analizy poszczególnych badań, warto byłoby dokładnie wyjaśnić, czym jest teoria telegonii.
Telegonia — co to takiego?
Telegonia jest teorią dziedziczenia, wedle której samiec danego gatunku — poprzez stosunek seksualny — wywiera wpływ na cechy nie tylko swojego genetycznego potomstwa, ale również innych potomków samicy, nawet jeśli pochodzą od kolejnego samca.
Istnieją dwie spekulacje odnośnie tego, w jaki sposób zjawisko mogłoby zachodzić:
- Plemniki przenikają do tkanek somatycznych w układzie rozrodczym i przekazują swoje DNA lub RNA, co oznaczałoby, że już sam stosunek (bez zapłodnienia) jest w stanie wywołać wpływ na późniejsze potomstwo. Nawet jeśli pochodzi ono od innego samca.
- W czasie ciąży DNA płodu przenika do krwiobiegu matki i utrzymuje się tam przez wiele lat. Może zatem oddziaływać na przyszłe potomstwo. W tym przypadku nie tyle sam stosunek, co zapłodnienie ma wpływ na kolejne ciąże.
W odniesieniu do ludzi oznaczałoby to, że pierwszy kochanek (lub ojciec dziecka) kobiety przekazuje swoje cechy dzieciom, które ta sama kobieta ma z drugim mężczyzną.
Telegonia wywodzi się jeszcze ze starożytności (konkretnie od Arystotelesa) i bazuje na wierzeniach antycznych Greków, jakoby człowiek mógł posiadać cechy nie tylko biologicznego ojca, ale również poprzedniego mężczyzny matki. Coś na wzór “dzielonego ojcostwa”.
Dla przykładu: mitologiczny Parnas miał mieć dwóch ojców — jednym z nich był bóg Posejdon, a drugim człowiek Kleopomp.
Co ciekawe, teoria ta podobno została zaadoptowana przez pseudochrześcijańską herezję gnostycką. Jej wyznawcy poszli jednak o krok dalej, ponieważ głosili, że poprzedni kochanek nie tylko przekazuje swoje cechy dzieciom, ale również wywiera wpływ na sposób myślenia kobiety.
Nie da się ukryć, że akurat na tym polu mogli mieć odrobinę racji. Jednak z zupełnie innego powodu, niż im się wydawało.
Przeczytaj mój poprzedni artykuł, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej:
Sam termin “telegonia” został utworzony przez niemieckiego biologa Augusta Weismanna w XIX wieku. Podchodził on bardzo sceptycznie do istnienia tego zjawiska, mimo że znalazło ono wielu fanów w tamtym okresie, szczególnie wśród hodowców zwierząt.
Czy telegonia ma podstawy naukowe?
Skoro już wiemy, czym jest telegonia, przejdźmy do najważniejszego elementu naszych rozważań. Mianowicie: czy taką teorię da się obronić na gruncie nauki?
Sprawdźmy.
Pierwsze dowody na istnienie telegonii
W XIX wieku również Karol Darwin opowiadał się za teorią telegonii, chociaż sam nazywał ją “pangenezą”. Podawał łącznie 9 dowodów istnienia takiego zjawiska. Na liście znalazły się m.in. obserwacje lorda Mortona, hodowcy koni.
Uwaga, ciekawostka!
Karol Darwin prawdopodobnie był wariatem w sensie medycznym. Wedle opisów świadków podczas swoich wypraw „badawczych” biegał z młotkiem za zwierzętami i roztrzaskiwał łby tym, które nie zdołały przed nim uciec. Nie robił tego z powodu jakichś pokręconych eksperymentów. Po prostu sprawiało mu to przyjemność.
Był przy tym zapalonym myśliwym — do tego stopnia, że ignorował okresy łowieckie. A jak nie miał przy sobie strzelby, rzucał w zwierzęta kamieniami. Podobno tak się w tym wyćwiczył, że skutecznie potrafił kamieniem pozbawić życia.
Jakby tego było mało, jego rodzina słynęła z kazirodztwa. Karol kontynuował tradycję i ożenił się z własną kuzynką, przez co troje jego dzieci zmarło w młodym wieku, a reszta cierpiała z powodu chorób psychicznych lub fizycznych.
Pewnie o tym nie słyszałeś, co? I nic dziwnego, bo Karol Darwin to świątek ateistów, przez co nikt o nim źle nie mówi.
Wróćmy jednak do koni lorda Mortona. Skrzyżował on klacz z samcem zebry kwaggi, co dało mieszane potomstwo. Potem tą samą klacz skrzyżował z czarnym ogierem i — o dziwo — potomstwo miało paski na nogach, jak kwagga.
Eksperymentatorzy wyciągnęli z tego wniosek, że pierwszy samiec wpłynął na potomstwo drugiego samca.
Teoria ta doprowadziła do wielu rasistowskich ekscesów. Bardzo spodobała się m.in. nazistowskim uczonym. Przekonywali oni, że jeśli kobieta wcześniej urodziła dziecko mężczyźnie, który nie był aryjczykiem, już nigdy nie urodzi czystego dziecka aryjskiego. Czyli w gruncie rzeczy jest zepsuta.
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli spojrzymy na “stwierdzone” przypadki telegonii, zdecydowana większość z nich pochodzi z jeszcze z XIX wieku (dane z metaanalizy z 2011 roku): (1)
Gatunek: | Źródła: |
Koń | Morton (1821); Darwin (1868); Finn (1893) |
Świnia | Giles (1821); Darwin (1868); Finn (1893) |
Owca | Darwin (1868); Cornevin (1891); Finn (1893) |
Pies | Darwin (1868); Cornevin (1891); Spencer (1893); Mole (2006) |
Ptak | Darwin (1868); Finn (1893) |
Człowiek | Lingard (1884); Flint (1888); Cornevin (1891); Hui (1989); Redfield (1903); Mei (2000) |
Myszy | Gorczynski i in. (1983); Cooper-Willis i in. (1985) |
Królik | Zhelnin (1964); Sobey i Conolly (1986); Parer i in. (1995); Williams i Moore (1991) |
Dokopałem się również do czegoś na wzór metaanalizy z 2022 roku (2) i — co ciekawe — rozwija ona powyższą listę jedynie o dwa nowe przypadki. Oba dotyczą robali (jeszcze do nich wrócimy).
Obalenie pierwszych dowodów
Jak się jednak okazało, przykład koni lorda Mortona nie miał nic wspólnego z telegonią. Udowodnił to James Cossar Ewart, który kilkukrotnie powtórzył eksperyment z klaczą, samcem zebry i ogierem. Wyniki jego badań wykazały, że przypadek koni lorda Mortona jest przykładem nie tyle telegonii, co rewersji genetycznej (czyli powrotu do cech przodków). (3)
Eksperyment powtórzyli również inni badacze.
Na przykład zespół Daniel (1959) przeprowadził kontrolowane rozmnażanie szczurów i much Drosophila, aby potwierdzić lub zaprzeczyć istnieniu telegonii. Nie znalazł żadnych dowodów na poparcie teorii, jakoby poprzednie pokrycia miały wpływ na potomstwo kolejnych samców.
Jeszcze jedno obalenie dowodów
Z telegonią zmierzył się również statystyk Karl Pearson, który swoją pracę z 1897 roku (4) rozpoczął w następujący sposób:
Przypadki telegonii zwykle wymieniane to:
(i) przypadki suk rasowych, które były kryte przez psa rasowego, a następnie ich potomstwo powracało do form półrasowych w miocie, jeśli wcześniej były one kryte przez psy innych ras;
Czy można przytoczyć absolutnie niepodważalne przypadki tego zjawiska, jest być może kwestią sporną, jednak silna opinia na ten temat wśród hodowców psów jest co najmniej godna uwagi;
(ii) przypadek kwagii opisany przez Darwina (zob. „O pochodzeniu gatunków”, wyd. 4, s. 193);
(iii) bardziej współczesny, godny uwagi przypadek telegonii u człowieka opisany w „British Medical Journal” (zob. nr 1834, 22 lutego 1896, s. 462).
W ostatnim przypadku bardzo rzadkie zniekształcenie męskiego narządu płciowego, które występowało u mężczyzny B, zostało znalezione u syna wdowy A po jej drugim mężu C. Podobnie jak w innych wspomnianych przypadkach można zawsze postawić pytanie o możliwą niezauważoną lub nieznaną obecność tej cechy w rodowodzie A lub C, albo też o możliwość, że cecha ta pojawiła się jako wrodzona anomalia, niezależnie od jakiejkolwiek dziedziczności.
Wydaje się mało prawdopodobne, by obserwacja rzadkich i odosobnionych przypadków domniemanej telegonii prowadziła do jakichkolwiek bardzo satysfakcjonujących wniosków, chociaż dobrze ukierunkowany cykl eksperymentów mógłby niewątpliwie to zrobić.
Po takim wstępie Pearson przechodzi do własnych badań. Podjął próbę znalezienia dowodów na telegonię u ludzi przy użyciu danych pomiarowych i metod statystycznych, które wynalazł.
Jego głównym celem było sprawdzenie, czy kolejne dzieci są bardziej podobne do ojca. Bo powinny być, jeśli istnieje coś takiego, jak męski wpływ telegoniczny na kobietę. W końcu liczne stosunki z żoną powinny zwiększać wpływ DNA z jego plemników na potomstwo.
Jednak wyniki nie potwierdziły teorii. Ba! W przypadku córek wykazały coś wręcz przeciwnego — korelacja z matką okazywała się coraz większa przy kolejnych dzieciach.
Aczkolwiek Pearson uczciwie stwierdza, że badanie dotyczy tylko wpływu telegonicznego jednego mężczyzny na kobietę. Nie dotyczy sytuacji przeniesienia cech mężczyzny A na dziecko, które kobieta ma z mężczyzną B.
Nie zmienia to natomiast faktu, że jego wnioski podważają wiarygodność telegonii jako procesu oddziałującego na kobietę.
Czy to jest potwierdzenie?
W 1893 roku George John Romanes podjął szeroko zakrojone działania w celu potwierdzenia istnienia telegonii. Jego podejście obejmowało trzy różne linie badań:
- Dyskusje w czasopismach hodowlanych — Romanes rozpoczął debatę na temat telegonii w wiodących czasopismach dla hodowców i miłośników zwierząt w Anglii oraz Ameryce. Jego celem było zebranie opinii i doświadczeń od osób aktywnie zaangażowanych w hodowlę zwierząt.
- Korespondencja z ekspertami — Prowadził prywatną korespondencję z najbardziej doświadczonymi hodowcami, zarówno profesjonalnymi, jak i amatorskimi. Dzięki temu uzyskał relacje z pierwszej ręki od osób, które miały okazję obserwować zjawisko telegonii w praktyce.
- Eksperymenty na zwierzętach — Romanes przeprowadził eksperymenty z różnymi gatunkami zwierząt, aby zbadać, czy wcześniejszy samiec może wpływać na cechy potomstwa samicy z późniejszych kryć.
Na tej podstawie Romanes stwierdził, że zebrane dowody są wystarczające, aby udowodnić istnienie zjawiska, w którym pierwszy samiec wpływa na późniejsze potomstwo. Zaznaczył jednak, że jest to zjawisko rzadko występujące.
W tym miejscu warto dodać, że niektórzy hodowcy zwierząt do dziś patrzą niechętnie na potomstwo samic, które wcześniej były zapłodnione przez samce innej rasy lub w ogóle nie rasowe.
Inne dowody
Mechanizm telegonii został dostrzeżony w kilku nowszych badaniach:
- U królików zaobserwowano, że samiec po przejściu myksomatozy przekazywał swoją odporność na potomstwo samicy do 7 miesięcy po kopulacji, nawet jeśli nie były to jego biologiczne młode. Sugeruje to wpływ pierwszego samca na późniejsze mioty. (Sobey i Conolly 1986; Williams i Moore 1991; Parer i in., 1995)
- W eksperymentach z myszami samice, które miały co najmniej 3 mioty z immunologicznie tolerancyjnymi samcami, rodziły później potomstwo o podobnych cechach immunologicznych, mimo że ojcem był inny samiec. (Gorczynski i in., 1983)
W literaturze historycznej opisano także przypadki telegonii u ludzi:
- Kobieta, której pierwsi 3 synowie mieli deformacje po ojcu (spodziectwo), została wdową i wyszła ponownie za mąż. Jej kolejni 4 synowie, spłodzeni przez drugiego męża, również odziedziczyli tę wadę. (Lingard, 1884)
- Kobieta poślubiona pierwszemu, głuchoniememu mężowi, urodziła jedno głuchonieme dziecko. Z drugim zdrowym mężem miała kilko dzieci: pierwsze głuchonieme, a następnie inne, które były już normalne. (Thomson, 1908)
- Dwie chińskie kobiety urodziły dzieci po ślubie z drugim mężem. Co ciekawe, dzieci wyglądem bardzo przypominały pierwszych mężów (Hui, 1989; Mei, 2000)
Nie da się jednak ukryć, że przykłady ludzkie są w najlepszym razie anegdotyczne, przez co nie stanowią solidnego dowodu.
Jak pisał cytowany wcześniej Pearson:
Można zawsze postawić pytanie o możliwą niezauważoną lub nieznaną obecność tej cechy w rodowodzie kobiety lub drugiego mężczyzny. Albo też o możliwość, że cecha ta pojawiła się jako wrodzona anomalia, niezależnie od jakiejkolwiek dziedziczności.
Nowe dowody (robale potwierdzają telegonię?)
Jednym z nowych, twardych dowodów jest badanie (5) przeprowadzone na muchach Telostylinus angusticollis (Crean i in., 2014). Jak podają autorzy:
Manipulowaliśmy kondycją samców i kojarzyliśmy samice z dwoma samcami […]. Chociaż drugi samiec spłodził znaczną większość potomstwa, na wielkość ciała potomstwa miał wpływ stan pierwszego samca. Efektu tego nie zaobserwowano, gdy samice były narażone na kontakt z pierwszym samcem bez krycia, co sugeruje raczej efekty za pośrednictwem nasienia niż zróżnicowaną alokację samic w oparciu o ocenę jakości samca przed kryciem.
Badanie to jest jednak krytykowane przez wielu naukowców, gdy ktoś chce je odnieść do człowieka. Głównym argumentem przeciw jest fakt, że muchy nie są bliskie biologicznie ludziom.
Jest jeszcze badanie z 2018 roku (6) przeprowadzone na żukach. Wykazano w nim, że stymulacja płodności u samicy przez mniejszego żuka miała wpływ na zmniejszenie wielkości potomstwa, nawet jeśli część była biologiczną spuścizną większego samca. (Pascoal i in., 2018)
Sugerowane sposoby działania telegonii
Skoro już omówiliśmy dowody (mniej i bardziej wiarygodne) na istnienie telegonii, teraz przejdźmy do wyjaśnienie, jak ów proces miałby działać. Współczesna nauka sugeruje kilka możliwości (z naciskiem na “sugeruje”, bo twardych dowodów wciąż nie ma).
Penetracja plemników do tkanek somatycznych żeńskiego układu rozrodczego
W początkach XX wieku Kohlbrugge zaobserwował plemniki w komórkach błony śluzowej macicy i jajowodów u myszy, królików i nietoperzy. Sugerował, że ta penetracja mogłaby wpływać na przyszłe ciąże poprzez modyfikację tkanek samicy.
Kolejne badania potwierdziły obecność plemników w tkankach u różnych gatunków zwierząt, w tym:
- nietoperzy (Kohlbrugge, 1910, 1913; Austin, 1959; Austin i Bishop, 1959; Uchida i in., 1984; Rasweiler, 1987),
- myszy i szczurów (Kohlbrugge, 1910, 1913; Lau, 1975; Stein-Werblowsky, 1973),
- królików (Kohlbrugge, 1910, 1913; Austin, 1960; Sievers-Altermann i Engelbrecht, 1990),
- psów (Doak i in., 1967; England i Pacey, 1998; Rijsselaere i in., 2004)
Naukowcy sugerują, że plemniki mogą wprowadzać materiał genetyczny do tkanek, co przypomina mechanizm transformacji bakteryjnej. W ten sposób genetyczne informacje z plemników mogą zostać włączone do komórek samicy.
Brodsky i Ivanov (2009) postulowali nawet, że plemniki mogą penetrować komórki somatyczne i tworzyć chimerowe komórki w organizmie samicy, które potencjalnie potrafią przetrwać przez długi czas, wpływając na przyszłe ciąże.
Jednak sugestie te nie znalazły jeszcze solidnego potwierdzenia.
Włączenie egzogennego DNA do komórek somatycznych
Darwin sugerował, że plemniki uwalniają cząsteczki genetyczne zwane „gemmulami”, które przenikają do komórek matki i mogą wpływać na rozwój przyszłego potomstwa. Współczesna biologia interpretuje to jako potencjalny transfer DNA lub RNA.
W eksperymentach z 1983 roku Watson i współpracownicy stwierdzili, że oznakowane radioaktywnie DNA z plemników przenosi się do tkanek macicy i innych narządów samicy w ciągu 24-48 godzin po inseminacji. Około 9% DNA przeniknęło do jajników, nadnerczy i węzłów chłonnych, co sugeruje, że system limfatyczny może rozprowadzać DNA plemników po organizmie .
W eksperymentach na myszach i królikach wykazano, że egzogenne DNA może być transportowane we krwi i wchłaniane przez różne tkanki, w tym komórki jajnika, pochwy, a nawet komórki nowotworowe. (Ledoux i Charles, 1972)
Ponadto wykazano, że apoptotyczne ciała plemników (pozostałości po śmierci komórkowej) mogą być fagocytowane przez komórki somatyczne samicy, co umożliwia transfer DNA. (Holmgren i in., 1999)
Co więcej, plemniki mogą działać jako nośniki DNA — zarówno swojego genomu, jak i obcego. Taka transdukcja genetyczna (wprowadzanie nowych genów do komórki) mogłaby wpływać na przyszłe potomstwo, nawet jeśli nie doszło do zapłodnienia. Określa się to jako sperm-mediated gene transfer (SMGT). (Spadafora, 2007)
Chociaż nie można przypuszczać, że plemniki pierwszego ojca przetrwają i zapłodnią komórki jajowe wydalone długo później, można sobie wyobrazić, że DNA uwolnione przez te plemniki może przetrwać i wpłynąć na jajniki i komórki jajowe, co nie jest równoznaczne z zapłodnieniem.
Podczas kopulacji miliony plemników zawierających DNA są deponowane w ciele samicy, a te, które nie zostały wykorzystane do zapłodnienia, są przez nią wchłaniane. Jeśli to obce DNA mogłoby włączyć się do komórek somatycznych i wpłynąć na komórki jajowe, to późniejsze potomstwo mogłoby wykazać ten wpływ w swojej strukturze genetycznej, a tym samym zapewnić podstawę do telegonii.
Jednak transfer DNA do komórek somatycznych jest procesem o niskiej efektywności. Może to wyjaśniać, dlaczego telegonia jest zjawiskiem rzadkim i trudnym do jednoznacznego potwierdzenia.
Obecność komórek płodowych i DNA płodowego we krwi matki
Badania wykazały, że komórki płodowe mogą krążyć we krwi matki podczas ciąży i utrzymywać się w jej organizmie nawet przez dziesięciolecia po porodzie. (Bianchi i in., 1996)
Co więcej, często wykrywano komórki płodowe pochodzenia męskiego u kobiet, które nigdy nie urodziły syna ani nie poroniły. Jednym z możliwych wyjaśnień jest transfer komórek od partnera poprzez kontakt seksualny. (Lissauer i in., 2007).
Wykazano, że DNA płodowe stanowi około 6,2% całkowitego DNA w osoczu matki w zdrowej ciąży. Jego ilość wzrasta wraz z postępem ciąży, osiągając najwyższe wartości w ostatnich tygodniach. (Lo i in., 1998)
Istnieje możliwość, że podczas ciąży DNA płodowe przenosi się do komórek matki, w tym do oocytów, co może mieć wpływ na cechy przyszłego potomstwa, nawet jeśli ojcem jest inny mężczyzna. Spekulacja ta jest dodatkowo wspierana przez fakt, że DNA płodowe może być włączane do krwiobiegu matki na wiele lat, co zwiększa szanse na jego trwały wpływ.
Dziedziczenie niemendlowskie poprzez RNA plemnikowe
Badania wykazały, że plemniki zawierają około 3000 tysiące rodzajów RNA, w tym mRNA, które są kluczowe dla wczesnego rozwoju zarodka. Niektóre z tych RNA są odpowiedzialne za regulację ekspresji genów, a inne mogą przenosić dodatkowe informacje genetyczne niezależne od DNA. (Ostermeier GC i in., 2004)
W badaniu Rassoulzadegana (2006) wykazano, że potomstwo genotypowo normalnych myszy może wykazywać cechy fenotypowe mutacji genu Kit, jeśli RNA zmutowanych plemników zostanie wprowadzone do zarodka.
Fenotypowe białe plamy na sierści były związane z obecnością specyficznych mikroRNA w plemnikach, które wpłynęły na ekspresję genu Kit w zarodku.
Oznaczałoby to, że RNA plemnikowe może być aktywnie tłumaczone po zapłodnieniu, co może wpływać na rozwój zarodka w sposób niezwiązany z materiałem genetycznym przenoszonym przez DNA. Sugestia jest taka, że RNA może wpływać na fenotypowe cechy potomstwa. (Miller 2007)
Jest też hipoteza „odwróconego” transferu genów. Polega ona na tym, że RNA plemnikowe może być przekształcone w DNA za pomocą enzymu odwrotnej transkryptazy i włączone do genomu zarodka. Mechanizm ten mógłby prowadzić do dziedziczenia niemendlowskiego, czyli niezależnego od informacji zawartych w genomie. (Spadafora 2008)
Dalej jednak jest w tych badaniach bardzo dużo „może”, a mało twardych dowodów na zachodzenie wymienionych procesów.
Analiza kilku innych badań
Skoro główny temat mamy już wyjaśniony, przyjrzymy się kilku innym badaniom, które krążą po internecie jako dowody na istnienie telegonii.
Męskie DNA w mózgu kobiety
Zacznijmy od badania o tyle ważnego, że w wielu artykułach możliwych do znalezienia w sieci stanowi niepodważalny dowód na istnienie telegonii. I to tej mniej prawdopodobnej, czyli postulującej, że już sam stosunek (bez zapłodnienia) wystarczy, żeby pierwszy mężczyzna wywarł wpływ na potomstwo drugiego mężczyzny.
Problem polega na tym, że badanie przeprowadzone przez Williama F. N. Chan i współpracowników w 2012 roku nic takiego nie sugeruje. (7)
Celem autorów było sprawdzenie, czy w mózgach kobiet występuje męski mikrochimeryzm (czyli komórki z męskim DNA) pochodzący od ciąży i dziecka. W tym celu przeprowadzono autopsję mózgów 59 zmarłych kobiet. Jak się okazało, aż u 63% z nich znaleziono męskie DNA.
Jednak w żadnym razie nie jest to dowód telegonii, co próbują sugerować autorzy niektórych artykułów powołujących się na powyższe badanie.
Sami badacze piszą, że:
Najbardziej prawdopodobnym źródłem męskiego Mc w mózgu kobiety jest nabycie płodowego Mc z ciąży z płodem płci męskiej. U kobiet nieposiadających synów, męskie DNA może być również nabyte w wyniku aborcji lub poronienia. Historia ciąży była nieznana dla wszystkich, z wyjątkiem kilku badanych w obecnych badaniach, dlatego męski Mc w mózgu kobiety nie mógł być oceniany na podstawie konkretnej historii wcześniejszej ciąży. Oprócz wcześniejszych ciąż, męski Mc może zostać nabyty przez kobietę od rozpoznanego lub zaginionego bliźniaka płci męskiej, starszego rodzeństwa płci męskiej lub poprzez transfuzję nienapromieniowanej krwi.
Ani słowem nie wspominają o możliwości przekazania DNA poprzez sam stosunek seksualny.
Męskie DNA u kobiet bez synów
W tym przypadku mamy do czynienia z badaniem, które również jest cytowane jako dowód na istnienie telegonii. Jego autorzy postanowili sprawdzić, czy u kobiet nieposiadających synów również występuje męski mikrochimeryzm. (8)
Zbadano 120 kobiet, które podzielono na 4 grupy:
- matki posiadające wyłącznie córki,
- kobiety, które doświadczyły spontanicznej aborcji,
- kobiety, które dokonały aborcji,
- kobiety bez historii ciąży.
Wynik był ciekawy, bo tylko u 21% badanych odnaleziono męskie DNA. Co więcej, najczęściej zdarzało się to w grupie kobiet, które dokonały aborcji (57%) lub doświadczyły spontanicznej aborcji (22%). U matek córek i kobiet bez historii ciąży męskie DNA pojawiało się najrzadziej (odpowiednio 8% i 10%). (Zhen Yan i in., 2005)
Jak piszą autorzy:
Mikrochimeryzm męski nie był rzadki u kobiet nieposiadających synów. Oprócz znanych ciąż, inne możliwe źródła męskiego mikrochimeryzmu obejmują nierozpoznaną spontaniczną aborcję, zniknięcie męskiego bliźniaka, DNA starszego brata przeniesione przez krążenie matki lub stosunek płciowy. Mikrochimeryzm męski występował znacznie częściej i jego poziomy były wyższe u kobiet z indukowaną aborcją. Konieczne są dalsze badania w celu określenia konkretnego pochodzenia męskiego mikrochimeryzmu u kobiet.
Jak widzisz, tutaj też nie ma żadnego twardego dowodu na istnienie telegonii wynikającej z samego stosunku. Co najwyżej sugestie.
Duńskie nastolatki
Nie widziałem, żeby ktoś cytował to badanie, ale skoro je znalazłem, wypadałoby się podzielić.
W tym przypadku autorzy postanowili sprawdzić, czy męski mikrochimeryzm występuje również u nastolatek, które nigdy nie były w ciąży. W tym celu sprawdzono krew 150 dziewczyn w wieku od 10 do 15 lat.
Tylko u 13,6% znaleziono męskie DNA. (9) Najczęściej zdarzało się to u dziewcząt, których matki otrzymały wcześniej transfuzję krwi, urodziły syna lub doświadczyły spontanicznej aborcji. Co więcej, u starszych dziewczyn częściej stwierdzano męski mikrochimeryzm. (Amanda Cecilie Müller i in., 2015)
Jak piszą autorzy:
Podsumowując, dane sugerują, że męski mikrochimeryzm u młodych dziewcząt może pochodzić od starszego brata urodzonego w pełni lub z przerwanej ciąży lub z transfuzji podczas ciąży. Spekulujemy, że stosunek płciowy może być ważny, ale inne źródła męskich komórek prawdopodobnie istnieją u młodych dziewcząt.
Znowu mamy tylko spekulacje. Przynajmniej plus jest taki, że dowiedzieliśmy się, jak rzadko męski mikrochimeryzm występuje u nastolatek.
Wnioski
Teraz, kiedy wiemy już to wszystko, trzeba by wyciągnąć jakiś wniosek. Moje przemyślenia są następujące:
Jako że z jednej strony mamy badania obalające telegonię, a z drugiej takie, które ją potwierdzają (chociaż w większości spekulatywnie), należałoby stwierdzić, że jeśli rzeczywiście taki proces występuje, jest bardzo rzadki. To do pewnego stopnia tłumaczyłoby nie tylko sprzeczne wyniki eksperymentów, ale również stosunkowo incydentalną obecność męskiego DNA u kobiet (przynajmniej tych bez aborcji).
Także na dzień dzisiejszy telegonia, choć teoretyczne mechanizmy umożliwiające jej zachodzenie istnieją, pozostaje teorią niepotwierdzoną i spekulacyjną (szczególnie u ludzi).
Osobiście bardziej przekonywałby mnie pomysł, że poprzednia ciąża może mieć wpływ na kolejne potomstwo ze względu na komórki dziecka, które potrafią przeżyć w organizmie matki przez dziesięciolecia. Istnieje zatem większa szansa, że DNA starszego rodzeństwa może oddziaływać na młodsze.
Telegonia występująca po samym stosunku seksualnym (bez zapłodnienia) jest mniej wiarygodna.
Tym bardziej, że autorzy wspomnianych nieco wyżej badań na kobietach potwierdzali nie tak dawno temu (w 2018 roku) brak jakichkolwiek dowodów na to, aby same plemniki były w stanie zostawić swój materiał genetyczny w organizmie kobiety. (10) (11) Poza tym nawet jeśliby potrafiły, nie wiadomo, jak długo by się tam utrzymał.
Podsumowanie
Na koniec dodam jeszcze, że potwierdzenie teorii telegonii miałoby niezamierzony efekt komiczny. Okazałoby się bowiem, iż nasi przodkowie mieli rację z tym całym dziewictwem, a feminizm razem z rewolucją seksualną dostałby kolejny szlag w swój głupi łeb 😉
Tak czy inaczej, obiektywnie rzecz ujmując twardych dowodów wciąż brak (poza obserwacjami u robali).
Uwaga!
Jeśli gdzieś nie podaję bezpośredniego linku do badań, oznacza to, że dane pochodzą z pierwszego źródła, tj. metaanalizy dostępnych badań opracowanej w 2011 roku.
Źródła:
- https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/20626678/
- https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0079610722000682
- https://www.journals.uchicago.edu/doi/pdf/10.1086/277499
- https://royalsocietypublishing.org/doi/10.1098/rspl.1896.0048
- https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1111/ele.12373
- https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1002/evl3.45
- https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0045592
- https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(05)00270-6/abstract
- https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/27623703/
- https://www.reuters.com/fact-check/study-did-not-find-women-store-dna-intercourse-with-men-2024-01-22/
- https://africacheck.org/fact-checks/meta-programme-fact-checks/no-evidence-dna-semen-stays-womans-body-forever
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.