Na początek pytanie za milion punktów. Jaki mężczyzna przyzna się publicznie: “tak, pantoflarz to ja”?
Prawdopodobnie żaden — i bardzo dobrze, bo nie powinieneś dzielić się swoimi słabościami ze światem. Jednak jednocześnie nie możesz okłamywać samego siebie, jeśli chcesz coś zrobić z tym problemem.
Powiedzmy sobie szczerze, mnóstwo mężczyzn żyje dla kobiecej akceptacji. Nie mówią o tym głośno, ale tak robią — i w efekcie cierpią. Wielu z nich dopiero po latach męczarni dojrzewa do szczerości z samym sobą.
Chcieliby coś zmienić, ale nie wiedzą jak, bo dziewczyny czy żony wykastrowały ich mentalnie. (Niektóre może nawet marzą, by zrobić to fizycznie.)
Masz ten problem? Bez obaw! Póki żyjesz, nie jest za późno, żeby uwolnić się z udręki. Z artykułu dowiesz się, jak to zrobić.
A jeśli jeszcze nie władowałeś się w pantoflarski związek, tekst pomoże ci tego uniknąć w przyszłości.
Pantoflarz — kto to?
Pantoflarz to określenie, które zwykle przypisujemy mężowi uległemu wobec żony i podporządkowanemu jej. Jednak ja pozwolę sobie rozwinąć ten termin poza związek małżeński.
Nawet poza związek w ogóle.
Dlaczego? Bo każdy mężczyzna, który żyje dla akceptacji kobiety, już jest pantoflarzem. Jeśli jeszcze nie ma dziewczyny/żony, jest pantoflarzem bezpańskim. Jeżeli już ją ma, jest pantoflarzem w sensie ścisłym.
Zanim przejdziemy do dalszej analizy tego zagadnienia, wyjaśnijmy sobie jeszcze jedną kwestię. Mianowicie: co to znaczy “żyć dla kobiecej akceptacji”?
Otóż jest to położenie, w którym czekasz na jej zgodę, żebyś mógł coś zrobić. Albo obawiasz się podjąć jakiegokolwiek działania, które mogłoby spotkać się z jej krytyką, niezadowoleniem czy nawet agresją.
Po prostu oddajesz jej całkowitą władzę i nie masz już w sobie siły, by postępować tak, jak ty uważasz. Liczy się tylko to, co ona uznaje za słuszne.
Jesteś lizusem, który próbuje się jej przypodobać. Jej podnóżkiem. Dywanem, po którym chodzi wte i wewte.
Wiesz, jaki jest problem? Zachowując się w taki sposób, nigdy nie będziesz szczęśliwy. Zaś kobieta, której całujesz buty, nigdy nie będzie miała do ciebie szacunku.
Natomiast jeśli masz dzieci, nie znajdą w tobie dobrego przykładu.
Dlatego nadeszła pora na zmianę. Na czym miałaby ona polegać? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Gdzie zaczyna się pantoflarstwo?
Jeżeli chcemy rozwiązać problem, musimy udać się do jego źródła. W przypadku potrzeby kobiecej akceptacji znajduje się ono bardzo głęboko, bo ziarno takiego zachowania zasadzili w tobie rodzice.
Tak, tak. Wyniosłeś tę tendencję z dzieciństwa.
Jako młody człowiek uczysz się wszystkiego od rodziców. Pochłaniasz w tym czasie znacznie więcej informacji, niż ci się wydaje.
Z obserwacji ojca uczysz się, kim jest mężczyzna i jak się zachowuje. Z obserwacji matki wydobywasz wiedzę o tym, kim jest kobieta. No i finalnie z ich relacji małżeńskiej dedukujesz, jak wygląda związek między mężczyzną a kobietą.
Jako syn uczysz się od ojca, w jaki sposób powinieneś traktować płeć przeciwną. Chodzi m.in. o to:
- jak rozmawiać z kobietami,
- jak reagować na konflikt,
- jak łagodzić kłótnie,
- jak w ogóle radzić sobie na co dzień z kobietą.
Innymi słowy: już na początku swojego życia uczysz się od ojca, jak być mężczyzną.
Teraz zadaj sobie pytanie, co widziałeś i czego się nauczyłeś? Jak twój ojciec (lub brak ojca) cię ukształtował? Jaki przykład mężczyzny pokazał ci w relacjach z kobietami?
Źródło potrzeby kobiecej akceptacji zaczyna się jeszcze w dzieciństwie.
Jeżeli szukasz akceptacji u płci przeciwnej, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że twój ojciec robił dokładnie to samo.
A może wręcz przeciwnie? Twój ojciec niespecjalnie przejmował się matką, więc ty (jako idealny syneczek mamusi) postanowiłeś być lepszym mężczyzną i wszedłeś w rolę jej zastępczego męża. Tak było? Niedobrze. Dorastanie w takim układzie dewastuje młodych chłopaków.
Niektórzy wychodzą z domu z taką traumą, że wpadają w szpony homofilii (szerzej znanej jako homoseksualizm).
Wtedy nie mogłeś na to nic poradzić. Byłeś młodym chłopcem, który po prostu dostosował się do sytuacji. Jednak jako dorosły mężczyzna musisz sobie uświadomić, że poznane u rodziców zachowania nadal są częścią ciebie, mimo że okoliczności twojego życia prawdopodobnie drastycznie się zmieniły.
Dlatego boisz się konfrontacji z kobietą. Dlatego nie potrafisz znieść sytuacji, w której jest na ciebie zła. Zrobisz wszystko, by ją zadowolić — byle tylko znów spojrzała na ciebie przychylnym okiem.
Brzmi znajomo?
Info dla ojców
Jeżeli jesteś mężem i ojcem, masz na swoich barkach szczególną odpowiedzialność. Weź pod uwagę, że unikanie konfliktu z żoną dla “świętego spokoju” nie jest dobre ani dla ciebie, ani dla twojego syna (dla córki zresztą też nie).
Dlaczego?
Twój syn bierze z ciebie przykład. Kiedy ustępujesz żonie, pokazujesz mu, że właśnie taki powinien być mężczyzna — słaby i uległy wobec kobiety. A chyba nie chcesz, żeby jakaś pierwsza lepsza cizia wodziła twojego syna za nos, prawda?
Co jeszcze gorsze, gdy oddajesz żonie władzę nad dziećmi, możesz być niemal pewien, że nastawi je przeciwko tobie. Prawdopodobnie nie zauważysz tego od razu, ale w końcu dojdzie do ciebie, że syn (lub córka) traktuje cię inaczej — z obojętnością, wycofaniem, a może wprost nie będzie chciał spędzać z tobą czasu.
Nie każdy mężczyzna zdaje sobie z tego sprawę, ale kobiety uwielbiają zawłaszczać dzieci dla siebie.
Jeśli zaś chodzi o święty spokój — i tak go nie doświadczysz. Twoje ustępstwa, paradoksalnie, tym bardziej zachęcą żonę do ataku. Będzie cię spychała do narożnika tak długo, aż nie zrobisz nawet kroku bez jej zgody.
Gdy pewnego dnia się ockniesz, zauważysz, że “spokój” masz tylko w swojej kanciapie lub poza domem. Czyli tam, gdzie nie ma twojej żony.
Najgorsze jest to, że swoją słabością szykujesz taki sam los własnemu synowi.
Co robi pantoflarz?
Spójrzmy w oczy zła i przeanalizujmy, jak pantoflarstwo wygląda w praktyce.
Otóż mężczyzna tego typu zawsze bawi się z kobietą w podchody. Jeśli ma jakiś plan, za każdym razem sprawdza orientacyjnie, czy otrzyma od niej wstępną aprobatę wstępnej sugestii wstępnego pomysłu. 😉
Gdy szukasz kobiecej akceptacji, unikasz mówienia lub robienia czegokolwiek, co może ją sprowokować. Poświęcasz stanowczo za dużo czasu i energii na zastanawianie się, w jakim ona jest nastroju i jak zareaguje.
Poza tym swoją słabość skwapliwie racjonalizujesz, chodzisz na kompromisy, wątpisz we własne zdanie, a także unikasz ryzykownych zagrywek i konfrontacji.
Wiesz, czym to się kończy? Powoli zapominasz, kim jesteś. co ma dla ciebie znaczenie i czym się dawniej pasjonowałeś.
Stajesz się cieniem mężczyzny — i na taki sam cień mężczyzny wyrośnie twój syn, jeśli kiedykolwiek będziesz go miał.
Dobre złego początki
Oczywiście problem pantoflarstwa nie zaprząta twojej głowy na początku znajomości. Kiedy pierwszy raz ja spotykasz i wchodzisz w relację, wszystko wydaje się w porządku. W końcu “jesteś zakochany”.
W takim stanie łatwo ignorujesz drobne dylematy. Nie wybierasz rzeczywistości, tylko uparcie przesz w zaprzeczenie. Może nawet dzięki własnemu lizusostwu udało ci się zaciągnąć ją do łóżka.
Niby wszystko jest okej.
Teraz przewińmy czas do przodu. Minęło już kilka lat, początkowy haj dawno minął, a ty jesteś coraz mniej zadowolony. W twoje życie wkradła się irytacja i frustracja.
Po drodze “zgodziłeś się” (a spróbowałbyś się nie zgodzić!) na kilka jej pomysłów, nawet gdy chciała, żebyś rzadziej spotykał się z kolegami. Oni oczywiście przyjęli tę wiadomość dokładnie w taki sposób, jakiego się spodziewałeś — nazwali cię “pantoflarzem”. Ponadto stracili do ciebie szacunek.
Co gorsza, wiesz, że mają rację. Też zdajesz sobie sprawę, że jesteś pantoflarzem i w efekcie straciłeś szacunek do samego siebie.
Czujesz się w tej sytuacji osamotniony. Może nawet narasta w tobie złość i oskarżasz własną dziewczynę/żonę o okoliczności, w których się znalazłeś.
Oczywiście niesłusznie, bo kobieta nie jest winna temu, że jesteś słabym mężczyzną. Ona po prostu tę słabość wykorzystała.
Jak pantoflarz stanie się mężczyzną?
Każdy pantoflarz zastanawiał się chociaż raz, w jaki sposób mógłby się zmienić. Czy to w ogóle możliwe, jeśli spędziłeś z daną kobietą kilka lub nawet kilkanaście lat?
Poza tym po co w ogóle coś zmieniać, skoro nie jest źle? Ty znasz ją, ona zna ciebie. Już dawno wylaliście fundamenty pod dynamikę związku, więc nie ma szans, żeby cokolwiek uległo zmianie, prawda?
Prawda?
Nieprawda.
Nie pozwól, aby myśli zamknęły cię w strefie komfortu. Kiedy ty ulegniesz zmianie, wszystko ulegnie zmianie.
No dobra — powiesz. — Ale czy w ogóle warto?
Cóż… Jeśli chcesz być zadowolonym, pewnym siebie, dumnym i odnoszącym sukcesy mężczyzną, a także dobrym ojcem i mężem… Chyba chcesz, co nie?
W takim razie czy masz jakikolwiek inny wybór, poza zmianą siebie? Mała podpowiedź: NIE.
Jednak nie łudźmy się. Proces, przez który musisz przejść, nie będzie łatwy. Dlatego mam dla ciebie kilka słów otuchy. Niejeden pantoflarz zaczynał w dokładnie tym samym miejscu, co ty, a odniósł sukces.
Stał się mężczyzną.
Jeżeli też zamierzasz wyruszyć tą drogą, oto kilka praktycznych porad, które ci pomogą:
Wybacz rodzicom
O rodzicach i potrzebie wyprostowania przeszłości między tobą oraz nimi pisałem już nieraz. Dlatego tutaj odniosę się wyłącznie do ich wpływu na twoje relacje z kobietami.
Po pierwsze i najważniejsze, uświadom sobie jedno:
Mężczyzna, który nie zerwał mentalnej (i duchowej) pępowiny z matką, będzie się bał KAŻDEJ kobiety, którą spotka na swojej drodze.
Jednakże strach wcale nie oznacza, że będziesz uciekał na sam widok kobiety. Może się objawiać na wiele sposobów, np.:
- lęk przed związkiem,
- lęk przed odrzuceniem,
- lęk przed wyrażaniem własnego zdania (szczególnie, jeśli dana kobieta ma inne),
- lęk przed rozgniewaniem jej,
- etc.
Mężczyźni, którzy boją się kobiet, bardzo często próbują wkraść się w ich łaski. Są jak oślizgłe węże, bo zrobią wszystko, żeby tylko panienka spojrzała na nich przychylnie. Dla niej rezygnują z własnej godności.
Jedną z form takiego zachowania reprezentują tzw. “artyści podrywu”.
A skoro już przy nich jesteśmy, warto zaznaczyć, że wiele z powyższych poczynań bardzo często wynika ze skrywanej (a czasem całkiem jawnej) nienawiści do kobiet.
Twój gniew i słabość wobec matki przekłada się na twój gniew i słabość wobec kobiet.
Dlatego nieraz pisałem o potrzebie wybaczenia rodzicom (szczególnie matce) ich ułomności oraz złych postępków. Nigdy nie będziesz mężczyzną, dopóki nie zerwiesz z kobiecą naturą matki i nie powrócisz do męskiej natury ojca.
Szerzej piszę o tym w serii artykułów Dosięgnąć męskości.
Podejmij ryzyko
Mężczyźni, którzy szukają aprobaty kobiet, nie słyną z chęci do podejmowania ryzyka.
I wcale nie chodzi tu o ekstremalne formy aktywności, takie jak skok na bungee czy chociażby wspinaczka górska. Wręcz przeciwnie — pantoflarz może nie mieć problemu z rzuceniem się w przepaść, ale za nic w świecie nie zbierze w sobie odwagi, aby postawić się żonie/dziewczynie.
Nie skoryguje jej zachowania, gdy ona zbyt agresywnie (lub po prostu źle) dyscyplinuje dzieci. Z własnej inicjatywy nie wybierze nawet restauracji, w której chciałby zjeść, bo mogłaby nie spodobać się jego drugiej połówce.
Po prostu jest pasywny. Zamiast działać czeka, aż jego dziewczyna/żona (czyli w gruncie rzeczy druga mamusia) wyznaczy mu kolejne zadanie.
Nie postępuj w ten sposób.
Jeżeli chcesz być mężczyzną, musisz podejmować decyzje. Zaś każdy wybór ma to do siebie, że niesie ze sobą ryzyko. Jakie? Przede wszystkim może się komuś nie spodobać.
Ale co z tego? Życie toczy się dalej.
Weź pod uwagę, że pod pantoflem kobiety prawdopodobnie nieraz zgadzałeś się na pomysły, które nie przypadły ci do gustu. Pewnie ponosiłeś też ich konsekwencje, mimo że wszystko działo się za sprawą twojej panny.
Warto było?
No właśnie.
Zmień nastawienie
Mimo że nie zdajesz sobie z tego sprawy, jako pantoflarz (lub lizus w sensie ogólniejszym) emitujesz energię, na którą ludzie podświadomie reagują w określony sposób. Właśnie dlatego nikt nie chce cię słuchać.
Wszyscy już przywykli, że jesteś narzędziem do zaspokajania ich potrzeb, a nie pełnoprawnym człowiekiem.
Dlatego jeżeli chcesz odzyskać własny głos, musisz świadomie zmienić nastawienie. Co przez to rozumiem?
Twoje nastawienie określa, z jaką energią wchodzisz do pokoju, rozpoczynasz dyskusję, planujesz wyjazd czy idziesz na randkę. Jest to tak widoczne, że równie dobrze mógłbyś sobie przykleić do czoła kartkę z opisem własnej postawy. Każdy, z kim się spotykasz, w mig wyłapuje twoje nastawienie.
W tym kryje się też cała tajemnica charyzmy.
Potrzebujesz przykładu? Proszę bardzo.
Wyobraź sobie, że idziesz na randkę. Jako pantoflarz (albo przyszły pantoflarz) prawdopodobnie masz nastawienie w stylu:
“Obym tylko jej się spodobał.”
Albo:
“Oby nie była zła z powodu kawiarni, którą wybrałem.”
Wiesz, jak wyglądasz z takim nastawieniem? Jak pies z podkulonym ogonem. Zapewne domyślasz się, że nie jest to najlepszy sposób prezencji dla mężczyzny.
Gdy idziesz na spotkanie z dziewczyną, powinieneś mieć nastawienie w stylu:
“Idziemy do mojej ulubionej kawiarni, więc w najgorszym wypadku przynajmniej ja dobrze spędzę czas.” 😉
Nie traktuj tego jak jakiejś idiotycznej afirmacji. Nie o to chodzi. Cały myk polega na tym, żebyś nie oddawał władzy nad sobą (i związkiem) kobiecie.
Gdy twoje nastawienie jest pozytywne (a nawet lepiej — neutralne), bo zakotwiczone w tobie, dotrzesz na tę cholerną randkę w zupełnie inny sposób. Kompletnie inaczej zareagujesz też na ewentualną krytykę bądź niechęć dziewczyny.
Zamiast podwijać ogon i martwić się o jej akceptację, będziesz w końcu mężczyzną. Staniesz się bardziej obecny w danym momencie — tu i teraz — co zwiększy twoją pewność siebie.
W bezpośredni sposób przełoży się to także na atrakcyjność.
Uwaga! Ważne
Może natknąłeś się już w sieci na innych autorów, którzy poruszali ten temat. Wielu z nich pewnie sugerowało, że twoja dziewczyna (albo żona) prędzej czy później będzie ci wdzięczna za to, że wreszcie stałeś się mężczyzną.
Oczywiście jest taka szansa, ale to tylko jedna z możliwości — i nie zalicza się do tych najbardziej prawdopodobnych.
Przygotuj się raczej na to, że twoja “księżniczka” nie będzie zadowolona. Szczególnie wtedy, kiedy masz do czynienia z narcystyczną lub zakompleksioną (niepewną siebie) kobietą. Twoja przemiana na pewno jej się nie spodoba. Dlaczego? Ponieważ egoistycznie poprawiała sobie samopoczucie tym, że ma nad tobą kontrolę.
A teraz zaczyna ją tracić.
Nawet “przyjemniejsze” kobiety będą miały z tym problem. Dlatego ostrzegam zawczasu, żebyś się nie zdziwił. W końcu przez cały okres związku ustaliliście pewien zestaw reguł, według których prowadzicie rozgrywkę. Wasze zasady określają, że ona jest królową, zaś ty zwykłym pionkiem.
A teraz nagle wywracasz wieloletnią grę do góry nogami.
Nikt nie lubi, gdy ktoś zmienia reguły w trakcie gry, więc przygotuj się na opór z jej strony. Jednak jeśli zależy ci na swoim szczęściu, nie masz innego wyjścia.
Powiem więcej, jeśli JEJ zależy na TWOIM szczęściu, powinna to zaakceptować.
Istnieje też ryzyko, że kobieta cię zostawi, kiedy wreszcie zawalczysz o swoje. W końcu nie po to wiązała się z ofiarą losu, nad którą ma pełną kontrolę, żeby teraz tę władzę tracić. Razem ze swoją dominacją straci źródło narcystycznego poczucia własnej wartości.
Jednak wbrew pozorom jej odejście będzie dla ciebie ogromną korzyścią. Przecież nie chcesz mieć u swojego boku kobiety, która nie życzy ci dobrze, prawda?
Podsumowanie
Wiesz już, kto to pantofel. Jednak na koniec warto zaznaczyć, że twoja potrzeba aprobaty prawdopodobnie wykracza daleko poza kobiety. Może za bardzo przejmujesz się tym, co ludzie (nawet nieznajomi) o tobie myślą? Może jesteś lizusem we wszystkich obszarach swojego życia?
Nie zgadzasz się? Mimo wszystko poświęć chwilę na autoanalizę.
Zastanów się nad tym, jak wyglądają twoje relacje w pracy, w rodzinie czy w grupie znajomych. Podejmujesz własne decyzje, czy dopasowujesz się do reszty? Może poświęciłeś już tyle lat na zadowalanie innych ludzi, że całkiem zapomniałeś, jak to jest “być sobą”?
Wiedz, że pozbycie się natury pantoflarza poprawi nie tylko twoje relacje z kobietami, ale również z ludźmi w innych obszarach życia. I wcale nie chodzi o to, że nagle masz się stać chamem. Nie musisz być nieuprzejmy, żeby zacząć dbać o swoje i zrezygnować z szukania aprobaty u innych.
Mimo to część ludzi na pewno pomyśli, że jesteś większym dupkiem. Cóż, ich strata. Nie masz kontroli nad tym, co roi się w głowach innych.
Ty poszukujesz swojego prawdziwego głosu. Podczas tej podróży wcale nie przestajesz zwracać uwagi na swoich bliższych i dalszych znajomych/krewnych, ale już nie realizujesz ich potrzeb kosztem własnych.
Zapamiętaj sobie jedno: nie możesz nikogo prosić o pozwolenie, żeby stać się prawdziwym mężczyzną. Masz przyrodzone prawo (a nawet obowiązek), żeby nim być.
Kobieta albo to zaakceptuje, albo… droga wolna.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Artykuł na podstawie:
https://www.artofmanliness.com/people/relationships/stop-living-for-the-approval-of-women/
Zdjęcie wpisu autorstwa cottonbro studio
Ciekawy artykuł.
Wczoraj znajomy, w luźnej rozmowie powiedział, że jest pantoflarzem. Pierwszy raz w życiu usłyszałam takie zdanie od mężczyzny. Zastanowiło mnie to i tak oto dzisiaj wylądowałam tutaj 🙂
Z mojej strony, kobiecej.
Po jego wypowiedzi przestałam go postrzegać jako mężczyznę. Wiem, że to smutne. Wydaje mi się, że pantoflarstwo to wygoda.
Nigdy nie byłam w związku ani w relacji z pantoflarzem. Zawsze ceniłam sobie czyjąś niezależność, samostanowienie, odmienne zdania. I być może właśnie dlatego nie udało mi się zbudować długotrwałego związku.
Patrząc na moich znajomych, którzy są w bardzo długich związkach i zapewne będą razem do śmierci, tam mężczyzna jest podporządkowany kobiecie. I zdaje się, że to jest klucz do trwałości.
Czyli moja obserwacja jakby podważa sens artykułu teraz.
Ja nigdy nie zwiążę się z pantoflarzem, bo taki związek byłby dla mnie zwyczajnie nudny, jednostronny, z tego wynika, że nigdy nie będę miała kogoś na resztę życia. Trudno.
Szanuję czyjąś przestrzeń i chcę aby ktoś szanował moją. A gdy przychodzi czas aby się rozstać, bo już nic nowego się nie wnosi, przestaje się być inspiracją dla drugiej osoby, życie zaczyna być bardziej monotonne niż spontaniczne – to trzeba pozwolić odejść.
Boli? Często boli, ale podjęte decyzje należy szanować.
Smutne jest to, że trwałe związki są między partnerami, gdzie jeden zdominował drugiego, a partnerstwo na zawsze – to rzadkość.
Nic dziwnego, że przestałaś go postrzegać jako mężczyznę, bo ewidentnie nie wypełniał swojej męskiej roli. Jednak wygoda to nie jest główna przyczyna pantoflarstwa.
Główną przyczyną jest strach przed kobietą, który bierze się z niezdrowej (często nadmiernej) relacji z matką i wynikających z tego problemów z własną męskością. Czasem również ze strachem przed utratą kobiety.
Ale to nie znaczy, że związek polega na partnerstwie. Partnerzy są w biznesie albo w parach zboczeńców.
W relacji między mężczyzną a kobietą jest głowa (mężczyzna) i ciało (kobieta). Oznacza to, że mężczyzna powinien rodzinie przewodzić, a kobieta mu się podporządkować. Tylko takie małżeństwa są zdrowe i potrafią w odpowiedni sposób wychować dzieci.
Jak chłop siedzi pod butem kobiety to może i przetrwa tak kilkanaście lat, ale nie dlatego, że jego małżeństwo jest dobre, tylko dlatego, że na każdym kroku unika postawienia się żonie.
Z tą przestrzenią to też nie do końca tak jest. Oczywiście każdy potrzebuje trochę prywatności, ale bez przesady. Małżeństwo zawiera się z myślą o tym, żeby tworzyć we dwójkę jedność — jedną wspólną przestrzeń. To nie jest tak, że każdy robi co chce i tylko w łóżku się spotykają.
Inaczej postrzegam związki niż Ty.
Uważam, że nikt nikomu nie powinien się podporządkowywać.
Powinny być rozmowy i wspólne decyzje, wspólne cele.
Oboje powinni czuć się ważni i docenieni przez partnera, wspierani wzajemnie.
Nie podobają mi się związki gdzie kobieta dominuje, ani związki gdzie mężczyzna dominuje.
Partnerstwo nie występuje tylko w biznesie. Partnerstwo to szacunek dla drugiej osoby, jej poglądów, potrzeb i oczekiwań. Partnerstwo to wypracowanie kompromisów dogodnych dla obu stron.
Jest to trudne, bo wymaga dojrzałości i dużej samoświadomości.
Ale każdy ma prawo do własnego zdania.
Problem polega na tym, że Twoja wizja związku jest nierealna. Chociażby z takiej prostej przyczyny, że na koniec dnia ktoś musi podjąć decyzję w ważnej sprawie i wziąć na siebie odpowiedzialność. W zdrowym związku tym kimś jest mężczyzna.
To nie znaczy, że nie powinien brać pod uwagę, co ma do powiedzenia żona. Ale finalnie to on podejmuje decyzję, nawet jeśli żonie się nie spodoba.
A to, że żona powinna być posłuszna mężowi, wcale nie wyklucza wzajemnego szacunku i zrozumienia.
Generalnie w żadnym związku nie ma partnerstwa, bo zawsze jest strona dominująca. Niestety współczesna propaganda robi wszystko, żeby zniszczyć normalną strukturę rodziny. I niestety coraz więcej ludzi wierzy w te bajki. Nic dziwnego, że potem nie nadają się do związku.
Nie będę z Tobą się przepychać, bo uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania,
Dla mnie bardzo fajny związek to partnerstwo, dla Ciebie podporządkowana kobieta która żyje aby SŁUŻYĆ mężowi (?)
Możesz usunąć moje komentarze do artykułu, bo niestety ja nie mam takich uprawnień.
Mam wrażenie, że chciałabyś mieć ciastko i zjeść ciastko.
Z jednej strony nie podoba Ci się zachowanie pantoflarza, a z drugiej nie chcesz, żeby mężczyzna był asertywny i cokolwiek Ci narzucał. No przykro mi, ale coś tu się nie klei.
Już pisałem wcześniej, co rozumiem przez posłuszeństwo. Mąż bierze za swoją rodzinę odpowiedzialność, chroni ją i jej przewodzi. A posłuszeństwo kobiety polega na podążaniu za jego przewodem. To nie znaczy, że nie może wtrącić swoich trzech groszy, ale finalnie to mąż podejmuje decyzję co do kierunku i przyszłości rodziny.
Przy takim mężczyźnie kobieta może być spokojna i szczęśliwa, bo nie musi sama nosić ciężaru odpowiedzialności. Ma oparcie w mężu.
Tyle.
Nie wiem, czemu miałbym usuwać komentarze. Po to są, żebyśmy mogli sobie porozmawiać 😉
To kobieta jest glowa i mozgiem a mężczyzna jest cialem i sila fizyczna do obrony fizycznej.Dobre małżeństwa to tylko takie gdzie kobieta nadaje cel i kierunek a mężczyzna umie ten kierunek i zadanie wykonac.
Tak samo jak cialo ma kazdy i to cialo wykonuje zadania ,ktore mu wyznaczyla dusza,wyobraznia i wiedza.
Widze ,ze popelniasz błąd w mysleniu,ktory jest powielany tez w religiach,czyli mąż glowa kobieta cialo.No i Adam urodzil Ewe…głupoty nie ma końca.
Błąd wynika ze zlego tlumaczenia Biblii
I systemowe klamstwo,ze kobieta to cialo a mezczyzna glowa.Jest dokladnie na odwrót.To nie Adam rodzi Ewe,a Ewa rodzi Adama (do pomocy fizycznej ,bo ona ma wyzsze zadanie Rodzenie Ludzi).
Adam -znaczy Adamos,czyli CIAŁO.
Ewa-znaczy Dusza,czyli Krew i Świadomość.(Czyli glowa-doslownie znaczy Ewa,Matka Wszystkiego).
Naukowo jest udowodnione,ze Inteligencja czlowieka pochodzi Tylko od Matki-z komorek macierzystych,mitochondrialnych.
Pozatym mężczyzna -tak naprawde to jest Ona Mężczyzna -czyli przerosnieta fizycznie kobieta(gorsza wersja kobiety,nie do rodzenia ale do zapladniania).Plemniki meskie sa z kobiety.Z komorki zenskiej mozna zrobic plemnik ale odwrotnie nie.W zasadzie dwie kobiety moglyby miec swoje dzieci,a dwoch mezczyzn nigdy.Swiat bez kobiet by nie Istnial !!! W zasadzie istnieje jedna płeć Żeńska.
(po co mężczyźnie sutki,skoro nie rodzi ludzi i ich nie wychowuje-bo jest przerosnieta kobieta,bez Kobiety by Nie Istniał)-genetycznie jest podpirzadkowany kobiecie.
Jedynie wśród innych chlopcow,czy grup meskich moze poczuc sie”soba”-tam czuja sie równi sobie.
Przy kobiecie ,zawsze bedzie kims gorszym,to jest prawidłowość genetyczna.
Nawet Samce w naturze Bija się o Względy Samic i robią wszystko wlasnie dla nich.To jest rola samca by służył samicy.Inaczej zostanie SAM.
Gratuluję.
Czytałem już wiele bzdurnych komentarzy na tym blogu, ale Tobie należy przyznać pierwsze miejsce za zmieszczenie w jednej wypowiedzi tylu kłamstw, półprawd i totalnych głupot.
Ciekawe, jakie ty masz tłumaczenie Biblii, bo we wszystkich znanych Ewa powstała z Adama, nie na odwrót.
Dalej.
„Adam” z hebrajskiego oznacza „człowiek” a nie „ciało”. Dlatego Ewa (zanim otrzymała swoje imię) też była na początku nazywana Adam. A z kolei „Ewa” z hebrajskiego oznacza „życie” albo w tym przypadku „dająca życie”. Więc radzę się doedukować, zamiast pisać głupoty.
Dalej.
Nikt naukowo nie udowodnił, że inteligencja pochodzi od matki. To w najlepszym razie spekulacje, a najgorszym kłamstwo. Radzę się zapoznać z danymi na ten temat.
https://www.kqed.org/futureofyou/248879/sorry-moms-your-kids-intelligence-doesnt-come-just-from-you
https://davissciencesays.ucdavis.edu/blog/does-intelligence-really-come-our-mothers
https://www.forbes.com/sites/emilywillingham/2016/09/16/no-research-has-not-established-that-you-inherited-your-intelligence-from-your-mother/
Dalej.
To nie z komórek kobiecych można zrobić plemnik, tylko z komórek macierzystych. Obu płci. I nie plemnik, tylko zarówno plemnik, jak i komórkę jajową. Znowu się wygłupiłeś.
Dalej.
Mężczyzna nie jest przerośniętą kobietą. Dziecko w pierwszej fazie płodowej jest bezpłciowe (dlatego mężczyzna ma sutki). Poza tym płeć ustala się już w momencie zapłodnienia — i decyduje o tym męskie nasienie. Wszystko zależy od tego, czy komórkę jajową zapłodni plemnik z chromosomem X, czy Y.
No patrz, znowu się wygłupiłeś.
Dalej.
Nie wszystkie samce biją się o względy samic. W świecie zwierząt istnieją różne strategie rozmnażania, więc ten argument jest bardzo wątpliwy.
Ogólnie rzecz biorąc nie wiem, kto ci takich głupstw nagadał, ale jesteś w najlepszym razie ignorantem, a w najgorszym — imbecylem.
Radzę wrócić do szkoły.