Gdy następnym razem ktoś powie: “twoim problemem jest brak motywacji”, przywal mu.
To oczywiście żart, ale dobrze wpisuje w nasz dzisiejszy temat. W końcu będziemy mówić o motywacji, która sama w sobie jest jednym wielkim żartem — i do tego mało śmiesznym. A jeśli weźmiemy na tapetę przemysł coachingowy, który się wokół niej wytworzył… no no… Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy cyrk.
Jednak my zostaniemy przy motywacji jako takiej. Zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego w twoim przypadku ona nie działa? A jeśli nawet przynosi jakiś efekt, to tylko krótkoterminowy?
Cóż… Istnieje szansa, że ktoś cię oszukał.
Dlaczego motywacja ci nie pomoże?
Z motywacją jest tak, jak z chęcią do pracy — przychodzi i odchodzi. Jeśli na niej polegasz, twoja działalność będzie wyglądała tak samo. Popracujesz przez jeden dzień, a przez kilka kolejnych będziesz poszukiwał utraconej motywacji.
Dlaczego tak jest?
Ponieważ idea motywacji nie ma wielkiego sensu, a jej fundamenty są słabe. Mamy biologiczne predyspozycje do różnych działań, które istnieją po to, aby trzymały nas przy życiu. Jednak wszystko ponadto jest tylko psychologiczną igraszką.
Co mam na myśli?
Osiąganie celów a motywacja
W największym uproszczeniu istnieją dwa główne rodzaje motywacji niebiologicznej:
- pozytywna,
- negatywna.
Pozytywna polega na tym, że wyobrażasz sobie: “chcę być taki, siaki i owaki” albo “chcę mieć to, tamto i owamto”, a następnie działasz w tym kierunku. Twój cel lub marzenie dostarcza ci motywacji, aby przeć do przodu.
Natomiast negatywna polega na odwrotnej zasadzie, czyli wyobrażasz sobie: “nie chcę być taki” albo “nie chcę tak skończyć”. Wtedy motywacja bierze się stąd, że uciekasz od możliwości upadku.
Innymi słowy, są to systemy nagród i kar.
Tyle w teorii, ponieważ w praktyce idea motywacji nie wygląda już tak różowo. Przede wszystkim dlatego, że w ciągu życia każdego człowieka pojawiają się dni, podczas których żadna nagroda czy kara nie jest wystarczająco dobra, że zwlec się z łóżka.
Czasem po prostu myślisz: “pierdolę, mogę być biedny” 😉
I co wtedy? W jaki sposób zmotywujesz się, kiedy nic ci się nie chce? Oczywiście możesz poświęcić godzinę czy dwie na motywacyjne filmiki z YouTuba, którymi podpompujesz się na 15 minut, ale gdy przyjdzie co do czego wszystkie chęci ujdą z ciebie jak z pękniętej opony.
Możesz też pobiec do jakiegoś mówcy motywacyjnego i brać udział w seminariach, ale na koniec dnia efekt będzie taki sam, jak po wspomnianych filmikach.
Są ludzie, którzy tym żyją. Szukają motywacji tak uparcie, że nie mają czasu, żeby zająć się prawdziwą pracą. Czymś, co rzeczywiście poprawiłoby ich byt. Zamiast tego wolą jeździć na spotkania, słuchać coachów i oglądać filmiki.
Jednocześnie wydaje im się, że w ten sposób robią coś pożytecznego, chociaż w rzeczywistości jest to zwykła prokrastynacja.
Pasja
Słyszałeś kiedyś powiedzenie: “zarabiaj na tym, co lubisz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia”?
Ładnie brzmi i wielu ludzi się na nie nabiera, ale w zderzeniu z prawdziwym życiem nie wytrzymuje krytyki. Gdybyś miał robić wyłącznie to, co lubisz, prędzej czy później skończyłbyś jako uliczny menel.
Myślisz, że ktoś, kto uwielbia robić zdjęcia, będzie pałał do nich taką samą miłością, kiedy przyjdzie mu dzień w dzień spełniać życzenia klientów dla zarobku? Nie. Prawda jest taka, że kiedy pasja staje się pracą, bardzo szybko traci swój urok.
Nadejdą dni, gdy taki fotograf (mimo początkowej pasji) zacznie niezbyt chętnie zwlekać się z łóżka do pracy.
Co wtedy? Ma zrezygnować, bo już ci się nie chce? A może pobiegnie do coacha, żeby go zmotywował na jeden czy dwa dni?
Nic z tych rzeczy.
Dyscyplina zamiast motywacji
Wiesz, jaka jest różnica między mężczyzną, a chłopcem?
Mężczyzna nie potrzebuje motywacji. Mężczyzna ma dyscyplinę. Robi, co trzeba zrobić, nawet kiedy mu się nie chce.
Właśnie to odróżnia go od chłopca, którego interesuje tylko zabawa i przyjemności.
Dyscyplina ma tę przewagę nad motywacją, że jest stała. Nie przychodzi i nie odchodzi, więc nie zmienia życia w serię wzlotów i upadków. Możesz na niej polegać w każdej sytuacji, niezależnie od samopoczucia.
Co prawda nie wyeliminuje gorszych dni, kiedy praca, trening czy nauka wydają się okropne, ale pomoże przez nie przejść.
Zauważ, że niechęć do działania trwa tylko do momentu, gdy zaczynasz pracę. Potem nagle wyparowuje. Wystarczy, że skupisz się na tym, co jest do zrobienia w danym momencie.
Dyscyplina ma jeszcze jedną zaletę.
Im częściej brniesz do przodu mimo niechęci, tym mniejszy opór odczuwasz. Z czasem zauważysz, że nawet diabełki, które szepczą ci do ucha “dzisiaj mi się nie chce”, przestaną być problemem. Jasne, ich głosy nadal będą się pojawiały, ale zaczniesz je ignorować.
Z tego samego powodu dyscyplina jest świetnym lekarstwem na pospolitą depresję.
Źle ci ze sobą? Rusz dupę z wersalki i zrób coś pożytecznego mimo oporów. Weź się do pracy, idź na trening czy na spacer, albo chociażby posprzątaj swój bajzel. No i jedz zdrowiej — najlepiej mięso i trochę warzyw (weganie cierpią na depresję i stany lękowe właśnie przez swoją durną dietę).
Gdy kierujesz się dyscypliną, musisz jedynie przecierpieć te kilka pierwszych chwil, podczas których mroki twojej wyobraźni będą robiły wszystko, żeby zatrzymać cię w ciemności.
Kiedy się przez nie przebijesz, staniesz na nogi i zajmiesz w końcu tym, czym powinieneś się zająć, poczujesz się lepiej. (Swoją drogą: wysiłek fizyczny i zdrowa mięsna dieta wyleczą cię ze stanów depresyjnych. Masz to jak w banku.)
Jednak jeśli chcesz wyleczyć również swoją duszę, sprawdź serię wpisów: Dosięgnąć męskości
Ważne: nie osądzaj się
Weź pod uwagę, że twoja dyscyplina nie powinna być zbyt surowa. Nie chodzi o to, żebyś każdego dnia katował się obowiązkami bez żadnych przerw czy przyjemności.
Takie podejście jest znośne przez krótki czas, ale prędzej czy później dojdzie do buntu.
Albo stres zrobi z ciebie kłębek nerwów, albo organizm odmówi posłuszeństwa poprzez chorobę lub przemęczenie, albo wydarzy się jeszcze coś innego. Morał jest taki, że nie powinieneś być dla siebie tyranem.
Dyscyplina ma służyć tobie, a nie ty jej.
Jeśli nie wykonasz założonego dzisiaj planu, nie osądzaj się. Nie nazywaj siebie nieudacznikiem ani innymi epitetami, tylko zauważ, co tym razem zrobiłeś źle — tyle wystarczy. Może napchałeś zbyt dużo obowiązków do jednego dnia? Albo wręcz przeciwnie: zamiast pracować, wolałeś oglądać serial, grać, etc.?
Nieważne, co poszło nie tak. Jutro przyjdzie nowy dzień, który da ci szansę na poprawę błędu.
Ponadto czasem zdarzają się sytuacje, których nie przewidzisz. Dlatego wpędzanie się w poczucie winy nie przyniesie ci żadnego pożytku.
Jednocześnie nie traktuj powyższej rady jako wymówki. Dyscyplina jest w końcu dyscypliną, więc bądź ze sobą uczciwy i nie odkładaj rzeczy na później z powodu zwykłego lenistwa. Kieruj się zasadą: “najpierw praca, potem przyjemności”. Nigdy na odwrót.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakiego skoku jakościowego dokonasz w życiu, kiedy wdrożysz do niego dyscyplinę.
Nie będziesz też musiał wydawać pieniędzy na usługi jakiegoś szarlatana, który nazywa siebie mówcą motywacyjnym.
Kilka pomocnych uwag
Skoro teorię mamy już za sobą, teraz przejdziemy do kilku praktycznych wskazówek, które na 100% podniosą twoją wydajność.
Oto one:
Nie jedz śmieci przed pracą
Nie zdajesz sobie sprawy, w jak dużym stopniu złe jedzenie wpływa na twoje możliwości — przede wszystkim umysłowe, ale z oczywistych powodów również fizyczne. A kiedy mówię “złe”, mam na myśli przede wszystkim wszelkiej maści węglowodany.
Chodzi nie tylko o słodycze i większość słonych przekąsek, ale również makarony, ziemniaki, pieczywo, a nawet kasze i ryż.
Każdy z tych produktów składa się przede wszystkim z węglowodanów, które mają to do siebie, że powodują w organizmie ogromny wyrzut cukru do krwi. Pomijając już sam fakt, że jest to niezdrowe i w dłuższej perspektywie czasu prowadzi do nadwagi (tak, nadwaga bierze się z nadmiaru węglowodanów w diecie, nie tłuszczu), to jeszcze powoduje otępienie.
Po dużej porcji węglowodanów zawsze poczujesz się ociężały i zmęczony, co bezpośrednio przekłada się na pogorszenie zdolności umysłowych.
Dlatego jeśli wiesz, że czeka cię praca intelektualna, lepiej postaw na mix białka i tłuszczu lub ewentualnie nie jedz nic. Węglowodany (szczególnie słodycze, jeśli już musisz je jeść) odłóż sobie na czas wolny.
Ta prosta zmiana nawyków zwiększy twoją wydajność również podczas prac fizycznych.
Działaj w cyklach
Kolejną kwestią, która w ostatnim czasie znacznie podniosła moje możliwości pracy w ciągu dnia, jest aktywność cykliczna. Co to znaczy? Najprościej rzecz ujmując: praca z przerwami.
Jest to szczególnie istotne przy działalności intelektualnej.
Dlaczego? Ponieważ główna różnica między pracą fizyczną a umysłową polega na tym, że do pierwszej o wiele łatwiej się zmusisz, nawet jeśli nie masz ochoty. Natomiast przy zadaniach wymagających skupienia i myślenia bardzo szybko zauważysz, że po pewnym czasie umysł sam odlatuje i trudno go utrzymać w ryzach.
Wiąże się to z naszą biologią. Badania wskazują, że mózg człowieka najlepiej pracuje w półtoragodzinnych seriach.
Oznacza to, że po tym czasie najlepiej zrobić sobie przerwę (15-30 minut powinno wystarczyć). Później znów można wrócić do skupienia.
Niedawno się o tym dowiedziałem, testuję na sobie i szczerze mówiąc: działa! Mam na to żelazny dowód. Pracuję jako wolny strzelec, więc sam liczę sobie czas roboczy. Po wprowadzeniu tej drobnej zmiany zauważyłem, że każdego dnia jestem w stanie pozostać jakieś 20-30% dłużej w skupieniu.
I co najważniejsze — robię to bez wysiłku.
Nie romansuj z myślami
Ostatnią, ale prawdopodobnie najważniejszą kwestią jest stosunek do myśli. Każdy człowiek się z nimi mierzy, a im więcej czasu spędza w wyobraźni, tym bardziej podatny staje się na ich podszepty.
Mam taką teorię, że właśnie stąd — z życia we własnym umyśle, a nie w rzeczywistości — bierze się większość chorób psychicznych.
Jednak dzisiaj skupiamy się na myślach w kontekście motywacji i dyscypliny. Bo myśli będą się pojawiały i doradzały ci coś zupełnie odwrotnego, niż powinieneś robić. Możesz je sobie przedstawiać nawet w kategoriach diabłów, które szepcą ci do ucha różne bzdury — zupełnie jak w kreskówkach.
Co prawda nie ma sposobu, aby je uciszyć, ale za to możesz je ignorować. Rób tak wystarczająco długo, a z czasem ich częstotliwość i siła znacząco spadną.
Dlatego następnym razem, gdy myśli będą ci podpowiadały, abyś zrezygnował z treningu (lub pracy), bo już późno, bo jesteś zmęczony, bo źle się czujesz, bo jeszcze coś innego, wstań i zrób trening mimo to. Kiedy skupisz się na tym, co dzieje się tu i teraz, myśli dadzą ci spokój.
Właśnie tu kryje się tajemnica skuteczności.
Więcej o destrukcyjnych myślach pisałem w artykule: Żyjemy i umieramy podług naszej wiary, czyli o samobójstwie słów kilka
Podsumowanie
Morał całego tekstu jest taki, że jeśli nie jesteś w stanie poświęcić czasu na rzeczywistą pracę (która niejednokrotnie wiąże się z mozołem), żadna motywacja ci nie pomoże. Zrobi to natomiast dyscyplina, więc dobrze się zastanów, co wolisz.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Zdjęcie wpisu autorstwa Jack Sharp z Unsplash
Dowiedz się więcej:
„Pierwsza Księga Mojżeszowa 1.28-30 „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi! Potem rzekł Bóg: Oto daję wam wszelką roślinę wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem! Wszystkim zaś dzikim zwierzętom i wszelkiemu ptactwu niebios, i wszelkim płazom na ziemi, w których jest tchnienie życia, daję na pokarm wszystkie rośliny. I tak się stało.”
Co znaczy słowo „panujcie”? Dziś bardzo chętnie jest ono wykorzystywane przez tych, którzy usprawiedliwiają się gdy znęcają się nad zwierzętami, trzymają ich w okrutnych warunkach. Pamiętajmy, że w Ogrodzie Eden nie było grzechu, nie jest więc możliwe by słowo panowanie miało związek z przemocą, traktowaniem zwierząt jak przedmioty, jak również ich zjadanie. Adam i Ewa jako istoty rozumne mieli opiekować się zwierzętami, żyć w zgodnie z naturą. Słowo panować jest również użyte w 3.16 gdzie mężczyzna miał panować nad kobietą.”
Zapomniałeś, że Jezus jadł ryby? Ba! Nawet pomagał je łowić i częstował nimi innych! 😀
A biorąc pod uwagę, że pochodził z plemienia Judy (czyli ludzi, którzy słynęli z bycia pasterzami), prawdopodobnie niejedną owcę też mu przyszło zjeść.
Zwierzęta, podobnie jak cały świat, zostały stworzone dla człowieka, a nie człowiek dla nich. Nie znaczy to, że nie powinniśmy dbać o swój dom, ale na pewno nie kosztem zdrowia i życia ludzi.
Właściwie to argumenty biblijne są bez znaczenia. Każdy widzi i wie, że zwierzęta to czujące istoty które zakładają rodziny, bronią potomstwa, płaczą po stracie bliskich. Więc jest w nich ta część duszy która reflektuje się nad tym, co obecnie doświadcza i wybiera pewne doświadczenia nad innymi, tym samym podatna jest na cierpienie. Właśnie ten wewnętrzny wybór daje im możliwość cierpienia. Nie są jak rośliny czy minerały które bez refleksji, jedynie reagują na zmiany w otoczeniu.
Więc zabijając czy w jakikolwiek inny sposób narzucając wolnej istocie swoją wolę, skazujemy ją na cierpienie.
Nigdy na tym świecie nie nastanie harmonia i porządek dopóki ludzie tego nie zrozumieją. Wolna wola jest najwyższym prawem. To samo tyczy się ludzi. Każde narzucenie woli w jakikolwiek sposób to łamanie przyrodzonych praw tej istoty i nazywa się to przemoc. Nikt nie ma prawa inicjować przemocy. A skoro popierasz przemoc na zwierzętach to nie różnisz się niczym od kontrolerów obecnego systemu światowego. Czyżby daddy issues?
Sam zacząłeś z argumentami biblijnymi i nagle są bez znaczenia? ;D
Poza tym mylisz się, zwierzę to nie jest wolna istota, bo zwierzę jest niewolnikiem instynktów. Zwierzę nie „myśli” – przynajmniej nie w tym samym sensie, co człowiek.
Ludzie, którzy próbują nadawać zwierzętom cechy ludzkie, tak naprawdę sami są zezwierzęceni i stąd ich wielka „miłość” do zwierząt. Czują się do nich podobni.
Człowiek jest koroną stworzenia i to świat został stworzony dla niego, a nie odwrotnie. Dlatego dobro ludzkie jest na pierwszym miejscu. A tak się składa, że (nawiązując do zwierząt) mięso jest człowiekowi niezbędne do zdrowego życia i rozwoju w okresie dziecięcym. Przykro mi.