Ostatnio z ciekawości obejrzałem nagranie Sośnierza dyskutującego z losowymi przechodniami na temat tego, ile tak naprawdę jest płci.
Akurat tak się złożyło, że rozmawiał z samymi młodymi kobietami, z których 3 na 4 broniły różnych tożsamości płciowych argumentem w stylu “jeśli ktoś się tak czuje, powinniśmy z szacunku do niego to zaakceptować”.
Nie będę rozmontowywał tego stwierdzenia logicznie, bo — powiedzmy sobie szczerze — nie zniesie nawet wstępnej krytyki, a co dopiero pogłębionej.
Zwrócę jednak uwagę na coś innego.