W ostatnich miesiącach prowadziłem konsultacje z kilkoma mężczyznami, którzy zgłosili się do mnie po radę. Nie będę wchodził w szczegóły, bo prywatność prywatnością. Jednak chciałbym poruszyć pewną kwestię, która pojawiała się w tych rozmowach często (a może nawet bardzo często).
Mianowicie: gdy mężczyzna bawi się w rycerza na białym koniu.
I nie chodzi mi o tych popularnych internetowych białych rycerzy, którzy „bronią honoru kobiety” i z przyjemnością wchodzą w rolę jej najlepszego przyjaciela, kiedy ona obraca na boku innego faceta. Ci stanowią zupełnie inną parę kaloszy.
Ja mam na myśli mężczyzn, którym wydaje się, że uratują kobietę. Bo ma ciężkie życie, więc on ją teraz z tego bagna wyciągnie, za co ona będzie mu wdzięczna i wierna.
Później tacy pseudorycerze boleśnie przekonują się, że życie nie jest komedią romantyczną.
Ale po kolei…
Bo dobrze jest być obrońcą
Każdy mężczyzna, który wchodzi w związek, chce wziąć kobietę pod swoje skrzydła. W końcu ochrona rodziny jest jedną z męskich ról.
Ponadto mężczyzna dobrze czuje się, gdy potrafi zapewnić bezpieczeństwo swojej towarzyszce i dzieciom (jeśli są). Poniekąd dlatego, że czerpie z tego satysfakcję. Jednak dużo częściej przez to, że w ten sposób szuka szacunku albo wdzięczności u kobiety.
Niestety zaspokojenie tej potrzeby zwykle sprowadza go na manowce.
Wybacz, jeśli rozbijam ci wizję świata, ale kobiety szanują tylko silnych mężczyzn. Zaś o wdzięczności, nawet jeśli początkowo się pojawiła, bardzo szybko zapominają.
Co więcej, kobiety są przebiegłe i przewyższają nas, mężczyzn, w sztuce manipulacji. Wiedzą, co facet lubi słyszeć i widzieć, więc (jeśli trzeba) perfekcyjnie udają wrażliwą istotkę, póki go nie usidlą. W efekcie zdezorientowany chłop nawet nie zauważy, skąd nadejdzie atak.
Miał być obrońcą, a nagle okazuje się, że sam musi się bronić przed kobietą.
Wilczyca w owczej skórze
Jak już wspomniałem, kobiety potrafią udawać. A udawanie ofiary wychodzi im najlepiej.
Jeśli chodzisz na randki, na pewno nieraz słyszałeś teksty:
„och, jak w tej pracy się nade mną znęcają;”
„miałam trudne dzieciństwo i złych rodziców;”
„ile się wycierpiałam ze swoim byłym.”
Albo jeszcze inne wariacje powyższych.
Swoją drogą czasami mam wrażenie, że to w pewnym sensie kobieca taktyka obronna. Coś w stylu „wywołam w tobie współczucie, żebyś mnie nie wykorzystał i nie zostawił.”
Taktyka w wielu przypadkach działa jak w zegarku, ponieważ mężczyźni rzeczywiście zaczynają żałować kobiety i jej współczuć. Chwilę później w ich głowie rodzi się myśl: „ja ją uratuję”, ja będę jej rycerzem”, „przy mnie będzie miała cudowne życie”.
Niestety nie zdają sobie sprawy, że wchodzą wprost w pułapkę.
Te (jak się wydawało) biedne i wrażliwe kobietki w stałym związku zamieniają ich życie w piekło. Wysysają z mężczyzny ostatnią kroplę sił witalnych, a jak już nic nie zostanie, odchodzą i szukają kolejnego naiwniaka, przed którym będą udawały biedną i zranioną.
W tym zachowaniu prym wiodą samotne matki. Jeśli posłuchasz takiej przez parę minut, dowiesz się tyle złego o ojcu jej dziecka, że wydaje się, jakby była w związku z samym diabłem. Ale sobie oczywiście nie ma nic do zarzucenia.
Słyszałem już niejedną historię mężczyzny, który wziął do siebie taką „zranioną myszkę”, która z biegiem czasu okazała się być wściekłą panterą.
Obserwujcie, a ujrzycie
Z powyższych powodów mówię każdemu mężczyźnie: nie daj się zwodzić. Niech to współczucie wymieszane z pożądaniem nie zaburza twojego osądu. Kiedy pojawiają się sygnały ostrzegawcze — popularne „czerwone flagi” — nie ignoruj ich.
Nie wmawiaj sobie, że „trzeba być wyrozumiałym, bo miała trudną przeszłość.” Każdy z nas coś przeszedł, ale to nie znaczy, że jesteśmy usprawiedliwieni za to, co robimy dziś.
Obserwuj ją i zachowaj trzeźwy umysł. Lepiej wyplątać się ze znajomości na wstępnym etapie, kiedy jeszcze jest to proste. Później, szczególnie jeśli wzięliście ślub, będziesz miał o wiele większy problem.
I finalnie — zastanów się na spokojnie: dlaczego miałbyś się wiązać z kobietą po przejściach, jeśli sam nie ciągniesz za sobą żadnego bagażu? Idziesz na łatwiznę? Nienawidzisz się do tego stopnia, że masz zamiar zniszczyć sobie życie?
Nie odpowiem za ciebie na te pytania.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Photo by Trevor Buntin on Unsplash
Dowiedz się więcej:
Swietny artykuł!
Pozdrawiam
Dzięki!
Również pozdrawiam 😉
Dziewczyna spotkała się ze mną żeby wymusić na swoim chłopaku oświadczyny. Oczywiście to jest domysl bo na palcu zobaczyłem pierścionek. Nie żałuję spotkania bo zobaczyłem jaki jest z nią problem. Bardzo niska samoocena i nadal dziecina. Odebrała telefon i powiedziała gdzie jest. Pewnie dzwonil chlopak poinformowany przez jej kolezanki pracujace w barze. Trochę mnie martwi że nadal przyciagam takie kobiety. Ona myśli że jestem głupi, bo nie zareagował tylko jak pokorne ciele sluchalem tego. Szczegolnie jak prawie się rozplakala. To zacząłem się zachowywać jak mięczak. Na koniec spotkania chciala zebym ją pocalowal.
Już samo to, że spotyka się z obcym mężczyzną za plecami chłopaka jest ogromnym sygnałem ostrzegawczym. Bo niby czemu nie miałaby zrobić tego samego Tobie, gdybyście byli razem?
Problem polega na tym, że wielu ludzi ma tendencję wierzyć kobiecie — wystarczy, że się rozpłacze i wszyscy ją biorą za niewinną ofiarę.
Każdy trafia na takie kobiety, więc to nie jest wielki problem. Pytanie brzmi, czy jesteś w stanie zaryzykować relację z taką kobietą „bo ładna” albo „bo nie chcę być sam” czy z jeszcze jakiegoś innego powodu?
Jeśli tak, problem leży też w Tobie.