Przeszliśmy drogę od rodziny i wychowania do tego, w jaki sposób te rzeczy przekładają się na późniejsze życie w społeczeństwie. Dzisiaj chciałbym nieco poszerzyć tę analizę i tym samym zakończyć cały cykl. Poszerzyć o niezwykle istotną sprawę, bo o relację między dwiema płciami, które nie bardzo wiedzą, co to znaczy być kobietą i mężczyzną. Sprawdzimy, jak chłopcy zdobywają dziewczyny.
Bo ona jest taka cudowna...
Chłopców możemy w miarę skutecznie podzielić na dwie grupy: (1) tych, którzy nie mogą się doczekać, żeby zaciągnąć kobietę do łóżka (nazwijmy ich roboczo uwodzicielami), oraz (2) tych, którzy chcą stworzyć związek, dać kobiecie wszystko, co najlepsze, być idealnym partnerem – takie jest przynajmniej początkowe założenie (nazwijmy ich roboczo romantykami). Chociaż wydawałoby się, że obydwie grupy są od siebie diametralnie różne, to tak naprawdę wiele ich od siebie nie dzieli – obydwa gatunki chłopca żywią przekonanie (bardziej lub mniej świadome), że bez kobiety źle, że nie dadzą sobie rady, że ich potrzebują.
Innymi słowy: obydwa gatunki chłopca stawiają kobietę na piedestale. Pisałem już, dlaczego to błąd, ale gwoli krótkiego przypomnienia: jeśli robisz z kobiety boginię, automatycznie stawiasz się na gorszej pozycji. Ty, mężczyzna, który powinien być liderem i przewodzić rodzinie, już na samym początku oddajesz władzę kobiecie. Z tego nie wyniknie nic dobrego – szykuj się raczej na same kłopoty.
Dorośli chłopcy zawsze będą stawiać kobietę na piedestale.
Niektórzy mogliby uważać, że uwodziciele, tzw. artyści podrywu, czują się lepsi od kobiet i pewnie to wykorzystują. Faktycznie na pierwszy rzut oka tak to wygląda, ale to tylko fasada, pod który kryją się głębsze problemy. Ich uzależnienie od uwodzenia, seksu, czyni ich równocześnie uzależnionymi od kobiet, czemu przyjrzymy się nieco dalej.
W wypadku romantyków sytuacja jest prostolinijna – otwarcie uważają kobietę za lepszą, cudowną wręcz istotę. Jednak jakie myśli równocześnie kryją się w ich głowie… może lepiej tego nie sprawdzać. Niemniej jednak obydwie grupy łączy jeszcze jedna rzecz – nienawiść wobec kobiet (skrywana, jawna, czasem nawet nieuświadomiona).
Zacznijmy od romantyków.
Chłopcy gonią anioły
Chłopcy będący romantykami prawdopodobnie otwarcie będą wspierać wszystkie postulaty kobiet (polityczne, społeczne, dotyczące związku). Będą to robili po to, by udowodnić swoim obiektom westchnień, jacy to są bohaterscy, cudowni i godni zaufania. Dlatego romantyk bardzo chętnie nazwie się feministą, obrońcą praw kobiet, a w prywatnej relacji będzie chciał spełniać wszystkie zachcianki dziewczyny. Będzie to robił ku własnej zgubie, bo gdy ona zauważy, że ma nad nim kontrolę, to bardzo łatwo owinie go sobie wokół palca, wykorzysta naiwność i po czasie pewnie zostawi, szukając dla siebie prawdziwego mężczyzny. Bo która chciała się umawiać z kimś, kto nie stanowi żadnego wyzwania?
Jednak nie powinniśmy być zbyt surowi dla romantyków, bo oni powtarzają tylko to, czego nauczyła ich mama: „szanuj kobietę; dbaj o nią; bądź czuły, wyrozumiały; zrozum jej emocje; spraw, by czuła się kochana”. Matka, ucząc syna czegoś takiego, może i robi to w dobrej wierze, a może próbuje mu przekazać, żeby był lepszym mężczyzną, niż jego ojciec. Chłopak pewnie jej uwierzy, bo „dlaczego miałby nie wierzyć mamie?” Tym bardziej, jeśli jest z nią zbyt blisko związany, co dzisiaj dzieje się nagminnie.
Romantycy zrobią wszystko, żeby tylko poczuć się kochanym.
Te nauki później są wzmacniane przez społeczeństwo – komedie romantyczne, telewizja, całe rzesze pseudoekspertów od związków piorą ludziom mózgi. Czasem nawet ojciec popiera taką narrację. Powie: „synu, o kobietę trzeba dbać” albo coś podobnego. Możliwe, że sam w to wierzy, bo jego ojciec w to wierzył, albo żona weszła mu na głowę i już nie może mówić inaczej.
Czy dbanie o kobietę jest złe? Oczywiście, że nie. Ale samo słowo „dbanie” rozumiemy dzisiaj opacznie. Dbanie o kogoś nie polega na spełnianiu każdej jego zachcianki, tak samo jak kochanie kogoś nie polega na upewnianiu się, żeby ten ktoś czuł się zawsze i wszędzie dobrze. To najlepsza droga, żeby stworzyć potwora o ego tak wielkim, że nie pomieści go nawet dworzec centralny. Nie, kochanie kogoś to sprowadzanie go na właściwą drogę, naświetlanie błędów, jeśli będzie trzeba i nie zgadzanie się, jeśli ten ktoś robi coś złego. W końcu masz przewodzić kobiecie, mężczyzno, a nie być jej pupilem.
Kobieta w związku z romantykiem bardzo szybko przekonuje się, że to pasożyt emocjonalny.
Właśnie dlatego romantycy przegrywają raz za razem. Każda kobieta, która staje się ich obiektem westchnień, szybko zaczyna rozumieć, że to ona ma tu być królową. Tak samo widzą to przecież ci chłopcy – „ona jest boginią, a ja jej wiernym poddanym”. Niektóre kobiety wykorzystają sytuację i ograbią takiego chłopaka ze wszystkiego, co się da, a inne – te, które chciałaby stworzyć związek – prędzej czy później przekonają się, że są szantażowane emocjonalnie.
Romantycy nie spełniają bowiem wszystkich tych zachcianek z potrzeby serca. Robią to, bo chcą otrzymać w zamian uczucie, akceptację, opiekę, kobiece ciepło. Ich relacja z kobietą nie różni się wiele od relacji z matką – robią wszystko, żeby była szczęśliwa, a w zamian pragną miłości. Niestety, żadna kobieta im takiej miłości nie zaoferuje. A ta, która próbuje, prędzej czy później poczuje się oszukana. Myślała, że wiąże się z mężczyzną, a tak naprawdę przygarnęła pijawkę, nieustannie żądającą atencji.
Sam romantyk również na tym cierpi. Większość mężczyzn, nawet jeśli nie mają pojęcia o męskości, czuje podskórnie, że powinni być tymi silnymi, liderami i obrońcami. Kiedy kobieta zaczyna im matkować, bo sami stworzyli taką relację, nie podoba im się to, mają do niej żal. Dochodzimy do sytuacji, w której kobieta nienawidzi mężczyznę za to, że jest słaby, a mężczyzna nienawidzi kobietę za to, że mu matkuje. Zamienili się rolami i nigdy nie będą szczęśliwi.
Chłopcy zestrzeliwują anioły
Po drugiej stronie barykady mamy uwodzicieli. Każdy, kto chociaż trochę zna obydwie grupy wie, że raczej za sobą nie przepadają, a nawet jedna drugą gardzi. W swojej pogardzie nie widzą, jak są do siebie podobni.
Ta sama potrzeba atencji, uwagi i miłości, która toczy romantyków, płynie również w żyłach uwodzicieli. Z tą różnicą, że ci drudzy zamieniają miłość na seks. Jak najwięcej seksu. Ma on być dla nich zadośćuczynieniem albo narzędziem zemsty na tych „okropnych” kobietach.
Problem polega na tym, że aby osiągnąć swój cel, muszą się przymilać, walczyć o uwagę, udawać kogoś innego, płaszczyć, grać, pozować, itd. itp. Wszystko po to, żeby kobieta uznała, że jest on „godzien” wpuszczenia do łóżka. Uwodziciele, szczególnie ci odnoszący sukcesy, wierzą, że wygrywają w „wojnie płci”, ale prawda jest taka, że to co robią w żaden sposób nie różni się od starań romantyków. To tylko inna droga do osiągnięcia tego samego celu – zdobycia kobiety (cokolwiek to dla nich znaczy).
Uwodziciele są jak narkomani, tylko że ich nałogiem jest seks.
Aby doprowadzić do seksu, uwodziciel wręcz jest w stanie sprzedać własną duszę. Przepoczwarzy się w kogo tylko trzeba, żeby „wygrać”. W żaden sposób nie różni się to od zachowania ćpuna czy alkoholika, którzy zrobią wszystko, żeby doznać kolejnego haju. W przypadku seksu jedyna różnica jest taka, że dealerem jest tutaj kobieta, a ćpunem mężczyzna. Chociaż uwodziciele uważają, że to oni są górą, tak naprawdę pozostają uzależnieni od kobiet, czasem nawet w większym stopniu, niż romantycy.
Podzielę się tutaj małą anegdotką: sam przez jakiś okres obracałem się w tym gronie, ale nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego mam skakać wokół kobiety jak tresowana małpa? To tak, jakbym już od początku uznawał ją za lepszą od siebie i musiał zachęcić, żeby choćby spojrzała na mnie przychylnym okiem.
To jest kolejny problem uwodzicieli – są oszustami. Ich zachowanie jest w dużej mierze psychopatyczne. Nie liczy się kobieta, tylko to, do czego może się przydać (w tym wypadku jest to sprawianie przyjemności). Osoba, z którą uwodziciel ma do czynienia, i jej charakter jest tylko i wyłącznie przeszkodą na drodze do osiągnięcia celu. Chłopcy-uwodziciele są jak węże – oślizgli, szepczący do ucha miłe słówka i znikający zaraz po tym, jak dostaną, czego chcą.
Wbrew pozorom, uwodziciel nie różni się wiele od romantyka.
Seks jest dla nich źródłem wszystkiego: miłości, poczucia męskości, własnej wartości i zemsty na kobietach. Niektórzy są tym bardziej zadowoleni, im bardziej zdołają kobietę poniżyć. W gruncie rzeczy są to głęboko nieszczęśliwi ludzie, albo mylący seks z miłością, albo próbujący odegrać się za poniesione urazy. Wielu wynosi swoją niechęć do kobiet jeszcze z dzieciństwa; zbyt bliska relacja z matką każe im uważać ją niemal świętą istotę, a resztę kobiet, jeśli nie darzą go tym samym uczuciem, za godne pogardy szmaty. Jest to typowa, miłosno-nienawistna relacja uzależnionego z jego narkotykiem.
Jeśli tego typu chłopcy wchodzą w związki, ich kobiety bardzo często przekonują się, że to, z czym miały do czynienia na początku, to tylko fasada, pod którą skrywa się niedojrzały dzieciak. Wielu z nich nie potrafi w ogóle pozostać w związku, a jeśli dana partnerka odetnie ich od seksu, pójdą poszukać innej. Jak rasowy ćpun – kończy się jedno źródło narkotyku, trzeba znaleźć kolejne.
Chłopcy wołają swoje matki
Problem obydwu grup polega na tym, że nie potrafią żyć bez kobiet, są od nich uzależnieni. Jedni mają wrażanie, że sobie bez nich nie poradzą, że potrzebują uczucia, drudzy muszą nad nimi dominować, żeby podnieść poczucie własnej wartości, a seks jest dla nich substytutem miłości. Jednak wszyscy ci chłopcy w większym lub mniejszym stopniu próbują wrócić na łono matki, bo boją się tego, co męskie: odpowiedzialności, siły, prawdy, zasad moralnych i dbania o porządek. W cieniu kobiet próbują ukryć się przed surowym spojrzeniem ojca.
Ostentacyjnie wołają: „nie chcę być dorosły! Nie chcę mierzyć się z życiem! Kobieto, nie będę ci przewodził, to ty masz zaopiekować się mną!” W momencie, w którym chłopcy chowają się za kobietami, te stają się „silne”. Nie dlatego, że naprawdę takie są, tylko dlatego, że mężczyzna, który miał być źródłem ich siły, stał się parodią samego siebie.
Przeczytaj pierwszy tekst z tej serii
Przeczytaj drugi tekst z tej serii
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach. A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.