Żyjemy w rzeczywistości, która wprost zachęca do uzewnętrzniania się. Rozmowa o problemach to dziś mainstream. „We wrażliwości siła” — słyszymy. „Kto mówi głośno o swoich słabościach, jest odważny” — wmawiają nam.
Naprawdę?
Pójdziemy jeszcze kawałek tą drogą i dowiemy się, że słabość nagle stała się siłą, a siła słabością.
Nie dziwią mnie kobiety, które głośno dyskutują o problemach, bo to niejako ich natura. Ale mężczyźni? Niestety coraz więcej facetów łyka kobiecego bakcyla. Wierzą, że gdy dzielą się problemami i są wrażliwi w związku, zbliżają się do kobiety albo „wynoszą relację na nowy poziom”.
Nie, mężczyzno. Nie rób tego. Każda taka chwila słabości wystrzeli ci rykoszetem w twarz w najmniej spodziewanym momencie.
Uważasz inaczej? W takim razie przeczytaj artykuł.
Jeśli chce rozwiązać problem — nie!
Zacznijmy od praktycznego aspektu zagadnienia. Masz problem i pragniesz go rozwiązać. Po co w takim razie dzielisz się nim z kobietą, skoro ona i tak ci nie pomoże?
Dlaczego nie? Pomyśl przez chwilę, jak kobiety rozwiązują problemy.
Gadają o nich.
I gadają. I gadają. Bez przerwy gadają i mają nadzieję, że sama dyskusja rozwiąże kłopot. Albo pojawi się ktoś, kto wspaniałomyślnie rozwiąże problem za nie.
(Nie mówię, że każda kobieta tak robi, ale większość…)
Zastanów się, czy pasuje ci takie podejście? Obgadasz problem z każdej możliwej strony, a jak już nie zostanie nic do rozmowy, kobieta sobie pójdzie. Ty natomiast wciąż będziesz miał ten sam kłopot na głowie, tylko 50 razy bardziej skomplikowany z winy zbędnej dyskusji.
To jeszcze nie wszystko.
Jeśli wychowywałeś się w „nowoczesny” sposób, prawdopodobnie przynajmniej raz w życiu zdarzyło ci się szukać pomocy u kobiety. Przypomnij sobie, jak wyglądała jej reakcja, kiedy podzieliłeś się swoją słabością.
Prawdopodobnie mniej więcej tak:
„Och, mój biedaku! Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Chodź tu do mnie i wyżal się w moich ramionach.”
Może trochę przesadzam, ale fakt pozostaje faktem. Kobieta w takiej sytuacji automatycznie zamienia się w mamusię. Pytanie brzmi, czy chcesz, żeby twoja dziewczyna/narzeczona/żona ci matkowała albo litowała się nad tobą?
Jeśli jesteś zagubionych chłopczykiem — może tak. Zaś jeśli jesteś mężczyzną — nie sądzę.
Jeśli nie chce, żeby go osądzali — nie!
Kolejna kwestia dotyczy tego, co kobiety później robią z twoimi tajemnicami i słabościami. Nie wierz naiwnie, że sekrety pozostaną sekretami na wieki. Co prawda zdarzają się kobiety, które potrafią dochować tajemnicy, ale to wyjątki od reguły.
Większość prędzej czy później pęknie. Podzieli się twoimi słabościami z koleżankami, byle tylko miały coś ekscytującego do rozmowy.
Zrobi to o wiele szybciej, jeśli w jakiś sposób ją rozzłościsz.
Tutaj dochodzimy to sedna problemu. Ludzie (nie tylko kobiety) dzisiejszego świata nie mają w sercach miłości, więc będą cię osądzali na podstawie tego, co o tobie wiedzą. Dlaczego miałbyś im w tym pomagać?
Może w bezpośrednim kontakcie powiedzą „aleś ty odważny, tak otwarcie mówisz o swoim alkoholizmie/narkomanii/depresji, etc. (wstaw cokolwiek)”, ale gdy się odwrócisz, obgadają cię od stóp do głowy. Od tej pory będą na ciebie patrzyli z góry, przez pryzmat twojej słabości.
Kobiety są w tej kwestii mistrzyniami. Wykorzystają każdą słabość przeciwko tobie.
Przypomnij sobie jakąkolwiek dyskusję z kobietą. Ty starasz się używać logicznych argumentów i wskazujesz, co poszło nie tak. Ona atakuje wszystkim, co ma w zanadrzu. Jeśli dodatkowo okazuje się, że wina leży po jej stronie, wypomni ci dosłownie każdy błąd. Nawet to, że 5 lat temu zapomniałeś zamknąć chlebak i przez to chleb się wysuszył 🙂
Skoro potrafi wywlec na wierzch drobnostki, pomyśl, jak mocno przywali ci poważniejszymi sprawami. Więc po co się jej zwierzasz i dajesz dodatkową amunicję?
Jeśli oczekuje szacunku — nie!
Jedną z ulubionych rozrywek kobiet jest wynajdywanie męskich słabości. Z kilku powodów, o których już nieraz na blogu pisałem. Gwoli krótkiego przypomnienia:
uwielbiają kontrolować mężczyzn (a robią to właśnie dzięki słabościom),
czerpią jakąś szatańską satysfakcję z męskiego upadku (ten aspekt kobiecego jestestwa wymagałby badań na szerszą skalę :)),
zazdroszczą mężczyznom (patrz chociażby feministki).
Przykład z życia
Aż przypomniał mi się fragment odcinka programu Rolnik szuka żony, który gdzieś tam kiedyś widziałem. Był to jeden z nowszych sezonów, już końcówka.
Sytuacja była mniej więcej taka: rolnik wybrał dziewczynę, z którą chciał być. Ta nieco wcześniej obraziła się na niego za jakąś pierdołę. Kiedy wreszcie jej powiedział: „podobasz mi się, ciebie wybieram”, dała mu kosza.
I wtedy… chłop się rozpłakał. Przed nią!

Gdy to zobaczyłem, aż mnie skręciło. Pomyślałem: „mój Boże, człowieku! Co ty robisz?!” Rolnik jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale po tym incydencie stracił resztę szacunku, jeśli jeszcze jakiś miał u tej kobiety.
Jednak najciekawsza w tym wszystkim była właśnie ona. Mimo że starała się tego nie pokazywać, była zadowolona. Nakarmiła swoje ego tym, że złamała mężczyznę.
To tak a propos tej szatańskiej przyjemności.
Właśnie z powyższych powodów kobiety często same zachęcają mężczyzn do zwierzeń. Robią to zarówno prywatnie, jak i publicznie. Nasze sfeminizowane społeczeństwo jest najlepszym dowodem.
Niech Bóg chroni mężczyznę, który wpadnie w te sidła.
Zwierzaj się kobiecie ze swoich słabości, a zupełnie straci do ciebie szacunek. Dlaczego? Bo nikt nie szanuje słabych ludzi. W przypadku kobiet idzie to o krok dalej, ponieważ nie tylko nie szanują, ale wprost nienawidzą słabych mężczyzn.
Nasze drogie panie są tak pokręcone, że z jednej strony uwielbiają ich kontrolować, zaś z drugiej tracą zainteresowanie, gdy ci poddają się kontroli.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą robisz, gdy dzielisz się z kobietą problemami. Karmisz jej ego. Jako twoja powierniczka czuje wyższość, bo przychodzisz do niej z podkulonym ogonem. Myślisz, że będzie chciała oddać tę władzę, kiedy raz ją uzyska?
Nie bądź naiwny.
Jeśli chce być liderem — nie!
Ty — jako mężczyzna — jesteś oparciem dla kobiety. Przychodzi do ciebie ze swoimi problemami, bo wie, że potrafisz je rozwiązać. Jeśli odwracasz sytuację, prędzej czy później stracisz tę pozycję.
Bo po co miałaby korzystać z twojej pomocy, skoro sam jej potrzebujesz? To tak, jakbyś szedł po poradę w sprawie odchudzania do kogoś grubego.
Mija się z celem, prawda?
Ponadto co każe ci myśleć, że uzyskasz pomoc? Kobiety nie radzą sobie z własnymi problemami, a co dopiero z męskimi. Jeśli zwalasz jej na barki twój ciężar, prędzej czy później cię znienawidzi.
I nic w tym dziwnego, bo na cholerę jej taki mężczyzna.
Nie będziesz liderem w rodzinie, jeśli uderzasz do kobiety z każdym kłopotem. Sam nie podążałbyś za kimś niezdecydowanym, kto ostentacyjnie opowiada o własnych słabościach. W końcu co to za lider, który nie radzi sobie sam ze sobą?
Rozmowa o problemach — jak nie z kobietą, to z kim?
„Duma z własnych słabości”, wrażliwość i rozmowy o problemach to efekty feminizacji. Dlaczego mężczyźni słuchają kobiet, gdy szukają przykładu postępowania? Czy byk bierze przykład z krowy, aby być bykiem?
Obserwujemy proces, w którym mężczyźni stają się kobietami płci męskiej, a kobiety nieudolnie udają mężczyzn. W efekcie wszyscy są nieszczęśliwi.
Pamiętasz Hołownię, który płakał do kamery nad konstytucją? Jaki mężczyzna uznałby coś takiego za dobry pomysł? Tylko sfeminizowany. Co ważniejsze: kto o zdrowych zmysłach wybrałby tę ofiarę losu na lidera całego kraju?
Mimo to paru takich się znalazło. Naprawdę niezwykłe czasy.
Dlatego jeśli już nie potrafisz wytrzymać i musisz się komuś zwierzyć, bo inaczej pękniesz, najlepiej wyżal się przed Bogiem — On na pewno nie zdradzi twoich tajemnic 🙂 W ostateczności udaj się do zaufanego kumpla. Prawdopodobnie da ci mądrzejszą radę.
Przynajmniej miejmy taką nadzieję, bo patrząc na stan dzisiejszych mężczyzn…
Swoją drogą, rozmowa o problemach z kobietą trąci mi pójściem na łatwiznę. Przecież z góry wiesz, jak to będzie wyglądało. Żadnych rozwiązań ani prawdy, która może i boli, ale pomaga. Tylko emocje, litość, współczucie i rozwodzenie się w nieskończoność nad tym, jakie to życie jest złe.
Mam rację?
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Dowiedz się więcej:
Nie, nie masz racji 🙂 śmiesznym jest zakładanie z automatu, że ktoś nie pomoże Ci w rozwiązaniu problemu tylko dlatego że jest kobietą. To raczej kwestia charakteru osoby, której się zwierzasz.
Dlatego napisałem: „nie wszystkie” 😉 Ale osobiście i tak nie podejmowałbym tego ryzyka.
Prawda, napisałeś. Ale napisałeś też, że 'większość’, a akurat w tym temacie nie mogę się zgodzić. Jednak cieszę się, że już tak okropnie nie generalizujesz jak w początkowych postach 🙂
Jeśli chodzi o pomoc w rozwiązywaniu problemów to moim zdaniem jest to akurat kwestia towarzystwa, w którym się obracasz.
Niestety nie mogę roztrząsać wszystkich niuansów w tekście, bo byłby tak długi, że zabijałby od samego spojrzenia 😉
Dlatego poruszam się w prawdach fundamentalnych, a jedną z nich jest fakt, że mężczyźni kierują się logiką, kobiety emocjami. Dlatego (na ogół) mężczyźni rozwiązują problemy, kobiety je tworzą.
Oczywiście są kobiety myślące logiczne. To najczęściej kobiety, które wychowywały się przy ojcu lub wśród wielu braci. One zwykle też nie przepadają za emocjonalnymi kobietami.
Tak samo są mężczyźni, z których matki zrobiły kobiety. Tacy mężczyźni będą kierować się emocjami (i będą z tego powodu cierpieć).
Mimo wszystko mężczyzna nie powinien dzielić się z kobietą problemami i słabościami, bo to on jest przykładem do naśladowania. Powinien być przykładem siły i wytrwałości, a nie słabości i niepewności.
Kobiety (i dzieci) od zawsze patrzyły na mężczyzn jak na wzór postępowania, mimo że niewiele z nich się do tego przyzna.
No i dochodzą jeszcze wszystkie argumenty, o których piszę w tekście.
Tak, tak, rozumiem, że nie opiszesz każdego przypadku osobno. Ja tylko zwracam uwagę na to, że zakładanie z góry, że ktoś nie udzieli Ci dobrej rady bo jest takiej a nie innej płci jest conajmniej dziwne. Powinieneś raczej patrzeć na charakter osoby i wtedy zdecydować.
Nie wiem, jakoś mnie nie przekonują Twoje argumenty co do tych problemów. Nie chodzi o to żeby facet leżał na podłodze i rozpaczał nad sobą w obecności kobiety ale wydaje mi się że można też podejść do tej sprawy inaczej – właśnie konkretnie powiedzieć że ma się taki i taki problem i zapytać o radę. Myślę, że jeśli w ten sposób podejdziesz do sprawy, to kobieta nie uzna Cię za słabego. Jest raczej na tyle światła, żeby wiedziec, że każdy ma jakieś problemy. Chyba, że tak jak napisałam, leżysz w wannie albo pod wanną i szlochasz, no to…Ale tego raczej nie robisz nawet w towarzystwie kumpla.
Wyjątkiem są problemy typowo męskie jeśli mogę to tak określić. W tym przypadku sama bym facetowi poleciła żeby się poradził się mężczyzny.
Nie no, rady bym zasięgnął, gdybym np. nie mógł się zdecydować na kolor krawata 😉
A tak na poważnie nie tyle chodzi o dobre rady, ale o okazywanie słabości. Mężczyzna nie powinien tego robić przed kobietą, bo prędzej czy później się na tym przejedzie.
Kobiety są dość szybkie w ferowaniu wyroków i pamiętliwe, do tego nie znoszą słabych mężczyzn.
Także — cytując klasyka — „róbta co chceta”, ale potem nie „narzekajta”.
Nie zrozumiemy się w tej kwestii.
Przeprowadzone badania pokazaly, ze wszyscy ludzie maja jasne stereotypy plci. Gdy zapytac ich, jakie cechy sa zdecydowanie meskie, a jakie zenskie, nie maja problem w, aby je wymienic. Cechy przypisywane mezczyznom to: przebojowosc, agresja, arogancja, bezwzglednosc, racjonalizm. Natomiast kobiety okresla sie jako: wrazliwe, opiekuncze, uwazne, ulegle i emocjonalne. Stopien, w jakim dana osoba przejawia stereotypy wlasnej plci znacznie wplywa na to, jak jest postrzegany w srodowisku. Na przyklad, kiedy mezczyzna jest delikatny i wrazliwy, m wimy, ze ma kobiecy spos b zachowywania sie. Natomiast o kobiecie powiemy, ze jest jak mezczyzna, kiedy jest opanowana, rywalizujaca, dominujaca. Dodatkowo wyr znia sie osoby krzyzowo okreslone seksualnie, czyli wykazujace cechy plci przeciwnej tzn. kobiecych mezczyzn oraz meskie kobiety. Coraz bardziej pozadany jest typ androgyniczny, kt ry charakteryzuje sie posiadaniem (w duzym natezeniu) cech zar wno meskich, jak i kobiecych. Najlepiej, kiedy cechy te ujawniaja sie w okreslonych sytuacjach, np. kobieta androgyniczna w pracy jest rzeczowa, racjonalna, asertywna; a w domu opiekuncza, empatyczna i wrazliwa.
Wiem, że dzisiaj próbuje się z kobiet robić mężczyzn, a z mężczyzn kobiety, ale to wcale nie jest dobry pomysł. Bez silnych mężczyzn upada cywilizacja, upada rodzina, upada moralność. Innymi słowy: wszystko schodzi na psy.
Postępująca feminizacja wmawia mężczyznom, że emocje są OK, że wrażliwość jest OK itd. NIE! Wrażliwy i emocjonalny mężczyzna niczym się nie różni od kobiety, więc co z niego za mężczyzna?
I jeszcze a propos agresji — tylko wrażliwi mężczyźni są agresywni. Wbrew pozorom agresja to kobieca cecha charakteru, nie męska.
Masz jakieś potwierdzenia historyczne do Twojej tezy o „Bez silnych mężczyzn upada cywilizacja, upada rodzina, upada moralność”?
Spójrz na Stany Zjednoczone. Tam władzę przejęły kobiety i komuniści, przez co na wierzch wychodzi każde szaleństwo, jakie tylko może urodzić się w ludzkiej głowie. Zaś każdy przejaw prawdziwej męskości to „faszyzm, seksizm, mizoginizm, etc.”
Jeśli zaś chodzi o historyczne potwierdzenie — z tego co się orientuję, jedną z przyczyn upadku cesarstwa rzymskiego było właśnie bardzo duże rozluźnienie moralne. Ludzie stali się słabi i leniwi. W efekcie czego najeźdźcy nie musieli się wiele starać, żeby podbić Rzym.
ad USA i rządzenia przez kobiety) Dane tego nie potwierdzają. Jedynie 25% parlamentu to kobiety [1], wszystkie ważne funkcje (odpowiedniki marszałków) zajmują mężczyźni, 10 na 16 odpowiedników ministrów to mężczyźni [2], prezydent jest męski.
ad USA i komunizm) proponowane nawet przez najbardziej lewicowego reformy przez Berniego Sandersa to nic czego nie mamy w Polsce. Nie chce on nacjonalizować środków produkcji, równych płac itd. Ciekawy podcast o socjalizmie w USA [3]
Co do Rzymu, to problem był głównie ekonomiczne. Jego ekonomia zaleźniona była od nowych podbojów (niewolnicy, tereny dla wojskowych), a te się skończyły. Być może zmiany w sposobie życia (przejście na chrześcijanizm) też miały na to wpływ
[1] https://www.pewresearch.org/fact-tank/2021/01/15/a-record-number-of-women-are-serving-in-the-117th-congress/
[2] https://en.wikipedia.org/wiki/Cabinet_of_the_United_States#Vice_president_and_the_heads_of_the_executive_departments
[3] https://open.spotify.com/episode/795xE6cc28XRMkuqEWkBLC
Chyba już o tym kiedyś wspominałem, ale jak w komentarzu są linki, muszę ręcznie go zatwierdzić, stąd opóźnienie (nie jestem pewien, czy strona wysyła stosowne powiadomienie).
Jeśli chodzi o USA, dane niewiele mówią o tym, co się tam aktualnie dzieje. Spójrz, jak wygląda narracja społeczna. Jeśli ktoś jest mężczyzną i nie całuje butów kobietom, jest od razu traktowany jak najgorszy z najgorszych. Kobieca emocjonalność i irracjonalność wylewa się z każdego amerykańskiego medium głównego nurtu.
A co do prezydenta… chyba obydwaj się zgodzimy, że Joe ma poważne problemy z głową. Wątpię, czy on w ogóle pamięta, że jest prezydentem 😉 Dlatego nie zdziwiłbym się, jeśli to Kamala sprawuje faktyczne rządy.
Nie zdziwię się też, gdy za rok czy dwa usłyszymy, że Joe jest niezdolny do pełnienia funkcji państwowych i Kamala oficjalnie przejmie władzę.
Jeszcze odnośnie komunizmu — komunizm nie przejawia się tylko ekonomicznie. Przez USA właśnie przewala się rewolucja komunistyczna, w której rolę proletariatu odgrywają murzyni i kobiety (tradycyjna wojna klas w dzisiejszych czasach by już nie przeszła, więc komuniści musieli postawić na inną wojnę — rasową). A że proletariatowi trzeba wskazać wroga, jest nim oczywiście biały mężczyzna.
Nie porównywałbym też ekonomii USA do polskiej, bo Polską od czasów PRLu rządzą komuniści i — jako naród — nigdy nie wyleczyliśmy się z socjalizmu.
W przypadku Rzymu masz rację. Dlatego też napisałem, że demoralizacja jest tylko jedną z przyczyn.